Twój wpis Krysiu również i mną poruszył i skłonił do refleksji.
Myślę, że każdej z nas która długo walczy ze sobą i swą słabością potrzebny jest taki moment, jaki opisujesz.
Bez tego nasze zmagania to tylko pozory. Musi nastąpić jakiś impuls który sprawia że to czego pragniemy staje się naprawdę dla nas ważne. Na tyle ważne żeby zrezygnować z tego co było dotychczas.
I wyjście ze strefy komfortu...
.. ja miałam kilka razy taki moment w mym życiu. Udało mi się wtedy schudnąć 8-10 kg. Raz było to z pomocą WW a drugi raz z Dukanem i naszym forum.
Teraz jednak mam wrażenie że w poprzek staje mi biologia. Moje ciało w okresie przejścia w menopauze przybrało na wadze. I wydaje mi się być z tego zadowolone. Oczywiście mogłabym przy pomocy jakiś radykalnych diet próbować zrzucić kilogramy. Ale po tym wszystkim co wiem na temat procesów jakie w nas zachodzą nie chce zadawać " gwaltu" memu cialu. Dlatego zastanawiam się nad słowami Gruszki. A co jeśli nie uda mi się schudnąć? Jak nauczyć się z tym pogodzić? Przestawić się na zdrowe odżywianie i zwiększyć ruch w miarę możliwości oczywiście.
Kilka dni temu zdecydowałam że zrobię kilka dni proteinowych żeby zaskoczyć organizm, obkurczyć żołądek i poprzez sukces nabrać ochoty na dalszą dyscyplinę.
Udało mi się to tylko polowicznie.
Ale nie zamierzam zrezygnować...
Gesendet von meinem SM-A510F mit Tapatalk