Dobry wieczór!!!

Tooo jaaaaa
Pewnie wcale was nie zdzwi, że....napaliłam w piecu
No to fajosio

Ja nie przechodziłam - a Ninka to w sumie nie wiem...jak miała kilka m-cy to ma wpisane w książeczce "rózyczka?" bo pani doktor nie była pewna co to było...fajnie co?
**A kij z Geslerową...najbardziej się wkurzyłam jak zobaczyłam we wtorek napisy końcowe "przepisu na życie"...nie wiedziałam że zdjęli z niedzieli...wiecie może kiedy powtórki?
Tylko żebys nie spadła
***
Uprzejmie donoszę, że Ninka już całkiem ok - chyba to było zatrucie - dla pewności jeszcze ma taką lekką dietkę, ale już nie wymiotuje

Poza tym mama mówi że wcale nie marudzi (czasem tylko szuka i woła "mama" - wtedy babcia mówi że mama pojechała bum bum i jest po sprawie). Poza tym mam o tyle cudowną sytuację, że jak wracam to mała jeszcze śpi, obiad na stole, pozmywane (a miałam ja zmywać...ale mama zmywa jak położy Ninę) - więc mi zostaje piec tylko
W pracy całkiem przyjemnie poza jedną koleżankę, która bardzo mi działa na uzębienie...ale przeżyję
Jutro - jak w każdy piątek (za moich czasów też tak było) - zamawiamy sobie w pracy jedzonko - lubię piątki

W poprzedni była chińszczyzna...może jutro pizza?
