Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Ale na się zrobiło dramatycznie.Zupełnie inne zdarzenia,ale ani Maniusi ani Agnieszce przeżyć nie zazdroszczę.
Jedyna pociecha,że dobrze się wszystko skończylo.Ale obawa o powtórkę zostaje już na zawsze,niestety.
Jakieś smutki i niechcieje krążą po wątku,może to tylko taki początek jesieni,nie mialyśmy właściwie czasu,żeby się na nią przygotować,bardzo dlugie lato skończylo się dość nagle .Myślę,że powoli powroci do was spokój ducha a uśmiech zacznie się pojawiać coraz częściej.
U mnie do znudzenia - ruch na powietrzu jest dobry na wszystko:)Mam wrażenie,że podczas jazdy przyjemny jest nie tylko wiatr we włosach,ale że takie małe wietrzyki wpadają mi też do środka glowy i robią tam systematycznie porządki:)I wracam do domy taka lekka.
Byłam wczoraj na Kamerdynerze i jestem zachwycona.Film jest długi i nie ma w nim jakiejś porywającej akcji,za to światlo jest przepiękne i aktorzy naprawdę rewelacyjni.Jestem wdzięczna tworcom za oddanie naturalnych kolorów przyrody,która ani w filmie ani w rzeczywistości nigdy nie wygląda jak z folderu biura podrózy.Lubię też,kiedy nie wszystko jest powiedziane wprost,kiedy rządzą emocje,a tych jest w filmie mnóstwo.I sporo czasu na ich dostrzeżenie i poczucie.Lubię takie nieśpieszne tempo w filmie.Jest długi,nawet trochę się obawiałam,czy nie przysnę,bo przed wyjściem z domu mocno mnie morzylo.Ale nawet przez moment nic takiego mi się nie przydarzylo.
Kupiłam na dworcu w kiosku z przecenami wrześniowy numer Wysokich obcasów Ekstra i mnie zachwycił.Bardzo dużo o wewnętrznej wolności,o wolności i pasjach kobiet,dużo o czasie 50.Jeśli gdzieś traficie to bardzo polecam.Na pewno nie do łyknięcia ot tak,ale wielka przyjemność czytania powoli i okazja do paru przemyśleń,ale raczej tych z natury optymistycznych.
Wyjazd do S,dłuższe spotkanie z Marti,wspomniana gazeta i rower - wszystko to naraz wpłynęło na moje podejście do odchudzania.Dobra okazja do przemyślenia tego i owego.Tym razem chyba w porę zorientowałam się,że znowu wkręcam się w coś co mi bardzo nie służy i powoduje napięcie.Zawsze jak jestem u S to nie ma mowy o żądnym odchudzaniu,jedzenie jest tylko milym dodatkiem do innnych rzeczy.Trochę jak wyjazdy Sabinki di córki.I wracam do domu zwykle ciut lżejsza,ale nigdy cięższa.
I nie chcę już więcej skupiać się na jedzeniu i nadawać mu pierwszorzędnego znaczenia.Postaram się traktować je normalnie,jeść na co mam ochotę i co mi służy,w umiarkowanych ilościach,co daje się zrobić ,kiedy w głowie nie ma milionow zakazów.Próbuję od kilku dni i jakoś daję radę w sklepach,żeby czegoś nie kupować,albo kupić 5-10 dkg.
Przecież wiem już,że wybór rodzaju diety nie ma większego znaczenia,problem pojawia się zawsze ten sam - jak utrzymać jej trwanie i stosować się do zasądzonego nam dietetycznego wyroku.Pojeżdze na rowerze ile się da,potem czas pokaże co wybiorę,bo to wiem na pewno,że cokolwiek bym jadła czy nie jadła,to bez ruchu nie ma dla mnie życia.
I takie oto "Mądrości" przyszły mi do glowy z wiatrem:)
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Wreszcie mam trochę czasu na pisanie,takie spokojne,bo piekę placek z gruszkami:)Marzenie o placku pojawiło się wieczorem i teraz właśnie czekam na wielki finał:)
Większość pojedzie do mamy,sporą część pochłonie M,dla mnie będzie może uczta śniadaniowa,może lunchowa,bo właściwie najbardziej lubię takie świeżutkie,bo to drożdżaczek.
