To jest kontynuacja wątku: [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
To jest kontynuacja wątku: [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Moja obecność tutaj to chyba taki trochę ostatni moment, żeby coś zmienić.
Mam 30 lat, 165cm wzrostu i 73kg. Bardzo źle wyglądam, przez co coraz gorzej się czuję, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Moja waga mnie przeraża. Mam za sobą wielokrotne próby odchudzania, jakiś czas temu schudłam 10kg i osiągnęłam upragnioną wagę. Od tamtej pory każda dieta to porażka. Wyglądało to tak, że po każdej próbie diety, trzymam się zasad jakiś czas, trochę chudnę, a potem tracę motywację i konsekwencję i po jakimś czasie jojo. Wskutek tego po każdej takiej akcji, moja waga zwiększała się o kilka kg i po każdym "odchudzaniu" docelowo okazywało się, że ważyłam więcej niż przed nim. Stąd wiem, że mam rozregulowane wszystko i boję się znowu zacząć dietę, bo wiem, że gdy ją porzucę (a całe życie nie umiem być na diecie), to i tak w końcu przytyję jeszcze bardziej. Czuję, że się zapętliłam
Wiem, że schudłabym gdybym w swoich dietach była konsekwentna do końca. Wierzę, że założenia, które stosowałam były słuszne, tylko nie umiałam wytrwać... Było to liczenie kalorii i ograniczanie do 1000-1500 plus ruch i sport, głównie ćwiczenia aerobowo-siłowe i aerobowe.
Będę wdzięczna, gdyby ktoś miał pomysł, jak się wyrwać z błędnego koła...
edit:
Od kwietnia do lipca tego roku schudłam do 66kg. Potem utrzymywałam +- tę wagę.
23 października zaczęłam drugi etap diety (ważąc ponad 67kg)
Ostatnio edytowane przez dawna_ja ; 11-11-2011 o 13:53
Ejj, Dawna... nie smęć, bo to do Ciebie nie podobne:P Waga spada! Powoli, ale spada. A to, że powoli to przecież bardzo dobrze, bo przynajmniej znowu się w jojo nie wpakujesz.
Swoją drogą hmm... Ty mniej-więcej liczysz kalorie, prawda? Skoro zatem zależy Ci na troszkę szybszym spadku, to może zmniejsz troszkę (!) ich ilość, np. o 100-200 dziennie, hm? :) Nie wiem, ile Ty tam jadasz teraz... ;)
Połowę pracy ma za sobą, kto dobrze zaczął. Miej odwagę być mądrym, zacznij. Horacy
Jestem tutaj: Wszystko jest możliwe...
Buuuu mnie też przenieśli i jeszcze dali mi głupi tytuł wątku... Którego nie mogę zmienić...
Wkurzyli mnie!
---------- Wiadomość dodana o 13:52 ---------- Poprzednia wiadomość dodana o 13:48 ----------
To wcale nie jest część pierwsza, tylko druga!
Co oni za burdel porobili, niech chociaż umożliwią zmianę tytułu
edit: wyżyłam się na dziale propozycji dla serwisu, więc spokojnie wracam
Wczoraj nie ćwiczyłam, kompletnie mi się nie chciało. Mało tego, zjadłam trzy placki ziemniaczane! (tylko zamiast całego jajka, dałam ciut białka), no i oleju mało. A ku mojemu zdziwieniu waga pokazała dzisiaj 65,5! To chyba jakieś oszustwo, chociaż podobał mi się ten widok
Ostatnio edytowane przez dawna_ja ; 11-11-2011 o 14:01
Jakieś pechowe były, trzymały się i trzymały, chociaż nikt ich nie chciał.
Placki ziemniaczane trzeba było mnie zaprosić na obiadek!
Połowę pracy ma za sobą, kto dobrze zaczął. Miej odwagę być mądrym, zacznij. Horacy
Jestem tutaj: Wszystko jest możliwe...
Czyli ziemniaczaną miłość mam po mamuśce
Wczoraj waga pokazała 65,2kg! Miałam sporo ruchu, choć nie rowerkowego. Ale sobotnie imprezowanie dało już dzisiaj z powrotem 66kg Ale to raczej żarcie, które jeszcze we mnie siedzi.
Po alkoholu został tylko lekki ból głowy
Co do odejmowania w diecie, pewnie że to by dało rezultat. Ale raczej wolałabym odwrotnie, dołożyć więcej ruchu. Tylko lenistwo i brak czasu. No ale nie jest źle, coś waga ruszyła, więc może powoli będzie spadać.
Coraz bliżej Ci do 64! Wow! Aż mi wstyd w tej sytuacji!!! Aaaaa!!!
No hmmm... wiosną to by się chociaż spacerki włączyło i by było więcej ruchu, a teraz się nie chce... nawet mi mimo mojej miłości do spacerowania... zrobiło się tak strasznie zimnoooo
Połowę pracy ma za sobą, kto dobrze zaczął. Miej odwagę być mądrym, zacznij. Horacy
Jestem tutaj: Wszystko jest możliwe...