Dobranoc kumy
Kołderki poprawiam. Śpijcie dobrze...
Dziewczynki Kochane, od wiekow mnie tu nie bylo, ale dostaje urywki watku na email I podczytywalam sobie czasami, a od czasu choroby Hani, czekalam codziennie na lepsze wiesci....Wiem jak jestescie zzyte I jak wazna byla dla Was Hania, przesylam wam najszczersze kondolencje I lacze sie w bolu z Wami I Rodzina Hani...poplakalam sobie wczoraj po przeczytaniu tej smutnej wiadomosci, bo chociaz Hanie znalam tylko wirtualnie I dosc krotko, to Pamietam ja jako osobe niesamowicie ciepla I madra...takie to smutne, ze odchodza wlasnie ci, ktorzy tak wielu ludziom sa potrzebni I tyle dobrego mieli jeszcze do zrobienia....
Witam i ja o poranku.
Budzić się śpiochy. Zaparzyłam kawkę. Czarną "plujkę'.
Kasieńko - Ty pewnie już po kawce.
Znajomość z Dukanem od 15. 03.2010.
Mnie mialas Basiu na mysli? Bo Kasieniek tu u nas multum...
A jesli o mnie to i owszem...
Spac rankami nie moge... bez wzgledu na dzien tygodnia...budze sie wczesnie i...rozmyslam...
Troche o...wisle i o przemysle...
ja tez po kawce. Kończy mi się dzisiaj pięciodniowe lenistwo. Od jutra zaprzęgam się do pługa.
Ciągle w myślach przypomina mi się Haneczka.
Znajomość z Dukanem od 15. 03.2010.
Witajcie Kumcie
A ja wlasnie dzis rankiem pozegnalam rodzine, ktora byla u nas z malym 3letnim chlopczykiem
i zostalismy po 10 dniach sami z tym NajlepszymWKosmosie...
Cicho wszedzie i pusto...
slota za oknem i zloto drzewa ubierajace ciezkie od lez niebianskich i tanczace w podmuchach dosc silnych
prawie zupelnie juz plachta swa kolorowa mokra ziemie przykrylo...
niebo placzace i mnie od wielu dni cicho placzaca odzwierciedla...
tak przykro, ze mimo tak szczerych zamiarow juz nigdy nie zdolam poznac Hanutki naszej osobiscie,
pokazac caly przez lata zebrany dla Niej szacunek i milosc w jednym uscisku i jednym spojrzeniu
i pocieszyc sie Jej towarzystwem czerpiac calymi garsciami z Jej ciepelka, madrosci, empatii i cudownego poczucia humoru...
Hanus - pisylam juz to do Ciebie osobiscie, als powiem i dzis na pozegnanie...
Dziekuje Ci, ze zawsze witalas mnie tutaj z szeroko otwartymi ramionami
dajac uczucie bycia mile widziana i potrzebna czescia kolektywu...
nigdy nie ocenialas robiac wyrzuty jakiekolwiek i zawsze sluzylas dobra i madra rada lub pocieszalas glaskajac werbalnie po glowce...
Dziekuje losowi, ze dal mi kawalek mej drogi przejsc poznajac Ciebie...
Gdziekolwiek jestes Haniu na swojej drodze.. miewaj sie dobrze, bez bolu, cierpienia i w spokojnej przystani...
a ja zachowam Cie w sercu i mysli...dopoki nasze drogi znow sie nie polacza...
Dziekuje Ci Haniu... za cala Ciebie ...
Kochane Dziewczyny i o Was duzo mysle i same cieple dobre mysli posylam Wam wszystkim razem i kazdej z osobna
Ostatnio edytowane przez Marani ; 15-11-2015 o 15:10
Popieram, popieram te życzenia.
Straszną mamy tą jesień od pogody zaczynając po odejścia ważnych i bliskich osób oraz grozę budzące wynaturzenia natury i działalności ludzkiej.
Wiecie ja zawsze myślałam , że religie powstawały w społeczeństwach na bazie lęku człowieka przed światem, nieuniknionością śmierci i , że jest w nich dziecięcy lęk i chęć wtulenia się w coś większego, boskiego ponadczasowego.
Wierzę, że nie jestem tylko ciałem, jest we mnie coś więcej, jakaś energia, ja nazywam ją duszą .
I podobnie w tą cząstkę bytu ponadmaterialnego wierzą setki wyznawców innych religii.
Ale to co na bazie religii potrafi uczynić jeden człowiek drugiemu gdy to przyjmuje formę ortodoksji i czy by to nie były wyprawy krzyżowe i nasze wynaturzenia inkwizycji , czy te "święte śmierci" islamistów to jest jedna straszna pomyłka w uczynieniu z wiary narzędzia szatana
Nie rozumiem jak można usprawiedliwić odbieranie innym życia, jak można tak odwrócić pojęcie dobra i zła.
No ja nie rozumiem, czy wy jesteście mądrzejsze w tej materii.
Ja też wracam jutro do pracy po 10 dniowym zwolnieniu lekarskim.
Zastępczyni trochę mi narozrabiała z niewiedzy, jutro mam i 8 godzin pracy i 1,5 godz rehabilitacji na odcinek szyjny kręgosłupa (15:30-17). Później gnam na drugi kraniec miasta na 18 na terapię z panią psycholog(już dojrzewam do zakończenia niech si e tylko ustabilizuję na nowych lekach, nie ma K*** więc moje zamotanie zostało przeciętę jak węzeł gordyjski).
Po terapii, żeby nie było mi za dobrze jadę z powrotem 50 minut przez miasto na 20:00 na angielski.
W domu powinnam być ~~21:30.
Tak mi się trochę kołacze po głowie, że Hania też tak siebie przez to życie gnała.
Chyba trzeba wyciągnąć wnioski i poluzować.
Chociaż z drugiej strony jak to życie jest takim mgnieniem oka to może właśnie dobrze, że wykorzystuje się każda chwilę.Może własnie Hanus przeczuwałaś, że musisz zdążyć dlatego zwijałaś się w ukropie zajęć jak pracowita pszczółka .
dla ciebie Haneczko, bo trudno tu wejść i o tobie nie myśleć.