Handlowa niedziela więc okazja do odwlekanych zakupów,żeby zakończyć wreszcie jakiś etap remontu.Ale przecież tyle się działo,grzyby,wyjazdy,spotkania,szycie,że zakupy te mniej lubiane mogly poczekać.Teraz spędzam w domu więcej czasu i jedna dotarło do mnie ,że trochę rzeczy czas dokończyć.
Postaram się jeszcze ponawiązywać do wpisów.
Krysiu,szukając jogi wpisuj raczej frazę "yoga senior" niż polską wersję,bo wyskakują fajniejsze strony,więcej tam optymizmu i dobrej zabawy.Polskie mam wrażenie,że w większości są śmiertelnie poważne i przez to mniej przyjemne i wydają się trudniejsze.Jest też do znalezienia joga na krzesłach.Trzymam mocno kciuki za przyszły tydzień.
Wszystkim życzę dobrego lub jeszcze lepszego nastroju niedzielnego,dzielnego trwania w swoich dietach i unikania najrożniejszych pułapek i min.
M zaczyna mi się tu kręcić i nici z pisania...(chyba trochę zazdrosny o forum i dlatego lubi mi trochę poprzeszkadzać:wink2:)
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Hej
właśnie się dowiedziałam że włamanie było do więcej domów niż nasz, więc nasze podejrzenie jest niesłuszne, za to do każdego z tych domów, było tak samo dziwne jak do nas, bo np. sąsiadka przez płot ma dwa drogie rowery a w aucie miała drogą nawigację i nic nie zgineło, u sąsiada na przeciwko zginęła bańka paliwa itd
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Agnieszko no naprawdę mieliście przeżycie, jak dobrze że akurat byliście przy mamie. Ale teraz pewnie będziesz odczuwać niepokój.
Ja wczoraj miałam trochę schizy co kilka minut latałam i sprawdzałam czy wszystko dobrze pozmykane. Śniło mi si że przyszła i podpaliła nam dom, a co dziwne Marcie śniło się to samo, na szczęcie sprawa się wyjaśniła ze to jednak kto inny zrobił.
Jednak i tak dziwni ci włamywacze
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Dziś ugotowałam zupę z dyni pikantną i zrobiłam dżem z pomarańczami. Jest przepyszny będę robić kolejna porcję, Nadostawałam od koleżanek sporo dyn bo obrodziły w tym roku jak wszystko inne. No to trzeba cos z nimi zrobić, Tylko że słoiki zaczynają się kończyc
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Masz rację Maniusiu :( cały czas mam przed oczami duszącą się mamę i swoją bezsilność :(
Mam nadzieję, że szybko znajdą włamywacza...co za ludzie
U mnie dziś ciasto ze śliwkami, a na wynos- udka, mielone i pomidorowa :)
Jutro zaczynam trzeci tydzień wo :)
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Dzień dobry:)
Agnieszko współczuję przeżyć u Mamy, to jest straszne widzieć jak ktoś bliski jest w takim stanie, że wydaje nam się, że lada moment może odejść... Rzeczywiście dobrze że byliście świadkami tego co wydarzyło się mamie, bo skoro to już kiedyś się powtarzało a mama nazwała to zwykłym zakrztuszeniem się, to może i tak byłoby tym razem ale na pewno wyglądało to strasznie, teraz tylko przypilnować, żeby mama się odpowiednio przebadała a z przeprowadzką do was pewnie będzie trudno z tego co pisałaś i wiemy o twojej mamie. Pięknie, że o ściągnięciu mamy do was mówi twój mąż, bo różnie to bywa, nie zawsze zięciowie pałają miłością do teściowych a często wręcz odwrotnie.
Maniusiu to rzeczywiście jakiś dziwny włamywacz, który miał frajdę chyba tylko z tego, że się gdzieś włamał a nie rzucał się na łupy, chociaż u was coś zginęło, u innych niekoniecznie a że miałaś schize jak to nazywasz to wcale się nie dziwię, też na pewno bym przeżywała. Ciekawe jakie będą działania policji, jak chyba z 2 lata temu u J. było włamanie na jego skupie (stracił metali na kilka kadnych tysiecy ) to po dwóch dniach dostał pismo, że sprawa została umorzona z powodu braku dowodów a dowody były dosyć oczywiste ale nie dla policji...
