wszystko inne już zrobiłam, nie ma wyjścia muszę się brać za te korekty, choć ciało i dusza krzyczy : NIEEEEE
Wersja do druku
wszystko inne już zrobiłam, nie ma wyjścia muszę się brać za te korekty, choć ciało i dusza krzyczy : NIEEEEE
Maniusiu
jestem duchem z tobą,stale wyszukuję powody żeby odłożyć sprzątanie...I całą sobą krzyczę nieeeeeeeee:cry:
Dziś jeszcze mam sensowny powód,urodziny mamy,robię jej różne pyszności i to w końcu jest ważniejsze:)Ale nie chce mi się sprzątać:p
Dzięki temu siostrzenica ma nowe ciuszki, jeden materiał leżał 3 lata.
Można powiedzieć,mistrzostwo świata w wynajdowaniu innych zajęć:p
I na szczęście jestem w pracy:)
Ha Ha Gruszko, tyś mi siostra, ja tez wszystkie zaległości porobie wtedy kiedy mam takie nielubiane zadania, no chyba, że termin konkretny jest to nie ma wyjścia
ciao. no to ja dzisiaj tez powiesze obrazek na scianie....jestem przekonana o prawdziwosci tego powiedzenia.
a potem wezme sie za pomidory z ryzem tzn. wrzuce ,Wam drogie kolezanki ,tutaj przepis...( tylko dla odwaznych)Załącznik 42253
Madziu bo ja czekam i czekam na ten przepis...
a świeże pomidory z rynku mam
Hurra Agnieszko! Wielkie gratki i uściskaj od ciotek tego swojego chłopaka :happy:.
Dopiero co przypomniałaś mi, jak przeżywaliśmy podobne dylematy kilka lat temu. Tak dokładnie to właśnie było. Ale masz rację - obyśmy tylko takie dylematy miały w życiu.
Maniusiu, a teraz czekamy na Martę i jeszcze Agnieszkową W-wę. Współczuję tych perturbacji ze sprawozdaniami i klientami. Mam nadzieję, że już ok?
Kasiu, najlepsze życzenia dla córki i pisz, jak poszły jej egzaminy?
Gruszko, najserdeczniejsze życzenia dla Mamy! A siostrzenicy powiedz, że ma się super!
Madziu, czy już pisałam, że zazdroszczę koncertu? :) Aż sobie dla ukojenia duszy trochę też posłuchałam ;). A gdzie ten tajemniczy przepis :confused:
Kasiu, nie wiem dlaczego pomyślałaś, że zniecierpliwiłaś nas swoją emocjonalnością :confused:. Przecież jesteś taką naszą emocjonalną Kasią i taką Cię lubimy i akceptujemy. To, że czasami myślimy i reagujemy inaczej na różne sytuacje, nie ma żadnego wpływu na ocenę i lubienie Ciebie.
Pytasz dlaczego „nie tak i nie tu”. Dziewczyny już do tego nawiązały, ale myślę, że wpis Joli i brak reakcji Gruszki są tu wystarczającą odpowiedzią. A jeżeli już miałby być wykonany jakiś ruch, to Wrocław przed nami. Przykro mi, że Cię zawiodłyśmy i przykro mi że nie czujesz się zrozumiana. Zastanowiło mnie też owo więcej, które się o nas dowiedziałaś - trochę pesymistyczne? Piszesz o potrzebie wybudowania muru wokół siebie. Ale po co Kasiu? Bo konflikt? Uważasz, że on dotyczy nas jako grupy, a ja uważam, że na ten moment już nie. I że nie powinnyśmy się więcej mieszać. Pewnie, że bardzo bym chciała, abyśmy wszystkie były ze sobą w dobrych relacjach, ale skoro niewiele mogę zrobić, to nie ma sensu dalej w to wchodzić. Pozwoliłam więc sobie na zaakceptowanie tego, co jest. A to oznacza akceptację nas wszystkich z całym bagażem dobrych i tych mniej dobrych emocji. I tak - czuję spokój. To co miałam powiedzieć, powiedziałam już wcześniej w różnych naszych rozmowach, a teraz uważam, że resztę trzeba zostawić czasowi i dziewczynom. A jeżeli będą potrzebowały naszej pomocy, to dadzą znać, ale wtedy to już będzie zupełnie inna historia.
Krysiu napisałaś to co i ja chciałam napisac tyle że mi to gorzej wyszło, więc się podpisuję
Ot i mądrego dobrze posłuchać :money:
Dzięki Krysiu, już go uściskałam i już dużo spokojniej czekamy na jutro
Taaa … :no:
Filmik dalej w trakcie oglądania. Zrobiłam przerwę, bo potrzebuję chwilę na zastanowienie. Nie mniej nawiązuję do tematu dietek. Temat zaczął się niedawno przy wieczornej herbatce, ale mnie wyskoczyła nagle pilna pisanina o której zapomniałam i nie mogłam Wam potowarzyszyć. Wspomniałaś Agnieszko o swoich obawach przed naszą reakcją na Twoje jedzenie. Nie podejrzewam, żeby czyjekolwiek uwagi były jakąś świadomą krytyką. To była chyba raczej próba wyrażenia swojego niepokoju. Myślę, że teraz masz dużo dystansu do tego i nasze uwagi nie stanowiłoby już większego problemu. Zastanawiam się Gruszko nad tą modyfikacją Mosley’a o której wspominasz. Ciekawa jestem, co z tego wyniknie, jeżeli zdecydujesz się wytrwać ten miesiąc. Czekam jak najbardziej na sprawozdania. Wydaje mi się tylko, że gdzieś kiedyś czytałam, że w dni postne nie powinno się przekraczać 600-800 cal. Jestem teraz na rozdrożu. To trochę tak, jak u Nosowskiej.
Kasiu, wspomniałaś o niej, no i też miałam okazję przeczytać, chyba w onecie, fragment jej książki. Trochę bardziej zatrzymałam się jednak nad tym kawałkiem: „Czy próbowałam schudnąć? No, kurde, jasne, że tak! … Byłam na diecie nieskończoną ilość razy. Przechodzę na nowe diety razem z innymi babkami. Wiele z nich osiąga świetne efekty, ale ja jestem zawsze w tej grupie, która poległa. Zauważyłam ciekawą prawidłowość. Kiedy zaobserwuję odwrót wagowej wskazówki z pozycji alarmowych, odczuwam coś na kształt paniki. Dziwny lęk przykrywa chwilową euforię i nakazuje mi napaść na lodówkę. Rozkaz jest wyraźny, nie mogę go nie wykonać. Nadrabiam utracone kilogramy, a wraz z nimi pojawia się ulga i spokój. Też chwilowe, bo potem ta filigranowa istota, jaką jestem w rzeczywistości, zaczyna popiskiwać głośniej i głośniej, aż w końcu wrzeszczy: ‘Co ty mi rooobiiisz?!’. I od początku”
No właśnie. Tak, jestem na rozdrożu. Idę dalej oglądać filmik.