Witam Załącznik 41327
i dla wszystkich
Załącznik 41328
Wersja do druku
Witam Załącznik 41327
i dla wszystkich
Załącznik 41328
Gruszko, ale tam na końcu martwego ciala każą wstać, a ja chcę usnąć :mdr::rofl:
W tym tygodniu zgubiłam 1,4 kg, czyli poszło to, co przybrałam w święta i jeszcze trochę...i tak kręcę się w kólko Załącznik 41330
Dzien dobry wszystkim!
Agnieszko gratki, ze tak czy owak potrafisz w jakis sposob sie zawziac i w tydzien zrzucic nadbagaz... Nie wszystkich na to stac.
Zastanawiam sie czy zrobilas to kosztem drastycznego obciecia kalorii czy tez podwojona dawka ruchu? Ale jakbys tego nie robila to efekty sa! I to jest najwazniejsze!
Ja natomiast stoje w miejscu. I drepcze nogami. Niby sie troche "odchudzam", ale bez rezultatow...:bad:
Nie objadam sie. Nie stronie od ruchu codziennego, wczoraj np przez godzine pracowalam intensywnie sprzatajac pod moim balkonem, gdzie od jesieni nagromadzilo sie lisci i roznego smiecia, ze az mi pot po tylku lecial. Potem bylam jednak na proszonej kolacyjce i bilans sie wyrownal!:arf:
Ech zycie...
http://www.pozytywniej.pl/upload/d27...d083db2917.jpg
Kasiu, w tym tygodniu jest to na bank wynik powrotu do pracy, a więc koniec z podjadaniem podczas kilku godzin w ciągu dnia, bo poza wtorkiem, gdy w pracy jestem prawie 10 godzin, nic do pracy nie biorę i dużej dawki ruchu, bo oprócz prawie codziennych kijków, chodzę na pieszo- 5 km w dwie strony do pracy ( oddalam na razie Kubie samochód żeby się wprawiał). Gdy ok. 16- 17 wracam ze szkoły do domu, to zjadam tylko coś lekkiego, bo o 18 wychodze na kijki, a z pełnym brzuchem źle się chodzi. Gdy wracam z kijków, to jest już ok 19.30-20, a o tej godzinie już nic nie jem, bo potem nie mogę usnąć...i tak zleciało :D
Kasiu, mówisz, że proszona kolacja zniweczyła Twój cały tygodniowy trud, i nawet intensywny ruch nie pomógł. ..Wlaśnie o takich sytuacjach na pewno mówiła Ci dietetyczka. W końcu musisz się na coś zdecydować.
Poprzedni rok, gdy intensywnie chudłam, pamiętasz- nawet na imprezach siedziałam głównie nad wodą z cytryną. To dało rezultat. Teraz pozwalam sobie pogrzeszyć w takich sytuacjach ile się da, i waga kręci się w kółko. Pomyślałam sobie, że koniec z tym. Chce jeszcze parę kilo schudnąć, więc znów na jakiś czas odpuszczam sobie używanie w czasie imprez.
Do Wielkanocy, nie ma mowy o jedzeniu na imprezach. Przed, lekka kolacja, a u kogoś- kawa, herbata, woda, płaszcz. trudno...
Witajcie, kawka niestety jednak nie dla wszystkich, ale i tak przysiadam :wink2:. Muszę pomyśleć nad jakimś wymiennikiem do śniadania, bo M poszedł po pieczywo i wrócił z niczym. Zagapiliśmy się dokładnie oboje :mdr:.
Agnieszko gratki! Nawet, jeżeli jest to gonienie w piętkę, to i tak oznacza dużą samodyscyplinę.
Kasiu, jakby tak się przyjrzeć, to też kręcisz się w kółko, czyli podobnie jak Agnieszka. A to znaczy, że w zasadzie mniej więcej trzymasz swoją wagę. Pytanie więc, czy rozpatrywać to w kategoriach sukcesu czy niepowodzenia? Mimo wszystko stawiam na to pierwsze :). Tym bardziej, że pozbawianie się przyjemności czy towarzystwa odbierałabyś jako karę, więc taka opcja raczej zupełnie nie wchodzi w grę.
Niedługo przyjeżdża synu, więc życzę już tylko miłej soboty wszystkim.
