Jestem...no jestem
Napisałam,że od poniedziałku będę częściej,więc postaram się,żeby tak było.Od dziś przez trzy dni mąż ma nocki,wiec wieczory będą wolne na pisanie,może na skypa albo telefon jak ktoś zechce
Nie będę się ciągle usprawiedliwiać -po prostu mam za sobą trudne miesiące...w zasadzie cały rok.Długo zajęło mi pozbieranie się i choć nadal jeszcze mam złe chwile...dni,to i tak jest już w miarę dobrze.Przynajmniej psychicznie,choć taty bardzo mi brak...czasami z nim "rozmawiam"-tak bardzo chciałabym usłyszeć jego głos,zobaczyć uśmiech,poczuć jak mnie przytula.Mój tata był bardzo uczuciowy,łatwo się wzruszał...chyba po nim to mam.Hmmm...nerwusem też chyba jestem po nim.
Teraz bardzo martwię się o mamę-jak Wam pisałam była prywatnie u kardiologa.Pozlecała jej kilka badań plus konsultacje i kazał przyjść z wynikami.W środę była jeszcze na drugiej wizycie u pulmonologa,który wcześniej zlecił jej rtg ,takie specjalne,żeby lepiej było widać płuca z boku i serce.No i mama ma duży przerost lewej komory serca-ma być 10-11 cm,a ona ma 18Stąd te silne duszności,zmęczenie nawet po lekkim wysiłku,po wejściu na schody,po przejściu krótkiego odcinka.Do tego jak powiedział,jej skrzywiony kręgosłup,pozrastane kręgi,też wpływają na serce,bo je uciskają.Echo serca zrobione wcześniej pokazało,ze zastawki nieprawidłowo pracują
Stres związany z odejściem taty,też pogorszył jej stan.Kardiolog ma iść za kilka dni na urlop i mama ma wizytę dopiero w sierpniu,ale jak powiedział pulmonolog,to jeszcze kilka dni może u nas przyjmować,więc mama dziś do niego jedzie po południu poprosić,żeby ją przyjął.Mam nadzieję,że to zrobi-w końcu to prywatna wizyta i sporo kosztuje.Wcześniej jej powiedział,że jak będą wszystkie wyniki,to może położy ją do kliniki,na swój oddział i zrobi więcej badań.Chyba jednak nie zrobi tego teraz jak jedzie na urlop.Mama początkowo powiedział,że nie pójdzie do szpitala...teraz nie mówi nic,więc mam nadzieję,że zdanie zmieniła.
Moja dieta...do dziś to tak na prawdę przez ostatnie 3 tygodnie,kiedy to malowaliśmy dom i robiliśmy inne rzeczy koło domu ,tak na prawdę jej nie było.Jadłam to wszystko co domownicy,tylko w mniejszych porcjach.W sobotę rano waga była nawet kilogram mniejsza niż suwaczkowa,ale dziś jest to 300 gram ponad suwak.No tak....w sobotę była impreza urodzinowo-imieninowa,więc kalorii wpadło-nie ma co się czarować.Wczoraj czułam się jak wielka beczka
Jakoś mnie to świętowanie nie cieszyło...wracały wspomnienia sprzed roku,kiedy to imprezę robiliśmy przy grillu i był z nami jeszcze tata
No i jakoś tak wypadło,że w moje urodziny mąż miał na rano,a w imieniny szedł na noc-paskudny humor przez to miałam.Nie cieszyły mnie tak życzenia,ani prezenty.
Tak to wygląda-waga dla mnie straszna ,bo 95,5-o tej porze w zeszłym roku było 10.5 kg mniej.Były też marzenia,że na tegoroczne urodziny będzie dziesięć kilo mniej,a nie więcej.Stres,zażeranie smutków,choroba i śmierć taty,moja choroba-szpital i sterydy,to wszystko namieszało w moich planach i w moim życiu.Co będzie dalej...nie wiemZa trzy tygodnie wyjeżdżamy na tydzień na urlop-może choć ze trzy kilo zrzucę?Nadwaga i choroba dają mi w kość-nie mogę na siebie patrzeć w lustrze,wszystkie ciuchy za ciasne.Twarz trochę nalana,brzuch wywalony do przodu,tuż pod karkiem "garbik tłuszczu" -sterydy pokazały swoją "moc".Dobrze,że choć trądziku na twarz nie wywaliło.To już prawie 8 m-ce jak je łykam.
Jeszcze raz dziękuję za życzenia urodzinowe i imieninowe,o których myślałam,że nikt pamiętać nie będzieW końcu,to tylko jeden dzień przerwy po urodzinach-jako dziecko marudziłam,że mam je prawie razem,bo to oznaczało jeden prezent
A teraz uciekam na śniadanie-do wieczora![]()