W obie strony były przesiadki. W tamtą w Paryżu, a na powrocie dwie. Lecieliśmy z SF do Seattlle, tam czekaliśmy 4 godziny na wylot do Amsterdamu(droga nad Kanadą, Grenlandią, Islandią do Holandii).Z tych 4 godzin zrobiło się 10 i dodatkowy nocleg w Seattlle.Lecieliśmy Deltą i KLM(oni się połączyli) . W sumie linie postępowały zgodnie z konwencjami, zapewniły wodę, prowiant, potem nocleg ze śniadaniem, przedstawiciele czekali na nas w kolejnych portach lotniczych, tylko ten system przydziału i podziału całkowicie na" chybił trafił".