Agnieszko, ogromny szacunek dla Ciebie - praca z niepełnosprawnymi dziećmi jest na pewno trudna i bardziej wyczerpująca niż w "normalnej" szkole. ( godzin jednego dnia? Naprawdę współczuję Ci takiego planu.
No i historia z remontem niesamowita - nas już dawno rózni fachowcy nauczyli, że jeśli dajemy zaliczkę, to są to drobne kwoty. Mam nadzieję, że pieniądze odzyskacie, a trzecia firma w końcu dokończy remont i będziesz już za moment cieszyła się nową łazienką.
Kuba na pewno szybko wpadnie w wir zajęć i przestanie bardzo tęsknić :-)
Krysiu, a dlaczego w Twojej byłej pracy huczy? Co (oprócz beznadziejnych godzin nauczania i przeładowania w wielu szkołach) zmieniło się na niekorzyść? O co chodzi z tą zmianą oceniania?
Jak Ci się podoba wejście w nową pracę? Fajny zespół i myślisz, że będziesz lubiła tam jeździć?
Z ruchem mam tak jak Ty - jak już zacznę, to jest to wielka radość i wciąga coraz bardziej, uzależniam się od endorfin, ale zacząć jest tak cięęęęęęężko i takiego mam niechcieja. A jednocześnie wiem, jak bardzo ruch mi pomaga i zła jestem na samą siebie, że tak nie mogę się zebrać :-( Może jakas wzajemna motywacja?
Gruschko, widoki jak zwykle przepiękne i w takich okolicznościach przyrody to sobie można jeździć na rowerze :-) Ale jakoś wyparłam ze świadomości fakt, że Ty jeździsz wcześnie rano i oglądasz wschody słońca
Maniusiu, super, że i dietę zaczęłaś i ruch wdrożyłaś; efekty na pewno wkrótce się pojawią :-) No i brawo za przygotowywanie sobie jedzenia - masz rację, że najgorzej to nic ze sobą nie wziąć i potem jeść co popadnie albo co jest dostępne.
Teresko, o kosztach nie pomyślałam, przyznaję, bo jakoś do tej pory wypierałam z pamięci, ile żrą moje szczęścia i myślałam, że jeszcze jeden by się wyżywił przy tym, stadzie. No ale przy jednej emeryturze to rzeczywiście jest odczuwalne. Ale też chyba Twoje sa bardziej rozpieszczone niż moje Wychowasz spokojnie swoje koty, przeżyjesz je na pewno. Ale gdyby tfu, tfu, tfu i jeszcze raz tfu cokolwiek się działo - obiecuję, że zaopiekuję się Twoimi. Ja wprowadzając nowe zwierzęta do stada wychodziłam z założenia, że jest jak w rodzinie, stare musza się przyzwyczaić, bo nie mają wyjścia. Trochę się na siebie boczyły, trochę się lały po kątach, ale jakoś żyją w symbiozie. No ok, oprócz Meli, która nienawidzi innych zwierząt i ona kocha tylko człowieków. A szczególnie jednego mądre kociary mi kiedyś powiedziały, że kot sikający poza kuwetą ma ZAWSZE jakiś powód, bardziej lub mniej medyczny. Nie należy podejrzewać zwierząt o celowe i wredne działanie, ale trudno nie odnieść takiego wrażenia, że jeśli człowiek dokuczy kotu, to potem ma obsikany laptop i buty
Kalahari - wzajemnie, Ciebie też miło było poznać :-) Brawo za rzetelne podejście do diety i spektakularny spadek.
Kasia, jeszcze raz przytulam i daję wsparcie. Może wyrzuć z siebie, czego dotycza kłopoty w pracy, sporo nas tu jest, może któraś będzie potrafiła doradzić? Albo pozwoli Ci złapać inną perspektywę?
Gruschko, a co Ty tak ciągle zawzięcie remontujesz? bo niby nic nie piszesz, ale tak wrzucasz po trochu - a to drzwi a to kaloryfer a to ściany pomalowane :-) Niedawno chyba kuchnie odnawiałaś. Jak na kobietę, która tego nie lubi, to sporo tego u Ciebie ostatnio. Dobrze, że bolaki trochę przeszły, oby nie było ich wcale
Sabinko, bataty z wędzona papryką to jedno z moich ulubionych dań :-) Ale z marchewką już by było za słodko. Smażone na patelni lepsze niż z piekarnika? Bo ja frytki batatowe robię czasami - na diecie Barta można jeść - na porcję 170 g surowych do jednego posiłku.
No to popisałam, czas wracac do pracy. Miłego wieczoru, Dziewczyny :-)