Szaleństwa Wielkiej Dośki
Nie pokonasz mnie....lodówko!!!!:)
przez
w dniu 13-11-2013 o godzinie 07:24 (5291 Odsłon)
O tak. Kolejny dzień zakończyłam bez wieczornego obżarstwa. Mimo, że dużo zjadłam wczoraj słodyczy, bo po odebraniu Zozolka z przedszkola poszłyśmy do babci w odwiedziny a później jeszcze pojechaliśmy do znajomych i tam uraczyłam się pysznościami. Nie będę wymieniać bo mi wstyd Wczesna kolacja u nich w postaci sałatki niby lekkiej ale sosik majonezowy wyczuwalny. NO nic. Wróciliśmy o 20 do domu i gdy córcia poszła spać włączyliśmy film, otworzyliśmy po piwku i oglądaliśmy. I tu było gorzej. Bo piwo u mnie wzbudza apetyt i to wliczy. Ale.. UDAŁO SIĘ!!!!!
Mimo wielkiej ochoty nie skusiłam się już na nic. Więc mimo wszystko jestem z siebie zadowolona. W dodatku 100 gr spadło
Ćwiczeń wczoraj też nie było, ale za to sprzątałam pokój Zozolka, a muszę przyznać, że najcięższy trening przy tym to pikuś. Milion skłonów i przysiadów, wspinaczka na krzesła. Kilka spacerów na śmietnik z worami, a ten jest kawałek od domu. Więc czuję się tak jakbym zaliczyła konkretny trening W dodatku nie dałam rady wszystkiego ogarnąć i dzisiaj ciąg dalszy. Mam nadzieję, że dzisiaj skończę i mała się nie zorientuje, co zniknęło z jej pokoju, bo będzie zadyma :P
Dopiję kawusię i biorę się do roboty.