Witajcie!
Wracam na forum z podkulonym ogonem. Po swoim byciu – i nie-byciu od prawie 3 miesięcy. Potrzebuję nowego wątku – nowej motywacji. Ale przede wszystkim potrzebuję Was… Mam nadzieje, że moje ‘stare’ współdietowiczki odnajdą mnie tutaj i porządnie kopną w pupe. Liczę również na odnalezienie nowych diet-mates, na moje wsparcie też będziecie mogły liczyć!
Mam na imię Kasia, i jestem jedzenioholikiem odchudzałam się ładnie przez równe 12 tygodni. Zgubiłam 12kg jedząc 1300-1400kcal. Potem straciłam @ i się zaczęło...lawina. Myślę, że to główna przyczyna (ale niestety nie jedyna!) moich jedzeniowych ‘biesiad’. Jeśli tak dalej pójdzie szybko odrobie wszystkie stracone kilogramy, których przecież tak mozolnie się pozbywałam!.A było już tak pięknie… przez chwilę 59,7 na liczniku. Dawno i nieprawda. Marzeniem było zobaczyć 56 na Ćwiartkę, która minęła w święta. Figa z makiem a nie 56…. I nie, to nie jo-jo. To moja własna głupota, moja niemyśląca perspektywicznie głowa!
z dziś rano: 64kg. BF 27 (przy 60 było 25), BW 50,1, BM 35,4
Great.
Dlaczego od teraz? Bo wczoraj przebrała się miarka. W przenośni i dosłownie. Uczucie zalegania przed chwilą zjedzonego jabłka w przełyku (bo poniżej wszystko już ‘zajęte) jest uczuciem potwornym. Oraz: bo pewne moje marzenia, które będę baaaaardzo starała się zrealizować w te wakacje, wymagają lepszego wyglądu (nie, nie chodzi bynajmniej o sesję zdjęciową )
Plan? Na razie unormować kalorycznie jedzenie. Do 1700kcal. Jak zejdę do 1300 będę przeszczęśliwa. Dorzucić basen. Wrócić do kręcenia hula i na twister. Z Bobikiem pośmigać jakieś Basic ćwiczenia, bo kondycja kiepska. Wszystko jednak powoli.
Dietom cud mówię nie
Jestem z Wami i zamierzam bywać regularnie. Kto ze mną?
K / BTR