Hejka
Ja dopiero przy kawie.
Po pierwsze primo dementi, bo to nie ja kaszę gryczaną z twarogiem jem ale chyba Grażynka, a ja chcę jeno zgapić i zobaczyć czy zasmakuje. Kaszę gryczaną najbardziej lubię z posadzonym jajkiem
Hejka
Ja dopiero przy kawie.
Po pierwsze primo dementi, bo to nie ja kaszę gryczaną z twarogiem jem ale chyba Grażynka, a ja chcę jeno zgapić i zobaczyć czy zasmakuje. Kaszę gryczaną najbardziej lubię z posadzonym jajkiem
Odnośnie do kartaczy się nie będę wypowiadała, bo nawet nie próbuję robić, podobnie jak pierogów i naleśników. Robiła mama, robi córka, jedno pokolenie może przeżyć bez;-)
Babkę ziemniaczaną bardzo lubię...kiedyś jadałam z dżemem...
Potwierdzam genialny smak kartaczy oleckich...ojejej aż łza w oku zakręciła'się... miałyśmy tam jezdzić do końca świata i jeden dzień dłużej; no zaś ale i ten świat mocno nieprzewidywalny zrobił się. Ciągle jak się wyrwę do ludzi (sklep, autobus, jakieś sprawy urzędowe) myślę, że jeszcze rok temu nie potrafiłam sobie wyobrazić, że będziemy chodzili w kagańcach...albo, że każda myśl/chęć jakiegokolwiek wyjadu, będzie prawie w zarodku odsuwana -'tu zabrakło mi odpowiedniego słowa, coraz częściej się mi/mnie zdarza...pan na A. czyżby? powiadają bowiem, że on ludzi nie mających zdolności do nauki języków obcych atakuje...
No...:-)
Kawka wypita, pogadawszy mało-wiele i do kuchni przemieszczam się, do przecierania malin czarnych w celu kilku małych słoiczków dżemu na żelfiksie uczynienia. Teraz jak piszecie o przecieraniu ziemniaków w sokowirówce (też pamiętam jak mama przez ścierkę ziemniaki z soku odsysała) pomyślałam, że może trzeba było wyciskarkę od synowej pożyczyć, maliny przepuścić, podgrzać i zamknąć w słoiczki sok, a nie caluśki dzień sokownik na gazie trzymać, gorąc domowy powiększając i świeżo szafkę umytą nieostrożnie sokiem zalewając.
To się trzymcie kumcie.
Aniu,zwykłą sokowirówką malin nie przepuścisz.
Pesteczki zatykają sitko.
Nie wiem jak jest z tymi nowoczesnymi wyciskarkami.
Sok malinowy to kiedyś opisywałam jak robię i nawet nasza Hania chwaliła.
Wrzucam maliny do gara wsypuję tyle cukru ile ważyły maliny,doprowadzam do wrzenia .
Gotuję chwilkę tylko do rozpuszczenia cukru.
Przecedzam przez sito ,pestki wrzucam do gara wlewam szklankę wody zagotowuję przecedzam do pierwszego soku.
Zagotowuję i gorący do butelek wlewam.
Zazwyczaj robię z 3 kilo bo tej wielkości mam gar , który nie przypala.
Zajmuje mi to może pół godziny. Tak robię ze wszystkimi miękkimi owocami.
Czyli maliny,truskawki,porzeczki,wiśnie,jagody....
Widać,że poprzedni post na lapku pisałam.
Aniu po zagotowaniu malin łatwiej się przeciera przez sito.
Wtedy odmierzacz sok/pulpę i przelicznikiem jest jeden litr do tego co pisze na opakowaniu zelfiksu.
W niektórych ręcznych, takich zwykłych mikserach jest takie okrągłe kółeczko,które zakłada się na jedną ubijaczkę.
Przy pomocy tego przecieranie wszystkiego idzie piorunem.
Ja pomidory tak przecieram.
Boże ja chyba więcej rizumiem jak mówią po angielsku niż jak wy o tych przetworachm babkach, kluskach itp.
Chciałam tylko się wytłumaczyć m że mnie długo nie było bo internet cały mi zeżarło i dopiero pod wieczór jakoś przez telefon za pomocą infolinii i siostrzeńca dokupiłam 2 giga i do końca miesiąca dojadę.
Cały dzień dzisiaj gotowałam i uczyłam się angielskiego.
Czy ja dobrze zrozumiałam, że ciasto na kartacze z samych ziemniaków, bez dodatku mąki się robi?
Ja bym w te szare kluski poszła, ale one z mąką pszenną, a ja jej ostatnio unikam ... no, oprócz tych momentów, kiedy uniknąć sie nia da bo oskoma wielka na coś przychodzi
Dementi kaszowo-twarogowe przyjete - przepraszam i wszelkie honory zwracam
Dzis probowałam zrobic makaron cukiniowy z sosem serowym, ale kiedy do sosu z serka topionego rozpuszczonego w małej ilosci mleka, cukiniowe strużyny wrzuciłam, to cukinia puściła wodę i w efekcie wyszła zupa serowa z cukinią ... nic to, zjadłam i cukinię i plyn wypiłam ...![]()
Tereniu, a co Ty gotowałas cały dzień?
Dzień dobry.
Kasiu,pyzy też bez mąki się robi. Zacznij od pyz a jak te Ci wyjdą to śmiało za kartacze możesz się zabrać. Jeśli masz sokowirówkę to pikuś. Ważne żeby były takie same ilości ziemniaków gotowanych co utartych mocno odciśniętych.
Kartacze,jak Agnieszka pisała mają jeszcze więcej ,bo 2/3 tartych ziemniaków.
Bez sokowirówki to jest masakra tyle ziemniaków na tarce utrzeć. Ja jak robię pyzy,obieram wiadro ziemniaków/hihihi/
Trzeba jednak przyznać,że takie domowe w porównaniu do kupnych to niebo w gębie.
Dzisiaj mam dzień lenia.
Co prawda planowałam trochę chwastów wyrwać,ale nie da się,bo komary potwornie atakują a skończyły się wszystkie opryskiwacze.
Wit B regularnie łykana też odstrasza komary,ale i ta "wyszła".
Trzymcie się zdrowo.
Dzień Dobry
podgrzewam je, podgrzewam...
no pacz, że...całe życie się człowiek uczy, uczy i uczy...i zaś wiek nie gwarantuje mądrości, zaradności
...ja tego przecieraka chyba wyciepałam...ale jak to się stało, że znamy się tyli czas, a ja o bystrym przecieraniu dopiero dowiaduję się
retoryczne pytanie, boś internetu pozbawiona, ale cóżeś Ty tak gotowała, jak nie rozumiesz, kokietko, o czym piszemy
powodowana małpiarstwem i ślinotokiem podczas czytania o Twoich "makaronach" uczyniłam takiż ze stróżyn młodego kabaczka, na bazie zeszklonej cebuli z czosnkiem, odrobiną soku pomidorowego, soli i prowansalskich ziół
...to ja już teraz rozumiem to motherowe odciskanie ziemniaków i skrupulatne zbieranie skrobi
do odcienia szarości zaś żelaznych klusek powracając, myślę że zależy on od stopnia starości ziemniaków, im starsze tym kluski ciemniejsze. Ostatnio w internecie przeczytałam, że żeby ciasto na placki ziemniaczane nie ciemniało należy do niego dodać ciut śmietany i stosuję to.
ja przeciwnie wręcz...od rana latam, biegam i czynię, że aż do kotów dopiero wybieram'sia...