Ostatnio edytowane przez Agnieszka111 ; 20-09-2017 o 17:12
Sabinko
bo choróbsko odbiera siłyNie pozostaje nic innego jak teraz zadbać o siebie,teraz dobre ,nasze owoce i warzywa to szybko nadrobisz straty.
Cieszę się bardzo,że scorbolamid jest ok,bo to moje ulubione lekarstwo,pomaga i nawet nie pamiętam jak wygląda mój lekarz rodzinny.
Też dostrzegama zalety ruchu wieczorem.W piątek przed jogą nie jadłam od 14.00 i myślałam ,ze jak wrócę kolo 21.00 to uczcie nie będzie końca.A tu miłe zaskoczenie,bo właściwie nie bylam głodna i starczyło małe co nieco
Chciałam jeszcze napisać o 2rzeczach w związku z jogą.
Pierwsza jest dość smutna.Jest nas 25 i na początku przedstawiałyśmy się i mówily czy coś nam dolega.I tylko 4 ( tym ja) przyszły rekreacyjnie.Jest całkiem sporo mlodych osób,nie pomylę się pewnie jeśli napiszę,że jestem najstarsza ( i najgrubsza).
Dziewczyny młode i szczupłe mówiły o naprawdę poważnych schorzeniach i ograniczeniach.
Pozytywne jest to ,że poszukały jogi jako rehabilitacji i sporo z polecenia lekarza.Sama wiem po sobie jak te całkiem stare ćwiczenia usprawniają i usuwają różne bolaki.Przy terminach rehabilitacji wyznaczanych przez NFZ to naprawdę dla wielu osób błogosławieństwo,w dodatku za sensowne pieniądze.W końcu tak polecany pilates jest prosto z jogi tylko brzmi bardziej medycznie a mniej magicznie.
Nowa wiosna- nowe zadanie
Zaciskanie paska - na początek 6 cm.
Docelowo 20cm do zgubienia
http://www.jestemfit.pl/forum/tylko-...izacja-42.html
Dobry wieczor!
Pozwole sie odniesc do tego twojego zdania czy tez stwierdzenia Gruszko...
Pamietacie, zapewne, ze napisalam kiedys, iz mialam idac z kijkami kilka przemyslen i chetnie sie nimi z wami podziele.
Te refleksje dotyczyly wlasnie tematu zalowania straconych teoretycznie szans czy tez generalnie "tracenia" czegos tam...mozliwosci poznania jakiejs sytuacji, spotkania sie z ludzmi czy wreszcie...okazji do ...zjedzenia jakiejs potrawy!
Doszlam bowiem do wniosku, tak rozmyslajac o tym i owym, ze cos ze mna jest nie tak...no mam po prostu w tym temacie jakis feler!
Jestem zachlanna w szerokim tego slowa znaczeniu. Zyje ciagle w obawie, ze cos mi umknie, ze cos strace...
Dlatego wlasnie nie potrafilam odrzucic prawie zadnej propozycji jakie mi los podsuwal-tylko nawet z narazeniem sie na dodatkowy, wlasciwie niepotrzebny stres, szlam na kazda rozmowe. Byloby ich wiecej...poszlabym na wiecej...
Nigdy tez nie odmawiam gdy mnie ktos zaprosi, czy gdy ma mnie odwiedzic, gdy grupa ma sie spotkac...jestem nieszczesliwa gdy spotyka sie beze mnie...
Podobnie jest tez z jedzeniem. Mimo, ze co weekend wlasciwie mam okazje do biesiadowania nie potrafie odmowic sobie sprobowania wszystkiego. Pelny bufet to dla mnie sytuacja z gory skazana na moja porazke.
A wszystko dlatego, ze rezygnacja z czegos jest dla mnie udreka...bo ilekroc udalo mi sie ja przeprowadzic, bylam pozniej ...gleboko nieszczesliwa i ...zalowalam swej decyzji...
Czy to nie jest chore? Czy takie cos nie powinno sie leczyc???
Kasiu, może się zdziwisz, ale rozumiem twoją zachłanność na życie. Pamiętam ją bardzo dobrze. Jako młoda dziewczyna ciągle gdzieś gnałam, nie umiałam usiedzieć na miejscu, zapisywałam się na dziesiątki zajęć. Nawet latem na plaży nie rozumiałam, jak można tak bezczynnie leżeć, kiedy tuż obok coś może umyka. Po ciąży wyciszyłam się zęwnetrznie, ale nie tak do końca. Dalej „rzucam” się na wszelkie szkolenia i wyjazdy. Jeżeli mam kilka opcji, to je sprawdzam. Podejrzewam też, że podobnie jak ty, zaliczyłabym wszystkie oferty pracy. Na pewno udało mi się w końcu wprowadzić bardzo dużo „dyscypliny”w tej zachłanności, ale czy na pewno? Czasami sobie myślę, że moja tendencja do tików jest trochę odpowiedzią na ten wewnętrzny pęd. Tak więc jak sama widzisz Kasieńko, wcale nie jesteś felerna … albo obie takie jesteśmy . Czy powinno się to leczyć? Nie wiem. I właściwie po co?
Witajcie!
Sabinko, zdrowiej bo martwi to, co piszesz o swoim osłabieniu. Tez bardzo stawiałabym na warzywa i owoce.
Gruszko, fajnie masz z tą jogą. Za każdym razem, gdy o niej czytam, też chciałabym zacząć. Ale na razie nic z tego. Na razie to chętnie poczytam o twoich zmaganiach. Oby więc ci się spodobała i obyś zapisała się potem na grupę stałą. Zdziwiło mnie to, co napisałaś o młodych osobach ze schorzeniami. To smutne.
