hej.........
hej.........
Ostatnio edytowane przez Jolinkaa ; 15-08-2018 o 23:08
Witam po długiej nieobecności na forum, ale jako osoba dokładna, wymagająca od siebie(od innych też) uważałam za konieczne zapoznać się z wpisami powstałymi kiedy miałam przerwę w łączności.Nareszcie doczytałam wszystko i Celownik i Zawzietaski i Apkę.
No łatwego usposobienia to Wy/My nie mamy. Byłam już parę razy w "oku cyklonu" i wiele wątkowych zawirowań przeżyłam , ale tak łatwo palnego materiału jaki jest tutaj to ze świecą szukać.
Ale to dobrze, ciągłe słodzenie i zgadzanie się każdego z każdym byłoby po prostu nudne .
Dziwi mnie jednak takie długie rozpamiętywanie i rozdrapywanie ran.
Mnie zwykle ponosi temperament, strzelam z biodra bez zastanowienia, czasami wzniecę pożar i muszę przepraszać, czasami się nie uda odpracować swojego "wyszczerzenia się", ale nie lubię żuć za długo jednej sprawy. Zycie jest takie krótkie i sprawy i kłótnie czy nieporozumienia dnia wczorajszego lubię zostawiać za sobą.
Ja po przyjeździe z Albanii dowiedziałam się, że zmarła 59 letnia koleżanka, która jak odchodziłam na emeryturę miała być następną, miała odejść w sierpniu.Niestety rak skosił ją w 6 miesięcy.Pracowałyśmy na jednym piętrze, ona też miała ukochanego kota.Nie wiem czy ktoś się zajął jej kociczką. Ech Lidka przecież "Tego się kotu nie robi".
Tutaj wsadzę palec pod budkę , ja też jak zacznę to nie znam uczucia sytości.
Byłam dzieckiem niejadkiem, które na siłę było pasione, dostawało syropek na apetyt i w końcu całkowicie miało rozregulowany system głodu i sytości.
No i w okresie dojrzewania poszło mi w tłuszcz, zrobiłam sie grubasem, któremu trudno było na WF-ie, nie lubiłam ruchu, tańca, wchodzenia na góry(a jeżdziliśmy ciągle w Tatry).
Dlatego najbliżej mi w moich odczuciach do Agnieszki i Gruszki. Czuje sie dumna, że udało mi sie zrzucić nadwagę, że teraz jako 65 latka mam wagę z III LO(wtedy to było dużo, ale teraz to jest mało). Lubię wyrzeczenia, niedojadanie daje mi endorfiny szczęścia, za diabła nie rozumiem dylematów Kasi , ale na tyle ją kocham, że jej nie biję , ani nie strofuję jak co jakiś czas, nawet dość często się nad sobą żali "co ja komu zrobiłam".
Chwilowo (mimo, że za dwa tygodnie mam chrzciny Antosia) nie mam parcia na odchudzanie. No może jeszcze za dobrze wyglądam, bo nie odbiłam mocno od 70, ale ten moment nastąpi.Ale sobie na niego spokojnie zaczekam.
No na ten wiatr w żagle jak Jola to nazwała.
No ale Krysia pytała o wrażenia z podróży.
Albania i pobyt w Durres(drugie co do wielkości miasto Albanii, największy kurort) bardzo mi się podobały.
Mnie ze znanych kurortów przypominało też nad Adriatykiem położone Rimini, koleżance Niceę. Piękne szerokie piaszczyste plaże, kurort dla małych dzieci(i osobników jak ja słabo pływających) bo morze płyciutkie i cieplutkie jak rosół.Tam była codziennie burza, a temperatury jak ostatnio u nas 27-30 stopni, tylko klima w hotelu. Kuchnia smaczna, nawet bardzo, hotel maleńki 40 pokoi, sami Polacy.Tubylcy życzliwi, schludnie w otoczeniu hoteli, milej i czyściej niż w Grecji. Bardzo tanio w restauracjach i sklepach, no tak 1/2 cen w Polsce.
Owoce którymi sie zachwyciłam to były figi.
A tak a`propos owoców ja uwielbiam arbuzy i melony. Melony najbardziej lubię spożywać z piwem. Nawyk z Ukrainy.
