Zamieszczone przez
MammaMai
Molly, otóż to. To jest to o czym pisałam. Jeśli myślisz w czarnych barwach, wmawiasz sobie że coś się złego stanie, że nie jesteś wystarczająco dobrsla to wszystko się urzeczywistnia i lęki zaczynają rządzić nami i naszym życiem. Myslę że to dobra lektura. Nauczy cię budować poczucie własnej wartości A i nad jednym musisz popracować jak teraz przeczytałam twój post, otóż że się zniechecasz zanim czegoś spróbujesz a powinna czasem zaryzykować. Nie mówię że wszystko masz zmienić i zaraz. Ale pisałam Ci, że mama moja często panikowała, wmawiała mi to mi się nie uda, że nie powinnam czegoś robić, że stanie się coś złego i rzeczywiście w to wierzyłam. Wiele z tych lękow pokonałam. I na to potrzeba było trochę czasu. Plus mojego męża, który właśnie swoim wsparciem zachęcał mnie do podjęcia ryzyka, nie zawsze z sukcesem ale przynajmniej spróbowałam, na zasadzie a co już będzie, lub kto nie ryzykuje nie pije szampana. Na Jasną Górę poszłam z koleżanką z akademika, ale ona zaraz się obraziła że ja ludzi poznaje a nie trzymam się tylko niej. Ale to poznawanie było naturalne i mimo to wcale nie zaniedbywalam jej tylko nie byłam na jej wyłączność. Dla usprawiedliwienia powiem że ona była zaprawiona w bojach bo to była bodajże jej 5 pielgrzymka więc nie mogła czuc się jakaś zagubiona czy coś w tym stylu.Ale myślę że to żadna przeszkoda. Poza rym chciałam żeby dołączyła do "moich nowych znajomych. Pamiętam że poznałam 3 pary, jednego chłopaka ( w dodatku ateistę, który poszedl na pielgrzymkę żeby zobaczyć czy da radę przejść, a może żeby "towar wyrywać" ale był naprawdę miły i pomocny, chyba naturalnie) oraz2 siostry. Z jedną ta para potem się też skumlowala, bo to byli fajni ludzie. Nawet rodzice tych sióstr przywieźli mi bagaż pod dom. Bardzo dobrze wspominam ten czas. Zresztą zgubiłam różaniec na trasie więc ponoć powinnam wrócić jeszcze na pielgrzymkę.