Dzień dobry dziewczynki :)
Agnieszko ja tez żeby nie poddawać się złym myślom i nastrojom powinnam więcej wychodzić i często tak właśnie robię - np. do galerii handlowej, do sklepu gdzieś daleko piechotą, na długi spacer, dzwonie do kogoś żeby pogadać o przysłowiowej dooopie Maryny:p ale jakoś ostatnio tak jak napisałam ogarnął mnie jakiś marazm i nawet wychodzić mi się nie chce i tak się kiszę we własnym sosie :beurk:
już nie raz stwierdzałaś, że jesteśmy do siebie podobne, pewnie cos w tym jest tylko dlaczego nie mam chociaż połowy twojej samodyscypliny w odchudzaniu??? gratuluję zgubionych 1,4 kg - jesteś wielka:great:
Gruszko porterka dawno nie piłam, muszę kupić na następne spotkanie z moją piwną koleżanką a pozycja trup fajna tylko że po niej, po skończonej sesji jogi powinno się wstać:mdr: ale może by spróbować tej pozycji już w łóżku??? u mnie na pewno nie pomoże bo z bezsennością zmagam się od lat chyba 20:cry: ktoś kto tego nie poznał na swojej skórze to nie do końca to rozumie, to nie problemy ze snem co jakiś czas jak ma większość z nas, to poważny problem zakłócający normalne funkcjonowanie:cry:
Krysiu Tadeusza Wożniaka bardzo lubię, nawet byłam kiedyś na jego koncercie i tę piosenkę też oczywiście lubię ale obawiam się, że na moje problemy jest ona za słaba:mdr:
Kasiu no właśnie, problem u ciebie to to ucztowanie bo w tygodniu potrafisz się jakoś upilnować a na imprezkach niestety nie, pamiętam naszą Agnieszkę która ugościła nas po pańsku a sama siedziała przy pustym talerzu, no i ma efekty a my się bujamy:p
Teraz Agnieszka znowu postanowiła nie podjadać na imprezkach i na pewno co postanowiła to i zrobi a my postanawiamy coś i na postanawianiach się kończy, przynajmniej ja tak mam.
Krysiu no to śniadanko będzie bez chlebka? oj gapy z was gapy skoro chlebek to podstawa śniadanka u was no ale mam nadzieję, że na inne posiłki macie cos do jedzenia i nie będziecie spędzać całego dnia na jakichś zamiennikach:mdr:
Wiecie,na zajęciach jogi to okrutni ludzie są,każą po relaksie wstawać i iść do domu:cry::bad:No ale oni w pracy są i też chcą ją kiedyś skończyć:rofl:
Pisałam o tym trupie,bo mnie pomaga takie całkowite rozluźnienie calego ciała łącznie ze środkiem głowy.
Ze 20 lat temu byłam na lekko nawiedzonych,2 dniowych warsztatach i tam poznałam trening autogenny Szulca.Brzmi skomplikowanie,ale to właśnie nauka jak osiągnąć pozycje trupa i pozwalają nawet potem sobie pospać:)
Nie chcę powiedzieć,że to jakiś cudowny środek na wszystko,tylko że mnie doraźnie pomaga:)nawet na jajka na kolację:wink2:
Dzisiaj jestem w 7 niebie,bo właśnie wróciłam z roweru:love:Całe 14 km,jest postęp,bo w Nowy Rok było 11:)
I rozciąganie.Zawsze mi się wydaje,że to rozciąganie po rowerze na powietrzu idzie mi zupelnie bez trudu.Jak próbuję w domu bez wcześniejszej jazdy to jest to prawdziwa walka z oporem materii własnej:pA poza tym czuję się jakbym nad morzem zostawiła z 5 kg:yipi:
U nas wszędzie na sklepach takie wielkie kartki,że nie dali zapomnieć...To co ?Naleśniki?Domowe buleczki?
Nieważne co się pije,najważniejsze że jest się do kogo przysiąść:)
Agnieszko
wiem,że jesteś dumna ze swojego osiągnięcia,ale dla mnie to ślepa uliczka i raczej ostrzeżenie,żeby nie iść tą drogą.
Piszesz,że przytyłaś w święta,a jak pamiętam twój wpis,że właściwie jesz "normalnie" tylko w Wigilię,a potem to już minimalnie i kijki....
Jak wiecie śledzę różne publikacje na temat jedzenia i jego wpływu na nas.Bo ciągle mam nadzieję,że znajdę taki zdrowy,złoty środek i na dobrostan i na urodę:)
Jedno do czego mnie mobilizujesz to nie podjadanie.Mnie to właśnie gubi....
Mityczni "naukowcy" mówią,że w naszym wieku wystarcza nam w zupełności 1700-1800 kcal,a jeśli sporo się ruszamy to 2000.Ja przy 3 posiłkach łącznie do 2000 i ruchu chudnę:)I będę dążyć właśnie do tego.bo już taka ilość jedzenia codzienie to wyzwanie.A mam wrażenie,że ty jesz tyle ale przez 2 dni....
Oczywiście trzymam kciuki za to,żebyś osiągnęła swój cel,ale metody poprzeć nie mogę.
Gruszko podoba mi się zdanie "nieważne co się pije, najważniejsze, że jest się do kogo przysiąść" :mdr::p
wielkie gratulacje za rower i rozciąganie po rowerze, 14 km to bardzo daleka trasa, przynajmniej dla mnie ha ha :)
No ale ty tyle jeździsz, Agnieszka chodzi z kijami podobne dystanse, pięknie:) a ja taki kanapowiec się zrobiłam:p
Wczoraj w bibliotece wypatrzyłam poradnik "Przestań się przejadać" - kolejny ale przejrzę, może czegoś nowego się dowiem:beurk:
a poza tym wypożyczyłam też książkę "Smakoterapia" - kuchnia roślinna bez nabiału, glutenu i cukru", mnóstwo fajnych przepisów, autorka ma też bloga - smakoterapia.pl, właśnie oglądam, polecam tym zwas które nie znają a chcą jeść zdrowo :)