Dziewczyny jestem tak zmęczona , że wczoraj położyłam się o 19 i spałam do rana
bolała mnie głowa i boli nadal, już jak się przebudziłam to czułam że boli
boli cały przód łacznie z gałkami ocznymi
no a dziś kolejny dzień walki
Dziewczyny jestem tak zmęczona , że wczoraj położyłam się o 19 i spałam do rana
bolała mnie głowa i boli nadal, już jak się przebudziłam to czułam że boli
boli cały przód łacznie z gałkami ocznymi
no a dziś kolejny dzień walki
Dzień dobry
Maniusiu bardzo ci współczuję, to co robisz w tej chwili jest na pewno bardzo męczące i stresujące, tym bardziej jak coś nie wychodzi i trzeba robić to coś po raz kolejny a w dodatku sciagnieto cię z dopiero Co szczerego urlopu...
Dziewczyny co do waszych rozważań na temat zachłanności na życie, chęci uczestnictwa w wielu zajęciach, spotykania się z wieloma ludźmi, chodzenie na spotkania w sprawie pracy, gdy już ma się tę pracę i w ogóle chęć poszerzania własnych już osiągnięty celów, to ja chyba, może przez to, że jestem już od 10 lat na emeryturze mocno przysiadlam i przystopowałam, spoczelam na laurach można by powiedziec, mój apetyt na takie sprawy zdecydowanie zmalał, stałam się taką trochę minimalistka ( może nawet nie troche) i satysfakcjonuje mnie to co jest, to co mam, nie gna mnie do zdobycia czegoś, do zrobienia czegoś nowego, niego...niby mam jeszcze jakieś plany, chciałoby się jeszcze to i tamto zrobić ale na chceniu zwykle się kończy, są plany ale z realizacją gorzej...
A jak już uda mi się coś zacząć realizować to i tak mój słomiany zapał to stopuje...
chciałabym chodzić na jogę, chciałabym chodzić na aqua aerobik, chciałabym więcej nauczyć się angielskiego w domu czy gdzieś na kursie ale to wszystko tylko "chciałabym"
niedługo będę tylko zalegać na kanapie i oglądać telewizję ( jak moja siostra którą tak krytykuję), źle mi z tym ale pomału osiągam taki etap stagnacji i marazmu, nie jest to dobre
wiem, nie jestem jeszcze taka stara ale lata na emeryturze zrobiły chyba swoje, jak człowiek pracuje, wychodzi do ludzi, rozmawia na różne tematy, uczy się czegoś, poznaje nowych, innych ludzi, o różnych swiatopogladach, z różnych środowisk to i sam w jakiś sposób się jeszcze rozwija a jak już się zasiedzi człowiek ( czyli ja) na tej przysłowiowej kanapie to ciężko jest podnieść z niej tyłek... .
Apropo żałowania
Cały czas sobie tłumacze, że nie nalezy żałowac tego co było, tego co mogło byc, bo to się nie wróci...
ale żal mi że nie sklorzystałam tego lata ani razu z darmowej jogi nordic walkingu
można było... ale.... zawsze jakies ale....
wygodne tłumaczenie na usprawiedliwienie swojego lenistwa
no ale się nie wróci
Hej dziewczyny [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Miałam być wcześniej,ale po południu się zdrzemnęłam,a potem chciałam z synem posiedzieć,razem coś obejrzeć,porozmawiać-dzisiaj są jego imieninyNie wiem więc czy na wszystko zdążę Wam teraz odpisać,ale postaram się.
