Wy już dawno spicie,a ja buszuję
Ostatnie dni dużo spałam...po 9 do 11 godzin,to jak na mnie mistrzostwo
Tydzień ciężki był-dużo spraw urzędowych jeszcze związanych z tatą,sporo pracy w domu i jeszcze 4 dni miałam dzieciaczki,a raczej 5,bo i wczoraj były do wieczora.Wieczorami padałam więc już ok.21szej.Teraz tak będzie częściej,bo i wnuki będą częściej-może być,że i pięć dni w tygodniu,bo zacznie zięć trasy na Węgry,a córka tylko tydzień w miesiącu pracuje do 16tej,a tak to do 18tej lub 21szej.Dzieciaki odbieram o 14tej i zabieram do siebie.Dostają obiad(drugi,bo w szkole i przedszkolu też jedzą),potem siadam z Gabi do lekcji,a Szymek bawi się lub ucina drzemkę.Potem jeśli są do wieczora,to zabawa i kolacja.Są grzeczni,ale i tak potem czuję się zmęczona.dobrze,że jeszcze moich panów mam w domu,to też się nimi zajmą.Wczoraj się uśmialiśmy z Szymka-patrzy na nas i naraz słyszymy:wiecie...nie można mówić kurde,bo to brzydkie słowo, można tylko mówić...o kurczątkoMały mądrala-w maju skończył 3 lata,a można z nim już fajnie podyskutować.Za to Gabi ma teraz taki okres,że wszyscy chłopcy są "be" i ciągną dziewczyny za włosy i jak Aga jej powiedziała w Dzień Chłopaka,że składając chłopcom życzenia dziewczynki dadzą im buziaki,to usłyszała : fuj...żadnych buziaków nie będzie,bo chłopaki się...ślinią
Moja dieta...no cóż-choroba minęła i apetyt wrócił.Jest niestety pół kilo więcejĆwiczyć nie ćwiczę,rowerka nie ma-jest tylko bieganie po dzieci i z powrotem,bieganie do mamy,biegiem przy garach i wszystko biegiem.dopiero niedziela dała troszkę odetchnąć,ale też nie leżałam.Poszłam po południu na dwugodzinny spacer.Krysiu pytałaś o pewien mój pomysł na dietę....no ciągle myślę,bo wiesz...kasa.