mowa o niechcianych i nielubianych zupelnie zbednych kilogramach
ale Was zaniedbalam... i przy okazji siebie tez... do slubu udalo mi sie zrzucic nadprogramowe kilogramy na tyle ze czulam sie ze soba dobrze (62kg to moja optymalna waga) ale teraz waga normalnie leci do gory jak szalona ale winie za to pyszne polskie tradycyjne goralskie jedzenie... grilowane oscypki, pierogi, zurki w chlebie i schabowe kotlety... poza tym zapycham sie teraz tym czego mi nie wolno bylo jesc na diecie wiec jojo murowane... na razie nie ma dramatu bo waga pokazuje tylko 65kg ...
nie jest za dobrze bo nie dokonczylam Dukana jak nalezy czlowiek sie rozbestwia jak mu wolno to i owo... tak wiec poplynelam... w miedzy czasie byly Swieta i Nowy Rok potem Luby padl przede mna na kolano i poprosil mnie o reke wiec swietowalismy prawie przez miesiac =P a teraz wrocilismy z Kapsztadu gdzie bylismy na slubie znajomych no i bokiem mi wyszly te wszystkie pysznosci waga pokazala o zgrozo 68.6!!!! AAAAA ...
od dzis jestem na II etapie III fazy cudownie bylo zjesc kanapke z serem zoltym i pomidorkiem znalazlam tez zdjecie ktore mam nadzieje bedzie mnie trzymalo w ryzach i przypominalo ze dla chcacego nic trudnego
nadszedl ten dzien dzis wlazlam na wage i o malo z niej nie spadlam od jutra z czystym sumieniem jestem na III fazie troche sie jej boje bo troche wiecej mozna i duzo latwiej o wpadki ale mam nadzieje ze ze wsparciem dziewczyn UDA MI SIE! no bo kto da rade jak nie ja korzystajac z okazji ...
wrocilam wlasnie i sie melduje zostal mi niecaly tydzien do III fazy tak wiec zaczynam sie psychicznie nastawiac nagrzeszylam troche wiec nie mam szans na 60kg waga wczoraj pokazala 61.4kg ale mysle ze bedzie wiecej jak moj organizm zarejestruje to co zjadl na Lanzarote no trudno mea culpa bo nikt mi sila bagietki do buzi nie wpychal i wina nie wlewal III zrobie w zmodyfikowanej wersji i zastanawiam sie nad wprowadzeniem dodatkowego dnia ...