Jolinko, co to też ty piszesz? To prawda, że byłyśmy zaaferowane poszukiwaniami noclegów, ale to wcale nie znaczy, że nie rejestrujemy czyjejś nieobecności. Tobie mogłabym w zasadzie napisać to samo, co Sabince, która miała podobne wątpliwości – widziałam, że nie piszecie, ale przyjęłam że to z powodu naszych poszukiwań wyjazdowych, do których nie bardzo chcecie się mieszać. Teraz mam jednak poczucie, że mogłyście się poczuć trochę przez nas zaniedbane i opuszczone. Jolu pisz jak najbardziej, zawsze czekamy na twoje wpisy.
Bbaaju, no to zeszło ci na tej dietce ogromnie dużo! Mam nadzieję, że cos z tego udało ci się utrzymać? Nie jestem do końca pewna, jak z tą kawą na wo. Sama nie piję, bo właściwie w ogóle nie piję kawy, no i w jadłospisie też nie znalazłam pozwolenia na nią. Natomiast Agnieszka pisała, że można zbożową. Ale to już myślę, że ona sama coś na ten temat napisze. Chociaż podobno jak się stosuje wo, to bardzo szybko zapomina się o kawie.
Fajnie, że być może będziemy mogły cię poznać w Gdyni .
Jolu, Sabinko, Bbaaju – tak was czytam i wygląda na to, że dietowo jesteście chwilowo na podobnym etapie. Na ten moment niestety sporo w was zwątpienia, ale piszcie proszę o tym jak najczęściej. Bo to może zaprowadzić was do jakiegoś wspólnego działania. Ze swojej strony zachęcam do wo, albo chociaż na początek do poczytania o niej, bo to też może zadziałać motywująco.
Kasiu, tylko pozazdrościć takiej jogi . Bardzo żałuję, ze to nie moja bajka. A że nie moja, to wiem na pewno, bo rodzice mieli działkę. I mój tato zawsze bardzo mnie zachęcał do pomagania na niej. Nawet się starałam, żeby nie robić mu przykrości, ale absolutnie nie złapałam tego bakcyla. Jako jedyna z rodzeństwa, niestety.