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Gruszko masz rację z tymi wyjazdami, jak jestem u córki to też jedzenie jest jakby mimochodem i nie skupiam się na nim za wiele, nie planuję co ugotować czy przygotować, czy to mi wolno a czego nie wolno, najczęściej jestem zdana na to co mi zaoferują inni, niekoniecznie dietetycznego ale na pewno smacznego :) i jem bo jest pora na jedzenie, bo inni jedzą a nie myślę o tym jedzeniu cały czas, jak ma to miejsce często w domu, gdzie od rana albo i wieczorem leżąc w łóżku zastanawiam się co jutro zjem, jaką dietę zacznę, czego mi nie wolno a co jest wskazane i zafiksowalam się mocno i niepotrzenie na tych planach, ograniczeniach, zakazach, dietach a to nie jest dobre. Już trochę obsesyjnie myślę o jedzeniu i diecie.
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Witajcie!
Agnieszko bardzo Ci współczuję :(. Twój opis pozwolił dokładnie wyobrazić sobie, co przeżywaliście w tym trudnym momencie. Naprawdę nie do pozazdroszczenia. Myślę, że sytuację dodatkowo utrudniało to, że był przy tym obecny Kuba. Coś się podziało akurat w momencie, gdy byliście na miejscu i pomyślałam, że być może to jedna z tych sytuacji o których można powiedzieć - nic nie dzieje się po nic. Teraz najważniejsze, że mama doszła do siebie. Mam nadzieję, że postawiona diagnoza to odpowiednio dobrane leki i pozytywny ciąg dalszy. Chociaż mam też świadomość, że Twoja czujność i niepokój zwiększą się teraz podwójnie (co zresztą i niestety potwierdzasz :arf:). Trzymam kciuki za dalsze wo.
Gruszko – bardzo zachęcająco opisałaś Kamerdynera. Od razu włączyłam go do swojej listy filmów do obejrzenia. Takie właśnie klimaty chyba lubię. Piszę chyba, bo o tym, czy tak będzie w tym przypadku, przekonam się oczywiście dopiero po obejrzeniu. Ale już jestem bardzo zaciekawiona tym światem emocji, o którym wspominasz , tego co i w jaki sposób zostało tam przekazane. Świat kolorów i świateł stawiam obok, co zawsze zarzucają mi moje dzieci, ale oczywiście też nie obojętny. Za Wysokimi obcasami obejrzę się jutro, bo miałabym na wtorek ciekawą lekturę do poczytania i pozostawienia potem dla innych. Zastanawiam się nad tym co napisałaś o swoim podejściu do odchudzania. Może to dobry pomysł. Tak w końcu funkcjonują osoby, które nie mają żadnych problemów z wagą. Jest tylko jedna rzecz, która wydaje mi się ważna do wprowadzenia (oczywiście oprócz stałej aktywności ruchowej) – stały czas posiłków i nie podjadanie. No i tak w ogóle to fajne mądrości zsyła Ci ten wiatr :money:.
Maniusiu, no to rzeczywiście bardzo zagadkowa sprawa z tym włamaniem :confused:. A może ktoś po prostu chciał uświadomić sąsiadom, jak kiepskie mają zabezpieczenia i że może warto cos z tym zrobić? Oczywiście żartuję, ale ostateczny efekt, w postaci nowych zamków, taki przecież jest. I to jak podejrzewam, nie tylko u was.
Zaraz jedziemy do młodych na urodziny synowej. Dobrej i spokojnej niedzieli wszystkim :).
Odp: Zawziete po 40-tce- Wirtualna Grupa Wsparcia
Dzień dobry. Ciężko mi o pogodną gadkę.Ale smęcenie jeszcze bardziej mnie wkurza.
Potrzebuję być z siebie zadowolona.Potrzebuję poczucia sukcesu: w diecie, w angielskim, w sporcie itp.No wiem , że potrzebuję , ale nie mogę się zebrać do "startu".
Poszłam do Biedronki, pokupowałam produktów na fazę odchudzania.No postanowiłam tak jak u obu dietetyczek białko + warzywa, eliminacja wysokoindeksowych węglowodanów(chleba, ziemniaków, ryżu, makaronu, kasz).