Agnieszko rozumiem i dziękuję...na prawdę dziękuję.Na moim wątku dziewczyna też napisała,że powinnam pozwolić tacie być tam szczęśliwym.Obie macie rację,choć nie łatwo mi to było zrozumieć...nie łatwo pogodzić się z tym,że go już nie ma.Muszę jednak zmienić swoje nastawienie i pozwolić mu odejść spokojnym.Nie będę już wyżalać się na cmentarzu...nie będę mu wypominać,że nas zostawił.Będę do niego mówić o samych dobrych rzeczach.Wiesz co wczoraj zrobiłam po przeczytaniu tego co napisałaś?Wracając od wnuków....nazbierałam żołędzi i kasztanów-tata tak je lubił,zaniosę mu na cmentarz.Ucieszyłby się ,prawda?
Kasiu z wielką przyjemnością czytam wszystko co piszesz o nowej pracy-myślę,że to jest to....że będzie Ci tam dobrze się pracować.A,że wszyscy młodzi?To chyba nie jest problem dla Ciebie,bo Ty w duszy młoda jesteś i na pewno z nimi się dogadasz.Jesteś pełna energii,zapału,życzliwa dla wszystkich.We wzajemnych relacjach nie wiek jest najważniejszy.Ja czasami lepiej się dogaduję z młodszymi niż ze starszymi
Kasiu dziękujęKochana,to nie jest tak,że ja wolę zrezygnować z grzybobrania.Ja po prostu nie mam z kim jechać do lasu-blisko nic nie mamy i zawsze jeździliśmy dalej samochodem.Sama do lasu za nic w świecie bym nie pojechała,bo po pierwsze bym się bała,a po drugie nie mam orientacji w lesie.Tak samo mąż i syn-pogubilibyśmy się...zresztą nawet nie mielibyśmy czym jechać.A brat?Był chyba trzy razy w tym roku na grzybach,ale z kolegą-tamten ma służbowy samochód i tylko 2 miejsca,bo z tyłu siedzenia wyjęte są na narzędzia.Tak to wygląda.Za to wczoraj posmakowałam grzybków świeżutkich.Mąż....z pracy mi przyniósł.Mają tam blisko las i jeden z kolegów w czasie pracy wyszedł i uzbierał trochę,a potem dał mężowi.Udusiłam maślaczki na masełku klarownym z jajkami-pycha
CDN...
Krysiu nie mogę upamiętnić pamięci taty idąc na grzyby,bo nie mam jak,ale zawsze mogę zrobić to inaczej.Parząc na to w taki sposób jak Kasia...mogę to zrobić...grając w karty z mamąA dlaczego?Dlatego,że rodzice namiętnie grali w karty i jak ich odwiedzałam,to graliśmy zawsze w trójkę.Oj....mój tato nie lubił przegrywać
Jak przegrywał,to zaczynał kombinować.Kilka dni temu jak grałam z mamą usłyszałam...kombinujesz jak tata
Mój tata też lubił kwiaty i zawsze przychodząc robił "obchód" mojego ogródka-ten ogród,te kwiaty w nim będą też dla niego.Ciekawe czy spodobałyby mu się ozdóbki jakie teraz powiesiłam w altanie?
Widzę,że jak wrócisz do pracy Agnieszko,to dużo zmian Cię czeka-wierzę,że sobie poradzisz.A wiesz...nie pamiętam czy Ci pisałam,że moja mama była nauczycielką?Głównie polonistką,ale nie tylko.czasami życie wymuszało uczenie innych przedmiotów.
Sabinko dzięki za gratulacje-może dzięki tym spadkom zaskoczę z dietą?Czuję się lepiej...coraz lepiej,ale dojście do formy pewno sporo czasu zajmie.M. nie ma sił na cięższą fizyczną pracę,ale każda pomoc się liczy i co najważniejsze-jest tak jak piszesz-on czuje się wtedy potrzebny.
Do skarbonek?To ile ich masz?U mnie przez chorobę nie wpada maksymalna pula czyli 5 zł,ale i nie zero.Dieta jest ok,choć nie idealna,więc codziennie dwójki wrzucam
CDN...