Polecam Albanię na odpoczynek, najlepiej w opcji tydzień objazdówki i tydzień stacjonarnie.
No powiem wam jeszcze, że byłam dzisiaj na działce.
Ze smutkiem obejrzałam wypaloną trawę i bujne chwasty.
Pan doktor zabronił klęczeć i kucać(w większych ilościach), no troszkę go nie posłuchałam , ale bałam się przedobrzyć, bo jak jest lepiej to oby tak zostało.
Kończyłam łatanie dachu woliery. Mam wrażenie, że to chyba jednak siatka pęka, a nie zwierzęta ją drą.Powiązałam, pocerowałam, a dzisiaj nowe dziury odkryłam. Martwię się o bezpieczeństwo kociamberków.
Wczoraj zebrałam się na asertywność i jak siostrzeniec mnie odwoził do domu po wizycie u nich wyartykułowałam prośbę o zawiezienie mnie z kotami i bambetlami na działkę.
Powiedziałam mu, że taksówkarz mnie zawiezie, ale mi rzeczy z piwnicy nie powynosi i na działkę nie wniesie.
W końcu ja jestem na ich każde życzenie do pomocy to o 2 kursy samochodem mogę prosić,raz na, a jesienią z działki.
A teraz o małym Rychu, ponieważ ja muszę brać zastrzyki u siebie, Małgosia, u której jest, wzięła dalsze zwolnienie na rwę barkową i czeka na mój przyjazd na działkę. Mały jest 2 razy większy niż go pamiętałam, ale je jeszcze przez smoczek.
Trzeba go będzie nauczyć lizać i jeść pokarm stały.
Wymyśliłam, że jej syn(budowlaniec) zrobi u mnie kojec dla malucha(bo woliera ma za duże szpary w panelowym płocie).No bo ile może biedak żyć w kontenerku, rośnie, musi zacząć dobrze chodzić, wspinać się , sam trafiać do kuwety.
Mnie po poprzednich robotach zostały dwa panele 160x250, jak je dociąć do takiej balustrady i przywiązać siatkę na krety(tania) to mały nie wylizie. A tak sobie myślę, że to nie pierwszy kociak na" tymczasie" jaki się na działkach może zdążyć. Niech mam lokal na odchowanie, jak już umiejętności doskonalę.
Ona chce wrócić do pracy więc syna nagna, a ja będę miała konstrukcję bez płacenia.
Samego trudu nadzorowania i karmienia kociaka nie boję się bo to sama rozkosz takie kociątko.
Ryśkowi klapnięte uszka (myślałam, że jest jakiejś dziwnej rasy) wstały, szczurze łapki porosły sierścią, ma 4 białe skarpeteczki i jest bardzo urodziwy, prawie jak mój ukochany Książę Szarlotuś(nie ma drugiego tak cudnego kota na świecie).
Pojutrze będę na działce i zrobię Ryśkowi zdjęcie.
PS Nadal jest zakochany w tej ciepłej butelce po piwie, usypia przytulony do niej grzbiecikiem albo depcze łapulkami jak mamę.Biedna sierotka, moje to chociaż rodzeństwo do przytulania miały.
Część o kociaku skopiowałam z postu na Celowniku ale myślę, że się nie pogniewacie, oczka mi się kleją.Paaaaaa
pobrane (1).jpg
Wtorkowe dzień dobry
- ja tego nie robięani w życiu realnym, ani tu, stąd mój niedawny pełen złości wpis na powracanie w kółko do tego samego.
W naszym kółeczku są same indywidualności, każda z dużym potencjałem intelektualnym, więc często nie zgadzamy się z czyimś zdaniem, co stanowi silne podstawy konfliktów.I później wszystko zależy od tego czy potrafimy uszanować czyjąś odmienność czy nie, czy potrafimy odpuścić czy nie,zapomnieć, wybaczyć. Moim zdaniem, niepotrzebne są próby bronienia kogoś przez osoby trzecie, bo to również rodzi konflikty tylko już wtedy między więcej niż dwiema osobami. Co innego zgadzać się lub nie z czyimiś poglądami, a co innego bronić innej osoby,( bo z reguły znamy wtedy tylko jeden wpis na forum, ba czasem jedno zdanie) szczególnie w słowie pisanym, i szczególnie osobę inteligentną, i szczególnie wśród osób inteligentnych, które potrafią czytać między wierszami![]()
No i teraz, jak znam życie, kilka z Was się ze mną nie zgodzi, tylko jak już na pewno to zauważyłyście, mnie to zupełnie nie przeszkadza. słucham i analizuję, ale robię swoje
Jolinko,całkiem miły ten Twój jadłospis
Powiem Ci Teresko, że zachęciłaś mnie do planowania podróży w kierunku Albanii, tym bardziej, że byłam w Rimini i Nicei, więc jeśli jest tam podobnie, a ceny niższe, to czemu nie. Oczywiście nie w najbliższym czasie- remont, ale wpisałam Albanię na moją listę
Dziś mam pogrzeb koleżanki
Udanego dnia wam życzę .
