Wracam do mojego emocjonalnego wpisu sprzed tygodnia.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]...może nie powinnam Wam wtedy pisać co czuję?Ale jak nie Wam,to komu mam powiedzieć co we mnie siedzi,co boli,co cieszy?
Aga nie każdy potrafi rozdzielić obie rzeczy i wiem,że nie jest to łatwe.Kilka lat temu miałam tutaj nieprzyjemności z tego powodu...oj działo się i wiele łez mnie to kosztowało.Dlatego na drugi dzień po tym co napisałam,już tego żałowałam i bałam się zajrzeć na forum,żeby przekonać się jaka była Wasza reakcja.Maniusia na pewno pamięta tamtą sprawę.....Zaprzyjaźniłam się tutaj z młodą dziewczyną-oprócz pisania na forum,dzwoniłyśmy do siebie raz-dwa razy w tygodniu.Przyszedł taki okres buntu przeciwko diecie...zrobiłam wpis podobny do tego tutaj,o braku samoakceptacji itp.Po tym wpisie rozmawiałam z nią przez telefon i nic mi nie napisała-za to na moim wątku owszem.Zdrowo mi się dostało-przeczytałam,że nie wiem co chcę,że mam męża co na rękach by mnie nosił,że mam fajnego syna,córkę i w ogóle kochającą się rodzinę,a ja marudzę i jęczę ....i dalej w tym samym stylu.Zabolało mnie to-bo czemu mi tego przez telefon nie napisała?Dziewczyny na wątku stanęły w mojej obronie,co Sylwię rozzłościło.Zadzwoniła... i to co wykrzyczała dopiero mnie zabolało,bo usłyszałam,żebym nie zapomniała,kto zorganizował pomoc dla nas jak syn zachorował.Wypomniała mi to na co nie miałam wpływu,bo ja o pomoc materialną nie prosiłam.Zaczęła przeklinać,więc rzuciłam słuchawkę.Byłam gotowa oddać kasę,że nie wiedziałam ile i komu,a dziewczyny powiedziały,że nic nie przyjmą.Wierzcie...odchorowałam tą sytuację i dlatego czasami ciężko mi napisać co czuję "do siebie",bo wraca tamta sytuacja.
Aga...szkoda,że wtedy nie wsiadłaś w samochód i nie przyjechałaś....szkoda,że daleko masz do mnie,bo wtedy potrzebowałam po prostu przytulenia,może potrzymania za rękę,może wspólnego milczenia.Wsparcia zawsze będę potrzebować,bo wbrew pozorom słabeusz ze mnie[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]