A u nas powoli część drzew już żółknie np. klony...zaczynają brązowieć i opadać liście na kasztanach...kasztany i żołędzie też masowo lecą-idzie jesień.Żeby to jeszcze tylko była przysłowiowa,piękna polska złota jesień,to byłoby ok...byłoby pięknie.Ale nie...od paru dni jest zimno,brzydko,ponuro,a u mnie od niedzieli prawie cały czas pada
Kasiu ciesz się tą pracą,ciesz się świetną atmosferą i nie wywołuj mi tu przysłowiowego wilka z lasu,ok?Jest dobrze-bardzo dobrze i tego sie trzymaj kochana,ok?Docveń też siebie
Letni dzień?A jaki to jest letni dzień?U mnie ciągle leje-dzisiaj temperatura nie przekorczyła 10 stopni.Od paru dni podpalamy w centralnym,bo zimno w domu jest.Mam nadzieję jeszcze zobaczyć za parę dni temperaturę bliżej 20 stopni.Ech...a tu nas straszą mrozami i zimą podobną,do zimy stulecia.Oby nie.
Zdrowieję
Między innymi...dzięki scorbolamidowiTeż go używam od lat-chciałam neosine kupić,ale trochę się obawiam,bo wspomaga odporność,a to mi nie potrzebne.Przeciwwskaniem są też problemy z nerkami-a czasami je mam.Tak więc u mnie scorbolamid,ziołowy syrop,tabletki na gardło i inhalacje z mucosolvanu.Teraz tylko kaszlę do południa i zaraz po inhalacjach,ale po prostu musi wszystko ze mnie zejść.
Zawsze wolałam kijki czy ćwiczenia z rana czy do południa.Niestety wieczorami po prostu nie mam już sił
Wierzę,że jesteś taka słaba-nieźle ten kaszel Cię umęczył.No i leżałaś parę dni,a ja już nieraz się przekonałam,że łóżko wyciąga z człowieka siły.Sam leżałam w sumie tylko jeden dzień i czasem w kolejne kładłam się,ale maksymalnie na godzinkę-i to czuję się słaba-bardzo szybko się męczę.Sabinko dużo sił Ci życzę-a kaszel może jeszcze długo się utrzymywać po takiej infekcji.Tak mi kiedyś lekarka powiedziała.Jeśli możesz pić zioła,to w aptece dostaniesz mieszankę przeciwkaszlową.
Kasiu z ciekawością przecytałam o Twoich przemyśleniach i z pewnością nie jest to chore.Po prostu tak czujesz-taki masz charakter i na pewno nie Ty jedna.
Żałowanie teoretycznie straconych szans...hmmmm...czy ja tak mam?Nie...raczej nie.I widzisz Kasiu-tu ja mogłabym zapytać czy to nie jest chore?Bo przecież powinnam w sumie wielu rzeczy żałować.Tak jednak nie jest...może kiedyś się zdarzało,ale to jak byłam młodziutką dziewczyną i dotyczyło błahych spraw.Nie jestem zachłanna...nie żyję obawą,że coś mi umknie.Żyję po prostu spokojnie o tyle,o ile to możliwe.....już nie w biegu za czymś.Cieszę się z każdego dnia,z każdej drobnostki i doceniam życie jakie mam...bo jej mam.I tego jednego tylko chcę,właściwie można powiedzieć,że w tym temacie jestem zachłanna-jestem zachłanna na życie...chciałabym tylko jeszcze pożyć trochę.No nic-taka ta Jolinka jest-czasem może dziwna
Kasiu,a może na prawdę ją miał?Myślisz,że zmyślał?Czy to ta praca na zlecenie,która mu się niedługo kończy?Mam nadzieje,że jakoś się ułoży,choć wiem,że nie jest to łatwe w jego przypadku.
Maniusiu paskudny okres u Ciebie-współczuję.
