Małego Rysia zabrać ma dzisiaj pani z fundacji Niechciane.
Pytacie się dlaczego nie puszczam wolno no to kwestia trudności z utrzymaniem kota w pobliżu domu i ilości niebezpieczeństw.Moje są wychowane z ludzką matką, a więc zupełnie nie nauczone polowania, niebezpiczeństw i sposobów unikania.
Są kastrowane więc każdy dziki kot z terenu działek taki zwierzęta dominuje.Zagubione nie znajdą sobie same pożywienia, chowane pod kloszem z rodzeństwem nie wygrają walki.
Gdy za wysoko wejdą na drzewo nie umieją zejść.
Mam pierwszą działkę z dwoma ażurowymi płotami i pustą drogą wiodącą do bazy samochodowej wodociągów.To odludzie więc te jadące do awarii samochody pędzą z dużą prędkością i hałasem. Przestraszony kot reaguje albo wciśnięciem się w ziemię często na drodze jazdy lub w ostatniej cjhwili na oślep prawie z pod kół startuje i ginie.
Mam koleżankę, która średnio co dwa lata szuka nowego kota.
Moja siostra straciła kilka bo stołują się u niej okoliczne bezdomne i niektóre własne bo przygarnęli ciężarną kotkę.
Za dużo widziałam rozjechanych, słyszalam o konających godzinami w rowach.A na dzialkach są trutki na nornice, krety i są lisy.W mojej okolicy to one regulują populację wolno żyjących kotów.Teraz lisy mają młode.
Eli mojej koleżance z działki obok właśnie ktoś przetrącił starą i bardzo płochliwą kociczkę.
Nie nie popieram rozmnażania i puszczania kotów wolno.