Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Tereniu, musze trochę uzupełnić swój wpis – nie udało mi się zachęcić dzieci do czytania tego, co ja lubiłam, natomiast miłość do czytania zaszczepiłam (a właściwie zaszczepiliśmy) im jak najbardziej :money:. Są zdecydowanie czytaczami :). Fajnie, że to samo udało Ci się w przypadku siostrzeńca.
Co do jedzenia podczas naszego spotkania to nie mam pojęcia i absolutnie się dostosuję. Zazwyczaj chyba tylko na obiad chodziłyśmy na miasto :confused:. To, co na pewno pamiętam z zeszłego roku, to pyszności przygotowane przez Gruszkę :D.
Rzeczywiście trudno nie przyznać Ci racji, że większość diet pomaga, gdy człowiek trzyma się w ryzach. Rzecz w tym, żeby natrafić na taką, przy której będzie się chciało te ryzy trzymać :arf:.
Najtrudniej jednak pogodzić się z tym, co tak klarownie napisałaś. Niestety prawdą jest to, że komórki tłuszczowe, które sobie wyhodowaliśmy, nie zanikają :(. I co gorsza nie poddają się, gdy je odchudzimy :arf:. Robią wszystko, żeby znowu się zapełnić. W efekcie nasze starania o wagę to ciągła walka z nimi :cry:. Niestety jeszcze później niż Ty zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam ze swoim ciałem i zdecydowanie ponoszę teraz konsekwencje tego :(.
1 załącznik(ów)
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Świąteczne dzień dobry :)
Załącznik 42423
Teresko, z wieloma rzeczami zgadzam się w Twojej wypowiedzi :)
Ja taką decyzję, że teraz albo nigdy podjęłam dwa lata temu. Wiem co otyłość i bezruch dokonał z moim ojcem.
Nie przekonywały mnie twierdzenia, że już nie warto, że się nie uda itd.
Tylko, że ja podjęłam metodę szybkiego cięcia. Zawsze dziewczynom na wątku powtarzałam, że ja chcę być szczupła już teraz, a nie za dziesięć lat. Nie interesuje mnie powolne chudnięcie kilogram na miesiąc, bo mnie to demotywuje. Odchudzałam się więc być może niezbyt racjonalnie, bo jadłam dwa posiłki - ogromne, dochodzące do 1000 kcal śniadanie i kolację w granicach 200 kcal, dwa razy dziennie chodziłam na 8-9 km kijki, ale skutecznie i jak się okazało, to tez może być odchudzanie bez jojo. :)
Trwało to pół roku, zgubiłam 15 kg.
Do ubiegłego roku starałam się tę wagę utrzymać. Udało się. Przytyłam przez te prawie dwa lata tylko 2 kg, więc nie było jojo.
Teraz walczę o zgubienie ostatnich 5...i jest znacznie trudniej. Podjęłam walkę jakieś pół roku temu, i co trochę zjadę, to nabieram, stoję wiec w miejscu.
Przyczyn jest kilka
drastyczne odchudzanie wcześniejsze
niechciejstowo
beznadziejne diety, których się podejmowałam
i jeszcze kilka innych by się znalazło
Teraz jestem w fazie bezdietowej- dziś dziewiąty dzień.
Jem zdrowo, nie unikam niczego, ale wybieram dobre tłuszcze, ryby, kasze,orzechy, warzywa i owoce, odrobinę mięsa. Pieczywo i owoce tylko rano.Kalorie w granicach 2 tys.
Po pierwszych dwóch dniach waga się podniosła, następnie stanęła, a dziś po raz pierwszy odrobinę spadła.
Znów dołożyłam dużo ruchu- rano jest 20 km rowerem, wieczorem 9 z kijami. To sporo, ale uwielbiam to fizyczne zmęczenie i mogę wtedy przenosić góry.
Chcę jeszcze schudnąć 5 kg i teraz spróbuję zrobić to inaczej. Ale jeśli waga na długo zatrzyma się na wadze 65 kg, a nie 63 tak jakbym chciała, to przestanę walczyć, bo widocznie tak będzie musiało być. Lubię to jak wyglądam już, więc za kilka kilogramów będzie mi się to podobało jeszcze bardziej.
Dziś jedziemy z Adelcią do hotelu, w którym od piątku zostanie na 3 dni. Dziś ma się zapoznać z terenem, właścicielami, innymi psami. Mam dusze na ramieniu, choć wybraliśmy najlepsze miejsce w naszej okolicy z polecenia .
