Witajcie dziewczyny
Ostatnie dni u mnie pracowite i meczące,wiec stąd moja nieobecność,ale to już się zmieni.
Mąż miał cztery dni ranną zmianę -oczywiście 12 godz.Zawsze razem z nim wstaję,żeby choć chwilkę porozmawiać-taki rytuał mamyA ta zmiana oznacza pobudkę o 3.50.Mało kiedy się później zasypiam-czasem tylko z książką poleżę,albo coś tam w domu zrobię.To wszystko oznacza,że czasami już 0 21szej śpię
W poniedziałek spotkałam się z Maniusią-fajnie było znowu porozmawiać "na żywo"-jak pojechała do domu,to jeszcze poszłam na zakupy przed świętem i tak dzień zleciał.
Wtorek spędziłam pół dnia z mamą,a drugie pół synowi poświeciłam.
Środa-z rana badania,potem z mamą do miasta,bo chciała w Lidlu pościel sobie kupić,a potem jeszcze Auchan,bo musiałam kilka rzeczy dokupić mężowi-będzie bramę wjazdową naprawiał i wzmacniał,bo coś się psuje.
Czwartek-szykowanie do tapetowania mamy pokoju-zdzierałam tapety i umyłam sufit z kasetonów, brat potem wieczorem gruntował ściany.
Piątek-od 10tej miałam wnuki,pod koniec już syn z nimi został,a ja poszłam po 16tej do mamy i tapetowaliśmy z bratem-skończyliśmy prawie o 22giej.On by pewno czmychnął wcześniej,ale nie odpuściłamWiecie co....łzy mi stanęły w oczach,bo jak skończyliśmy i ustawiliśmy meble mama weszła do pokoju i powiedziała:jak pięknie mam,aż mi się żyć chce