Agnieszko, dobrze się dziewczyny z tobą mają. Twoje podwożenie działa bardzo scalająco. Pojedynczo pewnie mało która kobieta zdecydowałaby się na wieczorne wyjścia. A przecież takie są najprzyjemniejsze (również sportowo). Piszę to oczywiście ze swojej perspektywy, bo u mnie sportowy ranek odpadłby w przedbiegach. Podejrzewam, że gdybym miała taką grupkę, to z dużą przyjemnością bym do niej dołączyła od zaraz. Może bez kijków, ale pieszo jak najbardziej.
Maniusiu, czytam że odwołali cię urlopu, ale może to będzie ciąg dalszy pozytywnych zmian w twojej firmie?
Jolu, a jak u ciebie zdrówko?
Agnieszko, Kasiu mam nadzieję, że te zmiany w pracy zawodowej potraktujecie jak fascynujące wyzwanie.
Witam images (21).jpg
Wyjeżdżam do mamy, więc cały dzień mnie nie będzie. Jadę do ostatnio zalanego Pasłęka , mama mówiła, że cmentarz tez jest zalany ...
Karysiu, pozostałe dziewczyny są niejeżdżące, a mieszkamy daleko od siebie, więc każda ma obawy przed wracaniem po ciemku.
Jesli chodzi o to co piszecie o zachłanności...to tak, na życie je mam- chciałabym więcej zobaczyć, daleko pojechać, długo i aktywnie żyć. Ale jeśli mówicie o zachłanności typu jedzenie, kilka rozmów kwalifikacyjnych ( po jednej już wygranej), czy innych tego rodzaju sprawach ( np, jak napisała Kasia cotygodniowe spotkania z tymi samymi ludźmi), to zdecydowanie nie. Nauczyłam się dużo spraw po prostu odpuszczać. Dobrego czwartku wam życzę
Aaa i jeszcze Krysiu, oczywiście, że zmiany w pracy potraktuję jak nowe wyzwanie( choć jak tylko będę miała okazję to z tej pracy ucieknę, bo już pracowałam z małymi dziećmi i wiem, że to nie moja bajka), różnica między mną a Kasią jest taka, że Kasia sama sobie taką pracę znalazła, wybrała i w niej zatrudniła, ja zostałam do swojej po prostu wrzucona bez możliwości "niechcenia". Ale jeśli nie mam na to wpływu, to nie mam zamiaru się zamartwiać
Dzien dobry dziewuszki!
Agnieszko-udanego pobytu u mamy i pozytywnego zalatwienia spraw, ktore tam na ciebie czekaja. To smutne z tym zalaniem...miejmy nadzieje, ze nie bedzie az tak zle... U nas deszcze juz sie zakonczyly i mysle, ze teraz idzie do Polski sloneczko.
Co do zmiany grupy wiekowej i stwierdzenia "wiem, ze to nie moja bajka" to chce cie pocieszyc, ze zycie czasami szykuje nam niespodzianki, i wraz z uplywem czasu, cos co wczesniej nas w ogole nie interesowalo, nagle moze sie stac dla nas interesujace...
Sama przekonalam sie na wlasnej skorze, ze tak wcale nie rzadko bywa. Pierwszy przyklad: moje ogrodnictwo! Do 40-tki brzydzilam sie ziemi i nie wyobrazalam sobie jak mozna to lubiec...
Natomiast jesli chodzi o wczorajszy moj wpis to przyznam, ze z ulga przeczytalam wasze komentarze... Tak...nie jestem w tym sama...
Moze i pytanie "czy to trzeba leczyc" bylo troche podchwytliwe, ale faktem jest, ze jest to cecha charakteru, ktora mnie bardzo meczy marzy mi sie, zebym tez mogla stwierdzic: "kiedys bylam tez taka, ale nauczylam sie odpuszczac"...
Bo jest dla mnie oczywiste, ze tak jak jest teraz, to trace duzo energii na niepotrzebne rzeczy i spalam sie przy tym jak swieca.
Namacalnym efektem tego jest moj obecny stan zdrowia fizycznego i psychicznego.
Dobrze, ze ostatnie trzy lata daly mi mozliwosc samorefleksji i zmiany rodzaju pracy... wkurzam sie jednak sama na siebie, bo w srodku niestety niewiele sie zmienilam...
No ale nic to... dzis juz czwarteczek. Ostatni dzien pracy w tym tygodniu. Niestety na weekend nie odpoczne zbytnio , bo malz zaprosil na ogrod grupe z kola miedzynarodowych Kosciolow i mimo, ze to impreza skladkowa, to chcac nie chcac bede musiala sie wlaczyc w sprawy organizacyjne, no i pieczenie ciast, robienie salatek etc...
A w nastepnm tygodniu moja siostra robi parapetowke i zas...impreza! "Kasiu...a upieczesz mi i cos zrobisz dobrego?"
I przyjezdzaja nasi rodzice...
P.S Wlasnie posprzeczalam sie z synem...ma biegunke i nie idzie do pracy... Ktory to juz raz to slysze? Ech! wywala go z kolejnej roboty jak nic!---
Ale dużo fajnych wpisów dzisiaj widzę
Będę po południu kobietki i wtedy odpiszę Wam-teraz idę na większe zakupy z mężem-sama sił nie mam.Po kilku dniach jestem osłabiona jak SabinkaJest jednak już lepiej "zdrowotnie" i na dokładkę waga od kilku dni spada.Suwaczki zmieniłam-na razie uciekam.
Miłego dnia[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]