Udanej środy :)
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Dzien dobry!
Zaganiana jestem jak pies mysliwski. Pojutrze jedziemy na urlop a ja mam zawsze tak przed urlopem. Dziesiatki drobnych i nie tylko drobnych spraw, ktore pietrza sie i musza zniknac z listy "to do"...bo nie da sie ich przesunac na czas po urlopie.:arf:
Do tego dochodzi sytuacja w pracy. Pracuje tam bez najmniejszej przerwy, bo chcialabym jak najlepiej wypelnic swe obowiazki. Juz teraz wiem, ze bede nie kochac tych letnich miesiecy w pracy, gdzie nakladaja sie sprawy dwoch rocznikow, tego odchadzacego i tego przychodzacego. Oczywiscie gdybym byla szybsza w dzialaniu lepiej by mi to szlo...ale na to musi chyba minac kolejny rok gdy nabiore wiecej umiejetnosci i doswiadczenia. Moje zadanie, to glownie pisanie, telefonowanie i znowu pisanie certyfikatow, zaswiadczen itp...
Fajnie, ze znowu odzyl temat sensownego i madrego sposobu na odchudzanie. To bedzie na pewno nasz pierwszy temat na spotkaniu.
Tereniu zwykle robilysmy zakupy na sniadania czy kolacje wspolnie na miejscu. Przywiezc do jedzonka czy picia moze kazdy co chce, jak tylko ma taka mozliwosc:)...
U nas nie ma dzis swieta wiec dziekujac za kawke Agnieszko lece do pracki...:money:
Lubie ten dowcip...
http://www.pozytywniej.pl/upload/1ca...95f9bb6189.jpg
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Agnieszko ty juz wyglądasz rewelacyjnie !
dziś świeto, za chwilę mam zamiar iśc na samotne kije póki jeszcze jest pusto i chłodno
a co później to sie zobaczy
I dziś mija 5 lat od pierwszej rozmowy z Sucharkiem, łatwo zapamiętać bo to taka data...
Napisałam do pana/pani w sprawie odbioru kluczy do mieszkania i na razie czekam na odpowiedź
to już za tydzień ale fajowo :)
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Kasiu, współczuję gonitwy w pracy :( znam to aż za dobrze i już mi skóra cierpnie na to, że niedługo się zacznie. Będę miała trochę łatwiej, bo zostajemy z mężem sami, więc nie będzie już tego pośpiechu żeby zdążyć ugotować obiad, bo Kuba nie zdąży zjeść między zajęciami, zapełnienia lodówki, bo to jamochłon i odkurzacz, który dosłownie wymiatał lodówkę, ale ma to też drugą stronę medalu- wiedząc, że mogę sobie powolić na to, będę siedziała codziennie w pracy po godzinach- znam siebie i na pewno tak będzie.
W Polsce zostajecie aż do Wrocławia? Urlop macie?
Maniusiu, pewnie, że takich rocznic się nie zapomina :)
Dzięki :)
Jadę na cmentarz :)- oczywiście na rowerze :)
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Trochę mi się znowu nazbieralo.
Mam za sobą 2 bardzo pracowite dni,wlaściwie nawet więcej.Po 11 godzinach pracy wymagającej sporo skupienia już naprawdę chce się robić nic:)I to właśnie robiłam wczoraj wieczorem oglądając Czerwonego Kapitana.
Trochę wrócę do książek.Moje ulubione z dzieciństwa to Edith Nesbit - Picioro dzieci i coś,Zaczarowany zamek,Feniks i dywan.Najbardziej lubiłam to ,żę dziećmi nikt właściwie się nie zajmował,dopóki nie sprawiały kłopotów mogły robić co chciały:)Trochę jak w filmie Czarodziejski ogród, bohaterkę ubrano,wystawiono na dwór i miała sama się sobą zająć:)
Cmieleskiej trochę czytałam,ale szybko wygryzła ją Christie i tak już zostalo.Udało mi się ją zaszczepić u syna,ale tylko powieści z Poirotem.
Poza tym namiętnie czytałam Poradnik Kapitana Statku i Poradnik medycyny morskiej i tropikalnej:)Jak nikt nie widział,bo miałam zakaz.
Potem zaczęły wychodzić Fakty i Fikcje,tam odkryłam Patricię Highsmith i Roalda Dahla i mnóstwo innych.,niedostępnych wcześniej u nas autorów i tematów.
