69314Lubią to
-
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Agnieszko, co do zapisywania tematów, to jestem jak najbardziej za, chociaż i tak było o czym mówić. Domyśliłam się, że po dwóch dniach możesz mieć niedosyt, pamiętaj jednak, że my miałyśmy jeszcze dwa pełne wieczory i ranek. A to znaczy bardzo dużo dodatkowo przegadanych spraw.
Kasiu, fajnie że zrobiłaś to zdjęcie z wyłaniającymi się postaciami. Będzie chociaż namiastka dla tych, którzy nie widzieli. Ale już ze skrzatami to normalnie zaszalałaś . Aż tylu w jednym miejscu nigdy nie widziałam . Ciekawe od kiedy tak sobie tam stoją. Bo domyślam się, że to skrzacia orkiestra przed filharmonią?
Gruszko, Tereniu i Wam dzięki za zdjęcia skrzatów. No same powiedzcie, czy one nie są cudne? Od razu wszystkie pokazałam domownikom. No i ten mur Gruszko też bardzo mi się podoba .
-
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Dziewczynki z powrotem spieszyłam się bo dzisiaj miałam dostać klatkę, instruktaż i ewentualne towarzystwo w łapaniu kocicy/kocic ale klatka jedna więc na raz można złapać tylko jedną.
Słuchajcie wydawało mi sie to takie jakieś proste. A guzik prawda.
Najpierw kocica pojawiła się za wcześnie, chyba przez ten deszcz były głodne i wyruszyły na obchód o szóstej nie o 20.Klatki jeszcze nie uzbroiłam, moja nauczycielka siedziała w pracy w fundacji , miała do mnie dojechać wieczorem, o zmroku.
No zabroniła mi dawać dużo do jedzenia bo kocica musi do zabiegu być głodna.No to pomyślałam sobie pal diabli tej pierwszej dam jeść kolo klatki jak się naje , zobaczy, że klatka nie gryzie to będę ja łapała w drugim terminie. No i dałam dwie dokładki , chociaż na tej pierwszej, wielkiej jak norweski leśny, bardziej mi zależy bo to dyktator i straszna rozrabiaka. Pogryzła kocicę Eli mojej sąsiadki, na moje się rzuca przez kraty i wrzeszczy dla zastraszenia i budzi mnie po nocy jej wrzask albo moje przestraszone jak się skarżą i wpadają przerażone z dworu.
Kocica zjadła, poszła, ja nastawiłam klatkę, włożyłam zgodnie z instrukcją 3 łyżeczki jedzenia koło wejścia, w głębi i na końcu za blaszką nadepnięcie na którą powoduje zamknięcie klatki.
Stoję sobie spokojnie przy kuchence i gotuję obiad na jutro aż tu widzę koło klatki obydwie.
One są z jednego stada, czy gromady i nie odganiają się od jedzenia, ale moje kalkulacje wzięły w łeb.
Po złości do klatki weszła ta wielka najedzona, no to myślę sobie po ptokach jak się złapie na oczach tej drugiej to klatka jest spalona.
No i jak na zawołanie szczęk zamykanych drzwiczek i wielki kot jest w klatce łapce.
Aż się sama zdziwiłam , że tak gładko poszło.
Pomyślałam chyba w złej godzinie .Wzięłam z domu płachtę przygotowaną do okrycia klatki, żeby kot nie rzucał sie na kraty i poszłam przenieść klatkę do szopy, bo nie chciałam zostawiać na dworze.
Jak podeszłam do klatki potężny zwierzak miotał się tak silnie, że klatka gięła się i rozchodziła w szwach.
Jak ją podniosłam to zobaczyłam , że łeb i przednie łapy wydostają się przez szparę zrobioną między dnem , a drzwiami zapadkowymi.
Przez chwilę chciałam złapać kota gołymi rękami, ale rozumu mi starczyło jeszcze na to, żeby unikać kontaktu i pozwolić mu na ucieczkę.
Kocica walczy o życie, jest bardzo silna, ma kły i pazury , a ja co ???( ta z Fundacji mnie pochwaliła za rozsadek, bo u niej taki odruch skończył sie zastrzykami przeciwtężcowymi).
No w poczuciu klęski poszłam do domu, ale z okna patrzę, a ta druga mała wybiera kawałki karmy przez kraty klatki.
No to sobie myślę , jest bardzo głodna spróbuję nastawić pułapkę.
Powiem wam tak, że nie chciała bym być myśliwym. Miałam dla kotów na wabia serca indycze. Przy trzecim dorzuceniu i po pięciu wejściach i wyjściach z klatki kociczka w końcu jednak została uwięziona.
Prawdę powiedziawszy byłam gotowa zadzwonić i odwołać całą akcję na zasadzie, że koty już się boją klatki i nie podchodzą.
Żal mi tego mojego więźnia, nakryłam kapą i zostawiam w spokoju do rana kiedy po nią przyjadą.Wcale nie odczuwałam satysfakcji, że kot się złapał.
Wiem, że to w imię wyższej konieczności, ale mi żal , że jest w stresie, w więzieniu i czeka ją operacja.
Kierowniczka fundacji mówi, że do tej dużej załatwi klatkę dla psa. Ale może ten wielki kociasty stwór straci ufność i przestanie przychodzić.
Łoj ale trzęsłam się jak mops po całej sprawie. Straszne emocje.To tyle, czuję się jak zła Teresa krzywdziciel kotów.
Wybaczcie bo opis moich poczynań zamieszczam taki sam w obu wątkach w których regularnie piszę, ale trudno to samo opisać dwa razy na różne sposoby, zresztą podróże, wrażenia i łapanie kotów mocno mnie wyeksploatowały i padam na nos.
