Dzien dobry,
pokonawszy wczorajszy wstyd, przyznaje sie do moich wczorajszych wyczynow.
Za rada Muffinki obliczyłam kalorie. Wyszlo cos takiego :
Bułka zwykła - 2 szt. 50g (272 kcal)
Jabłka - 1 szt 150g (51 kcal)
Dżem niskosłodzony - 1 łyż. 20g (31 kcal)
Ogórek zielony - 1 100g (10 kcal)
Pomidor - 1 100g (17 kcal)
Ziemniaki pieczone - 2 100g (272 kcal)
]Drożdżówki z marmoladą - 2 100g (646 kcal)[/COLOR]
Wino czerwone - 2 kiel. 125g (170 kcal) [/COLOR]
Nie doliczyłam cebuli na ziemniakach, 2 lyzeczek miodu i odrobiny baaardzo chudego mleka (do kawy )
Wyszlo 1469 Kcal ale zobaczcie jaka ja idiotka jestem, względem tej drozdzowki no i wina tego. Jeszcze grzanca da się jakos wytlumaczyc, to za choinke było, żeby się nie obalila ale ciasto to glupota. Zjadlam je około 16.00, potem wieczorem wino i wcale mi się już jesc nie chciało. Za to rano burczało mi w brzuchu jak nie wiem co.
Rano wage zignorowałam, żeby przy poniedziałku sobie humoru nie popsuc i zaopatrzona w jedzenie na caly dzień pobiegłam do roboty. W torbie miałam zas : miske ugotowanego ryzu ( na sucho jeden wielki kubek ) dwa jabłka ( jeszcze te z PL co Wam pisałam) cztery mandarynki. Po głupocie zrobie sobie znowu ryzowy dzień bo oczyszcza organizm no i zaspokaja glod. Z tym ryzem to jest fajna sprawa, mogę polecić. Zalecono mi dni ryzowe jak bylam w ciąży i strasznie puchly mi dłonie i stopy. Mialam wtedy fajnego, starszego lekarza, który już wtedy był orędownikiem naturalnych metod a było to prawie 26 lat temu. Trzeba przy tym jednak dużo pic. No to będę pic i do toalety biegac, trudno jak mus to mus. No to do pracy się biore a Wam przyjemności zycze i trzymajcie się z dala od drozdzowek.