Diety nam się pięknie rozwinęły.Ja od lat bronię tergo co mam i nie porywam się już na jakieś spektakularne spadki.Raczej udaje mi się przypilnować tego co jem,z ilością bywa gorzej.Sporo się naczytałam i nasłuchałam o pracy organizmu,i trudno mi teraz robić coś,w czym nie widzę sensu.
Przejrzalam sporo literatury na temat postówi tylko Dąbrowska uważa ,że można taką dietą odchudzać.Ale nie sposób znaleźć cokolwiek o tym jak jej dieta działa w dłuższym czasie na wagę.Obserwacje innych lekarzy nie brzmią optymistycznie.
Jako leczenie jak najbardziej,szczególnie przy chorobach z jedzenia.Sama nauczyłam się sporo o tym co mi szkodzi,choć uchodzi za zdrowe.
Z wszystkich licznych stosowanych diet najbardziej pasuje mi Pape i najlepiej się na tym czuję,bo nie czuję się na diecie.
To jest dla mnie wzorzec normalnego jedzenia.Absolutnie nie mieści się w nim "jedzenie do wypęku".
Lubię siadać do posiłku lekko głodna i mieć przed sobą bardzo przyzwoitą porcję.Lubię to uczuci,że przeczekałam jakieś słabsze chwile i nie sięgnęłam po przegryzkę.U mnie zjedzenie czegoś małego po prostu napędza głód.Zauważyłam,ze jak jem rzadziej to jem na jeden posiłek mniej:)I dość szybko jestem bardzo przyjemnie najedzona,ale jeszcze nie przejedzona.
Lubię taki rodzaj "bycia na diecie" kiedy nie myślę cały czas co i kiedy zjem,ile w czym kalorii białka i węgli,co po czym i co z czym,że czegoś za malo a czegoś za dużo.Najlepiej tak ,żeby tygodniowy bilans się jakoś spiął.
Oczywiście łatwo nie jest,szczególnie jak się intensywnie nad czymś myśli,niekoniecznie nieprzyjemnym.Ręka sama idzie po jakiś uspokajacz.I trzeba przez jakiś czas jednak się pilnować.Ale jak już mi się uda to osiągnąć to wtedy da się żyć całkiem przyjemnie:)
Na przejedzenie - ruch:)ZA dużo na kolację,kamień w brzuchu - chyc na schody lub nad morze - naprawdę pomaga:)
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Fajnie macie Krysiu i Gruszko, że dla was normalnie nie oznacza kluseczek, ciast i pieczywka ze świeżym masełkiem do wypęku, bo ja chciałabym tego nie lubić, albo móc jeść tego po kokardki i nie tyć i nie chorować...wygląda na to, że tylko ja tu jestem obżartuch :mdr: lubiący węgle w czystej formie :mdr:
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Agnieszko
mnie raczej chodziło o to ,żeby nie czuć potrzeby takiego jedzenia.To co się lubi a to co oznacza normalne jedzenie to nie zawsze to samo.
Normalnie to dla mnie mieć ochotę na to co się lubi,zjeść z przyjemnością jakąś rozsądną ilość,i nie marzyć o "wypęku".Tylko zwyczajnie zaspokoić apetyt,jak ludzie ,ktorzy mają zwyczajne relacje z jedzeniem.
Normalność w kwestii jedzenia dla mnie oznacza,że NIE marzy się,żeby jeść,jeść i jeść bezkarnie.Żeby jedzenie było jedną z przyjemności,czynności życiowych,ale nie obsesją.I staram się do tego dążyć,nawet jak zostanę z taką wagą jak teraz.
Wiele jest wątków na forum,gdzie codzienne życie wydaje się nieustanną walką najpierw za pomocą wielu wyrzeczeń,o zgubienie kg,potem jeszcze trudniejsza o ich utrzymanie.
I ciągłe widzenie siebie przez pryzmat kg. Ja już tego nie chcę i nie mam do tego siły,bo taka nieustanna walka odbiera mi radość życia.A ja lubię się cieszyć życiem tak zwyczajnie,bez fajerwerkow.
Kiedyś usłyszłam pytanie: A co by pani zrobiła,gdyby pani już schudła i dlaczego nie może pani tego robić teraz?To był taki kluczyk,ktory otworzył mi wiele drzwi,i otóż mogę teraz robić wszystko i jednocześnie nic nie musieć:)I naprawdę odzyskałam radość życia.