Kładę się spać , boję się zaglądać do kota, ale myślę sobie, że nic mu nie polepszę zwiększę tylko stres. Biedny zwierzaczek, jak go wypuścimy na wolność będzie do końca pobytu dostawał tylko mięso. Czymś jej muszę wynagrodzić.
Ale mam głębokiego moralniaka, bo to tak jak bym sobie dawała takie uprawnienia decydowania o życiu i śmierci i losie żywego stworzenia, dobrze, że nie jestem lekarzem ani weterynarzem.
Ostatnio edytowane przez TinnGO ; 26-08-2018 o 22:00
-
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
-
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
witajcie w prozie życia już
wracam do pracy po chorobowym i bardzo mi się nie chce, no ale co zrobić...
-
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Cześć Maniusiu Dzięki za kawkę, ja też już na nogach i szykuję się do pracy .
Teresko, aż mi tchu brakowało, gdy czytałam Twój opis Nie chciałabym być łapaczem
Udanego dnia
-
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
ciao,
ja jeszcze "zyje" wroclawiem,rozpakowalam piekne prezenty i jeszcze raz dziekuje wam za spotkanie. wczoraj podziekowalam tez i na whatsappie z ktorego juz sie wypisalam bo weszlam tam tylko ze wzgledu na wroclawskie zdjecia zgodnie z propozycja kasi.
opis polowania na koty jest malowniczo-niesamowito-klusowniczy.....w kazdym badz razie , po twojej akcji bedzie ich o jakas setke mniej... i tego sie trzymajmy. tylko sie tak nie przejmuj, dojdziesz do wprawy.
obeszlam swoj ogrod, popatrzylam sie na jablka i wegierki i ..nie wiem co postanowie,raczej nic.
krysiu-twoje cukierki uratowaly mnie w czasie dlugiej podrozy(boszee..jak bylo mi slodko) po ktorej natychmiast ugotowalam sobie zupe pomidorowa...juz w nowym fartuszku!
magnesy z boleslawca i gdyni sa na lodowce, mydelko lezy w charakterze ozdobnym w lazience,herbatka czeka na zaraz,branzoletka na rece(?),podstawka na stole,dzemik w szafce bedzie na jutro ,broszka przypieta do torby...kubek na kawe--musze jeszcze rozpracowac:jak sie wlasciwie go uzywa..blue dot-czeka na zakupowe wyjscie.
miseczka tez zagospodarowana...no i ciekawa jestem o czym zapomnialam...
aga-juz mnie wywolalas do tablicy w zwiazku z warszawa...tak bede w koncu listopada, przyjade na jazz kocert.
zycze milego dnia
Ostatnio edytowane przez kalahari ; 27-08-2018 o 11:51
-
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Madzia - fartuszek - ha ha ha, ale pewnie wykorzystany przy gotowaniu pomidorowej
-
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
maniusiu--sie poprawialam-nawet sama,ale dziekuje za przypomnienie.
-
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Jestem w domu bo po oddaniu kota do sterylki okazuje się, że z lecznicy wyjdzie dopiero w piątek.
Na działce gdzie w komórce są małe z uwagi na pogodę właściciele pojechali do domu. No to muszę dowieźć kocie mleko, drobne chrupki i musy, które mam w domu.Musze jakoś wleźć do maluchów i je karmić.
Krysiu kochana, ale czy tylko tak na trochę przerwałaś stosunek pracy i zatrudnisz się ponownie biorąc emeryturę (ja tak pracowałam 3 lata) czy odchodzisz w ten piękny emerycki czas prawdziwego nic "niemuszenia".
Ten pomysł z hotelowym spaniem ma "zady i walety" bo mogłam was lepiej poznać i więcej się o was dowiedzieć.
Ale Krysia to jest tak niezauważalnie mocno skryta.Pochyli się nad każdą duperelką z naszych postów ale ani mru mru o sobie.
No opowieść o mężu trzeba było z niej "wycisnąć" jak nie przymierzając wągra. Przydusić i nie popuścić, a taką bombę jak ostatni dzień pracy utajniła łobuzica jedna kochana.
U mnie się ociepla. Mam nadzieję, że gdzieińdziej też.
Szczególnie trzymam kciuki za pewną nadmorską osadę na D.
Trzymam kcuki też za pewien pokój nauczycielski 40 km na północ, a na miejscu Maniusi to bym wygryzła z roli tą wredotę.Ale może się skompromituje.
Moj szwagier kiedyś jako przedstawiciel nadleśnictwa udzielał wywiadu. Nie sądziliśmy, że to było dla niego takim stresem. Miał kamienną twarz jak Buster Kitton i okrąglutkie, wytrzeszczone ze strachu oczy.
Długo później nosił w rodzinie przydomek "sówka".My w rodzinie mamy manierę przydzielania członkom przydomków odzwierzęcych. Ja niestety od wielu lat nie mogę się pozbyć nazywania mnie Kozą. Nawet dostałam w prezencie imieninowym zdjęcie kozy w antyramie. Koza nawet ładna tylko ma niespecjalnie inteligentny wygląd mordki i trzyma jakiegoś hebzia w zębach.Szwagier normalnie nazywany jest Krokodylem, siostra Grubym Wężem.
Ciekawa jest etiologia przydomka męża siostrzenicy , Królik. Siostrzenica czule mówiła o nim mój Królik Ozdobny, jak on w domu ślicznie i ciągle ozdabia kanapę.
-
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Teresko mało się nie udusiłam ze śmiechu czytając
wybacz ale teraz jak wspomnisz o szwagrze będę mieć Bustera przed oczami - ha ha ha
u nas tez się nadawało przydomki rodzinne ale nie koniecznie odzwierzęce, tak że ja jestem Ząbek, mama Brukiewka, ciotka Kostek, chrzesnica Gutek itd
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum