Witajcie kobietki, i faceci (bo czasem na jakiegoś uda mi się tutaj natknąć)
Tak sobie dzisiaj pomyślałam, że zawsze budze się jakoś w czerwcu i maju, szukając jakiejś diety cud aby schudnąć do wakacji, co potem konczy się poczatkowym spadkiem paru kg, a potem efektem jojo.
Aby tego uniknąć, pomyślałam sobie- czemu by nie zacząć już, pod koniec października?
Mam 8 miesięcy aby zrzucić zbędny balast, więc to nie powinien być problem.
Jeśli ktoś chcialby razem ze mną- przyłączcie się, razem raźniej
Obecnie waże jakoś 81-82 kg. Zrzucilam jakoś od czerwca (powolutku powolutku) 8/9 kg, co jest moim małym sukcesem. Do wakacji chcialabym ważyć 60-65 kg, zależnie jak będe się czuła i jak będe wyglądać. Narazie zakładam sobie te 65 kg. Do zrzucenia jest w takim razie 16-17 kg (nie mam jak sie teraz zwazyc). Wychodzi to 2 kg miesięcznie mniej więcej, wiec nie jest to niewykonalne
Dodatkowo planuje rozpocząć rozciągac się, zawsze marzylam aby umiec zrobić szpagat.
2 razy w tygodniu od początku wrzesnia chodzę na aerobic
Dorzuce sobie jakieś kilka ćwiczonek wieczorem w domu jeszcze.
Zamierzam jeść zdrowiej, ograniczyc slodycze, i wogole te wszystkie zakazane niezdrowe rzeczyJesc ciemne pieczywo zamiast jasnego, jesc duzo warzyw, owocow.
Ograniczyc gazowane i słodzone napoje - chociaz i tak mało ich pije.
Dieta ogolnie narazie 1000-1200 kcal.
Dzisiaj zjadlam już 1004 kcal, jeszcze zjem moze jogurcik za jakies 2 godzinki i na tym kończe![]()