Nie wiem ile razy się żyje, ale ludzie mówią, że tylko raz. Więc super by było, żeby to życie było dobre. Zgadzacie się?
Są różne nieszczęścia, które spadają na nas bez naszego udziału i wbrew naszej woli. Otyłość do nich nie należy. To jest self-inflicted nieszczęście. No może niedoczynna tarczyca nie jest czymś co dostajemy na zamówienie, a juz na pewno nie pomaga w odchudzaniu. Może praca w biurze też nie sprawia, że jest się z automatu szczupłym i aktywnym fizycznie, a depresja tylko na niektórych działa "odchudzajaco". Ale moja tarczyca już się leczy, hormony ustabilizowały się. Depresja to też już właściwie historia. A z pracy biurowej przebranżowiłam się na fizyczną - bo chciałam. I wszystko by było cudnie, gdyby nie to, że jednak cały czas jestem gruba, a życie z otyłością jest CIĘŻKIE. I to nie jest nieszczęście, które samoistnie spadło na mnie z kosmosu.
Chcę się dobrze czuć w pracy, chcę być wydajna i szybka. Nie jestem, bo jestem gruba. Jak przypadkiem wyląduje kolejny raz na Karaibach - nie chce sie wstydzic tłustego, wielkiego ciała i chować go pod dlugimi spodniami i bluzkami z dlugim rekawem (przy 40 stopniach w cieniu) - bo innych nie mam, ze wstydu. Chce lezec na plazy i myslec o niebieskich migdalach, a nie sie przejmowac. A jak już bede leciec te kilkanascie godzin spowrotem do domu - nie chce cierpiec z powodu otylosci! Pierwszy raz waze 95 kilo i pierwszy raz w zyciu cierpialam wielkie niewygody w czasie podrozy, bol stop i napuchniecia - a sporo podrozowalam w przeszlosci, kiedy moja waga byla w miare normalna. Nigdy tak zle sie nie czulam.
Zrobilo mi se bardzo niewygodnie. I bardzo niepewnie - a może to widać, że wolniej pracuje i minę mam jakąś taką skwaszoną, bo przecież cały czas cos boli?
Otyłość przeszkadza mi normalnie żyć - nie tylko cieszyć się życiem, ale W OGÓLE normalnie funkcjonować. Moje życie stało się nienormalne. To już nie jest tylko chęć założenia ładnej sukienki. To już jest taka sytuacja, że przy zakładaniu nawet worka po kartoflach wolałabym się nie zasapać na śmierć.
Jestem wkurzona. Permanentnie. Teraz musze przekuć to wkurzenie w coś dobrego.
To mój pierwszy wątek, chociaż na dieta.pl wracałam już kilka razy, od kilku lat. Zakładam, że to ostatni raz, kiedy wracam tu nieszczęśliwa. Następne razy będą po to, żeby motywować innych i pomagać im walczyć z tłuszczem i ze słabościami.
Na wątku będzie o moich wymiarach, o tym co jem i jak ćwiczę i pewnie o roznych duperelach jak mnie najdzie. Musze mieć taki dziennik, a może ktoś dołączy, może ktoś wpadnie, żeby wesprzeć? To może tylko pomóc!
Ja na Karaibach. Niestety nie było opcji, żeby chudą mnie rozebrać do bikiniAle idea jest!
A tak baj de łej, fajnie, że galerie znowu działają![]()