M wraca,będzie zwykły obiad:)Wczoraj wracając z pracy kupiłam sobie w restauracji na wynos pyszne sushi.Z pieczonym łososiem i na pewno zabiorę tam M i spróbujemy innych rzeczy.
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Dzień dobry :)
trochę mam zaległości ale dam sobie spokój z wracaniem do wpisów sprzed kilku dni ( sorry ) ale odniosę się tylko do ostatniej strony - u mnie jest to strona 597 ale wiem, że niektóre maja inaczej ustawione wyświetlanie się stron :)
Jeżeli chodzi o książki to Lesio Chmielewskiej jest mi doskonale znany, jak i wiele innych powieści Chmielewskie, nawet w Anglii mam tego właśnie Lesia no i Wszystko czerwone - druga moja ulubiona Chmielewska i o ile pamiętam Agnieszki też:beurk:
Musierowicz, Siesicka takie młodzieżówki też, Ania oczywiście - wszystkie części :)
Teraz lubię dobra sensację, thrillery medyczne, Kinga, Picoult, Gerittsen, Coben, Nesbo, kryminały skandynawskie, czytam mnóstwo bo i czasu mam sporo, trudno mi nawet wyliczać co czytam, obecnie mam zamiar zacząć Więżnia nieba - Zafona.
Agnieszko kartaczy nigdy nie lubiłam ale bardzo lubię :) a i dania chińskie owszem:p
Pytałyście co mi najbardziej pasowało w tej tajskiej restauracji, smakowało mi w zasadzie wszystko, nawet bardzo ale chyba najbardziej curry z jagnięciny na ostro.
Seriale też lubię oglądać po kilka odcinków na raz - korzystam z Netliksa, mamy abonament z moją piwną przyjaciółką wspólny, to wychodzi trochę taniej :) Obecnie oglądam - Schody, serial dokumentalny, 13 odcinków, teraz jestem przy 10-tym, świetny, polecam.
Opowieści podręcznej obejrzałam jeden odcinek u tejże przyjaciółki i mamy zamiar tak oglądać dalej u niej ale po jej powrocie z urlopu.
Hipochondryków nie znam ale pewnie i dobrze:) Narzekaczy takich specjalnie upierdliwych tez nie ale ja ogólnie mam mało znajomych i rodzinę teą małą i prawdę mówiąc nie bardzo jesteśmy blisko, nad czym ubolewam...
Marti no o różnych cudach słyszałam i czytałam ale o lodach z kalafiora jeszcze nie :beurk:
Co do zjadania wszystkiego co mam na talerzu to też jestem w tym klubie niestety, ile bym nie miała to zjadam :cry: ale to tez pewnie pozostałość z dzieciństwa, trzeba było zjeść wszystko, nawet jak się nie lubiło, mój ojciec to były wojskowy ( podpułkownik) przyzwyczajony, żeby jego polecenia były wykonane no i czasem te jego zapędy wkraczały też do domu...w starym mieszkaniu obok kuchni było takie pomieszczenie bez okna używane jako ciemnia fotograficzna przez ojca i jak mi jakaś zupa nie szła to pamiętam musiałam tam siedzieć aż zjadłam...przy świetle co prawda ale sama...może dlatego nie przepadam teraz za zupami???
TinnGo na faktycznie masz taką sytuację, że z konieczności musisz przymknąć oczy na wybryki szwagra bo jakby nie było siostra i jej rodziny to najbliżsi ci ludzie, współczuję tak wczesnej utraty rodziców.
Kasiu współczuję zaganiania w pracy, no ale zaraz urlop i złapiesz drugo oddech jak się uda:)
Maniusiu no to macie fajną rocznicę dzisiaj no i święto przy okazji więc możecie świętować na całego :p
Agnieszko jakoś mi umknęło, że ty i rano pomykasz na rowerze, tylko kijki jakoś mi utkwiły w pamięci :)
A powiem wam, że tam gdzie byłam są świetne tereny do spacerów, biegania, jazdy na rowerze i mnóstwo ludzi to robi ale nie spotkałam nikogo z kijkami, czyli są tam raczej mało popularne.
O diecie i tym co na razie osiągnęłam napiszę później :)
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Chciałam właśnie nawiązać do angielskiej diety Sabinki:)
Najczęściej jak tam jest to właśnie je normalnie,3 x dziennie,bez specjalnych ograniczeń,ale i bez szaleństw.Są i knajpki i bardziej skromnie w domu.I wraca szczuplejsza,a nigdy grubsza.I czuję się z tym dobrze.
I tak wyobrażam sobie normalność:)