a wiec, tak jak obiecalam dziele sie z wami wrazeniami...
w kosciele msze odprawial polski franciszkanin w prawdziwych sandalach-znajomy mojej corki z polskich pielgrzymek. Najpierw kazal kazaniem po wlosku a potem….po polsku, na szczescie juz w skrocie..
Kosciol na zyczenie mlodych byl ozdobiony tylko kwiatami bez zadznych ekstrawagancji, spiewal chor bardzo fajne piesni przy akompaniamencie gitary i organow.
Ja sie spoznilam…..bo kazali mi zamknac dom, brame i jeszcze zabrac kilku gosci, zaparkowac,zaplacic za parking itd.
Tutaj jest zwyczaj, ze najpierw do kosciola przyjezdza p. mlody z goscmi i matka prowadzi go do oltarza, gdzie czekaja na p. mloda, ktora przyjezdza pozniej i do oltarza prowadzi ja ojciec.
Czyli ja w tym momencie nie bylam “potrzebna” i w emocjach ..nie poczekali na nas..smiac mi sie chcialo(potem), bo wyczytalam wczesniej w interenecie, ze jedna z 3 rzeczy, ktorych nie powinna absolutnie zrobic matka mlodej na pierwszym miejscu bylo:
nie spoznic sie na slub….
wesele bylo 3-dniowe najpierw w restauracji kulturalnie, ale z polotem, bo polskie -mlode-akcenty byly..i bylo tez : "ja uwielbiam ja" itd.(110osob bylo) duzo naszych znajomych z polski, niemiec ,austrii i jedna para z USA.
w prezencie dla mnie kolezanki corki na wieczorze panienskim nauczyly sie i tanczyly zorbe.
"polskie stoly" rozruszaly sytuacje i nie tylko....
jedzenie bylo bardzo dobre : przystawki,flaczki, ciecierzyca z truflami—pierwszy raz jadlam-rewelacja. 2 dania pierwsze—nie pamietam jakie, bo bylam caly czas podekscytowana i nie bardzo dochodzilo do mnie to co sie dzialo…..na drugie byly rozne zgrilowane miesa, tort, salatka owocowa, wino,kawa..szampan.
przyjaciele mlodych nagrali fajny film(ogladalismy go podczas przyjecia) z zyczeniami dla nich od roznych znajomych osob z naszej wsi z barow, ze sklepow a takze z polski i z australii tez byly zyczenia.film byl bardzo oryginalnie pomyslany i bardzo humorystyczny-bo byl tez wywiad z przyszla mloda para-odpowiadali na te same pytania nie slyszac swoich odpowiedzi.
ja nagrywalam swoje zyczenia o 2 w nocy przed slubem w...lazience, bo tam mnie dorwali-
byl DJ , muzyka i karaoke . wesele skonczylo sie okolo 3 nad ranem.
na drugi dzien od 20 bylo party na 70 osob u mnie w ogrodzie...
ogrod przetrzymal -strat nie bylo ale dom troche sie zmienil wewnatrz....
byl prosiak pieczony, cale prosciutto wloskie,sery, oliwki, pizza, salatki,rozne napoje wyskokowe i 2 ambitnych rockowych-mlodych gitarzystow.
ogrod oswietlony byl lampkami szklanymi(swiece) rozwieszonymi na drzewach.
bylo 8 stolow,lawy i krzesla...bufet.
byl ogromny ,piekny tort zrobiony przez kolezanke i co chwile przychodzili nowi goscie...
wino ,wodka i piwo szlo dobrze-- czesc gosci rozsiadla sie na murkach, trawniku itd.
ogolnie bylo kulturalnie i przyjemnie-duza integracja, mlodzi spiewali, starsi jedli i rozmawiali…
na trzeci dzien bylo przyjecie w ogrodzie tesciow ale juz tylko dla ich znajomych i sasiadow........ktorzy nie byli w restauracji.
w miedzyczasie odbywaly sie kolacje i poczestunki powitalne dla przybywajacych gosci z zagranicy a potem pozegnalne..
moj dom byl caly czas “na chodzie”….i “chodzi nadal”
zycze wam milego,wesolego spotkania!!!!