Na emeryturze nie jestem...ale i tak Sabinko jest u mnie trochę podobnie jak u Ciebie-w sumie cieszę się z tego co mam.Kiedyś bardziej w biegu byłam,ale mój stan zdrowia,operacje jakie przeszłam ,niepewnośc co ze mną będzie spowodowały u mnie przewartościowanie pewnych spraw.Tak sobie postanowiłam wtedy,że będę starać się cieszyć nawet drobiazgami,cieszyć dobrymi chwilami.
CDN....
I ostatni wpis...bo godzina nieludzka (Sabinko kochana...no nie krzycz tylko proszę)
Waga spada i to każdego dnia mniej na niej widzę i aż wierzyć się nie chcę i włażę po kilka razy.
Waga przed tygodniem,tuż przed chorobą 96 kg
Waga dziś rano 93.7
Ruszyła jędza !
W sumie jem różnie,bez grzeszków się nie obywa-dziś był to kawałek jabłecznika.Jedyne co,to jem sporo mniej,bo przez zaziębienie,nie zawsze mam chęć.
Witam
pobrane.jpg Dziś już jesienna kawka musi być, bo wszak pierwszy dzień jesieni
Jolinko, dziękuje za Twój obszerny wpis, nie zapomniałaś o żadnej z nas, która coś napisałaGratuluję Ci spadku wagi
, cieszę się, że nie obraziłaś się za moje słowa, ale pamiętam słowa księdza, na pewnym kazaniu w kościele, że nigdy nie będziemy szczęśliwi my i nasi zmarli, gdy wspomnieniami będziemy ich kurczowo przy sobie trzymać. Dopiero, gdy pozwolimy im odejść, a przede wszystkim nie będziemy im wyrzucać, że nas zostawili, znajdziemy spokój- my i Oni
Trzymaj się kochana, bo wiem, jak wielka stratą jest dla Ciebie śmierć Taty. A'propos, ja gram w karty namiętnie, codziennie w internecie, a tego bakcyla zaszczepili mi śp. teściowie,z którymi graliśmy w karty w każdą niedzielę. Teściów już nie ma, ale ja gram w karty codziennie i bardzo to lubię
Sabinko, a nie pomyślałaś o tym, żeby pójść do pracy? Piszę o tym, ponieważ wyobraźcie sobie, że moja mama, która wraz ze śmiercią ojca "straciła" swoje zajęcie, swój obowiązek, postanowiła poszukać pracyPowiedziała, że nic na siłę, ale spróbuje coś znaleźć, bo nie chce spędzić reszty życia na kanapie przed tv i z książką na kolanach. Ja jej bardzo w tym kibicuję i chciałabym, żeby sobie coś znalazła.
Wczorajszy dzień, w którym przejmowaliśmy spadek po ojcu, był bardzo nostalgiczny, ale i zabawny, bo przypominaliśmy sobie najśmieszniejsze powiedzenia mojego ojca, który był mistrzem świata w wynajdywaniu rożnego rodzaju powiedzonek i nikomu nieznanych przysłów. No i objadłam się jak bąk, bo były kartacze, czyli cepeliny, czyli ogromne, pyszne pyzy z mięsemMam je jeszcze dziś na obiad
Kasiu, no, kochana, wiem, że masz nerwy, ale ja z biegunką tez nie poszłabym do pracy
Maniusiu, wiem, że tam teraz Tobą orzą, ale zadbaj o swój wypoczynek
Miłego dnia dziewczyny
edit...
wiedziałam, że o czymś zapominałamJolinko, mam trzy skarbonki, ( to są małe kartonowe pudełeczka z dziurką na wierzchu), ale dziś postanowiłam założyć czwartą
, na dwójkę za picie. To jest moja pięta achillesowa...bardzo mało piję i chcę to zmienić.
Wczoraj nie wrzuciłam dwójki za jakość, ale tez nie wyjęłam, bo było nieźle, choć niezgodnie z zasadami zdrowego żywienia![]()
Ostatnio edytowane przez Agnieszka111 ; 22-09-2017 o 06:33