Ostatnio edytowane przez Agnieszka111 ; 26-06-2018 o 06:28
A tak w ogóle, to uważam, że że w kwestii charakteru i usposobienia, to dobrze jest być takim człowiekiem, żeby innym ludziom było z nami dobrze ( oczywiście z zachowaniem zdrowego rozsądku, asertywności i odrobiny egoizmu) , ale w kwestii wyglądu, to głównie my sami mamy dobrze się ze sobą czuć.
Dzien dobry!
A wlasnie, ze nie! W pelni sie z toba zgadzam Agnieszko!
Rowniez bowiem jestem zdania, ze tzw "bronienie" osoby trzeciej rodzi niekiedy jeszcze wieksze konflikty. Nie mniej jednak sama musze sie uderzyc w piers, ze czesto gesto nie potrafie sie przed tym powstrzymac. Ale mysle, ze broniac drugiej osoby, tak w glebi serca to bronimy wtedy i swego wlasnego stanowiska, do ktorego z jakichs tam powodow nie chcemy sie przyznac.
Bywa jednak i tak, ze ktos dotyka swym wpisem bliska nam osobe i reagujemy tak jakby to bylo nasze dziecko... A przeciez to nie dziecko, tylko dorosly czlowiek, ktory potrafi sie zazwyczaj bardzo dobrze sam obronic.
Nie mniej jednak bylo mi wczoraj bardzo milo, gdy Madzia rozpoznala moje wlasciwe intencje i poparla me stanowisko.
Bo przeciez ja nikomu nie chce dokuczyc, ze biega, kijkuje czy cwiczy.
Moj wpis byl raczej przejawem rozgoryczenia, ze mi sie juz nie chce "chciec". Szczegolnie gdy slysze wokol, ze zycie jest takie kruche i wszelkie ograniczenia mego hedonizmu jawia mi sie wtedy takie bezsensowne.
No ale rozumiem, ze wiele z was widzi to inaczej i wrecz czerpie radosc i dume wlasnie z tego "panowania nad swym cialem"...
Dobrego dnia dziewczyny! Powodzenia w waszych wszystkich dzisiejszych przedsiewzieciach!
![]()
Kasiu, zgadzam się generalnie z tym co napisałaś,ale
tu, madzia pisząc o tym, że napisałaś szczerze, otwarcie ...itd, chcąc nie chcąc napisała, że my pozostałe piszemy nieszczerze...itd. Pewnie nie miała takich intencji, ale tak to wyszło, stąd moja prośba do niej o brawa
Dlatego uważam, że bronienie kogoś, to jednocześnie troszkę szturchnięcie innych, często Bogu ducha winnych, którym dostaje się niejako rykoszetem.
A ja siedzę w urzędzie w kolejce do wyrejestrowania samochodu . Ale tu czas inaczej płynie. Panowie szanują swoją pracę i się absolutnie nie spieszą. A mnie szlag trafia. Byłam 4 w kolejce a czekam 30 minut a są 2 stanowiska. Zaraz coś mnie trafi
U mnie sprawy urzędowe sa na mnie zrzucone, głownie dlatego, że Artur pracuje w takich godzinach, że musiałby wolny dzien brac, żeby cos załatwić, a wiadomo, u niego dzień wolny jest niepłatny, u mnie owszem, a większość spraw uda się załatwić przed praca, jeśli nie ma kolejki lub z lekkim spóźnieniem, co mogę odpracować pracując 15 minut dłużej. no i dziś mi się wydawało że nie ma kolejki.....