Uważać na tłuszcze, ale z uwagi na oczy i jelita nie wyeliminuje ich całkowicie.Mam dwa segregatory rozpisek na kolejne dni, od Natur House i takiej prywatnej dietetyczki do której chodziłam jak jeszcze miałam więcej pieniążków bo pracowałam.U obu schudłam po jakieś 6-7 kg.W Natour House były preparaty wspomagające.Ale w obydwu przypadkach wizyta to było 100-120 zł na suplementy lub na wynagrodzenie dietetyczki.Bez sensu chwytać się nowych diet jak mam diety wypróbowane tylko trzeba wytrwać.
A ja chciała bym być odchudzona jak Agnieszka, rozruszana jak Gruszka czy Maniusia, zmotywowana jak Kasia ale podobnie jak Sabinka to nie wiedzy teoretycznej mi brakuje, tylko siły woli na trwanie.Chęci, żeby mi sie chciało, no bo po co???
Kazik nie żyje, innego fatyganta szukać nie zamierzam, koty nie zwracają uwagi ile ja ważę.
Oprócz wagi jest wiele innych przyczyn tego, że urody jestem zdecydowanie "nienahalnej" jak mawiała Maria Czubaszek. Tych innych sobie odchudzaniem nie poprawię.
No i po nakupowaniu dwóch pełnych siatek w Biedronce na dietę, którą od poniedziałku mam zacząć usiadłam swoim ostatnim zwyczajem na kanapie i zjadłam paczkę cukierków werters oryginal, które uwielbiam.https://forum.jestemfit.pl/imgssl.ph...11_Wv_orig.gif
Najbliżej mi psychicznie do Sabinki.Podziwiam(choć szczerze mówiąc wkurza mnie , że ona umie a ja nie) Agnieszkę, zazdroszczę jej zdyscyplinowania. No ale jak myślę o Agnieszce to od razu znajduję usprawiedliwienie dla siebie.
Ona tak jak z gotowaniem ma dla kogo, dla dzieci, kochanego męża.
Ja chyba jednak niedostatecznie kocham siebie bo nie chce mi się tego dla siebie zrobić.No jednak emerytura, ten życiowy aut , demotywuje.
Zupełnie opadły mi skrzydełka , nie chce mi się odchudzać, nie chce mi się chodzić na gimnastykę, nie chce mi się uczyć angielskiego. Strasznie mi się nic nie chce.
Zaczęłam przelewać na ekran swój zły humor i się zawstydziłam.
To nie fer wylewać na wszystkich swoje frustracje.
O robakach to była chyba w Kabarecie Starszych panów, albo w okolicach tej epoki taka piosenka, no kończyła się taką frazą sfrustrowanej bohaterki.Tak mi się przypomniało.
Jestem taka jakaś odłączona od "zasilania". Może te lekarstwa , które biorę unieczynniają działanie tych wychwytu zwrotnego serotoniny.
Chciałam jeszcze nawiązać Agnieszko do historii z twoją mamą,
U nas w rodzinie też było podobnie. Mój ojciec bardzo był związany ze swoją matką. Gdy zmarła przez dwa miesiące stracił głos, ja , mając wtedy15 lat chodziłam z nim załatwiać formalności pogrzebowe bo tata nie mówił.Ale żyła wtedy moja babcia z drugiej strony, mama mojej mamy. I to mój ojciec zauważył , że babcia Mania ma podkrążone oczy od płaczu, że siedzi u mojego wujka w swoim pokoju i nie wychodzi do gości. Poszedł do niej, porozmawiał i jakie było nasze zdziwienie, gdy następnego dnia babcia z małym bagażem stała pod naszymi drzwiami, bo ojciec zaoferował teściowej nasz dom i pokój po swojej mamie.Babcia żyła z nami jeszcze 11 lat, przeżyła tatę, ale kochała go i była mu wdzięczna bardzo. U syna i synowej jak spełniła z dziadkiem swoją rolę (jako dwie rodziny dostali przydział 1 pokoju więcej) i odchowała małe dzieci stała się zawadą, którą usuwali do samotnego siedzenia w swoim pokoju.
U nas odżyła, zwłaszcza, że jedyna nie spokrewniona z nią więzami krwi osoba była na tyle wrażliwa i uważna, żeby ją do nas zaprosić.