Dzień dobry Dziewczyny :-)
Ten tydzień to było jakies szaleństwo – głównie nerwowo, stresowo i smutno….
Agnieszko, przepraszam – popełniłam błąd, zostawiając odpowiedź do Ciebie na koniec, bo chciałam się do czegoś odnieść. A potem okazało się, że albo zabrakło czasu albo różne niefajne wiadomości wycięły mnie z pisania. Teraz już wiem, że odkładanie na „więcej czasu” się nie sprawdza. Przepraszam.
Magiczna musi być ta zupa, skoro tak Cię wciągnęła, że codzienne jedzenie Ci się nie znudziło. Jest szansa, żeby Kuba dotarł do lekarza i żeby go porządnie osłuchał? Może antybiotyk nie będzie konieczny?
Cieszę się, że podobało Ci się spotkanie z Mellerem, też mi się zawsze w telewizji wydawał ciekawy. Nie nabrałaś ochoty jechać do Gruzji po jego opowiadaniach? Jest taka fajna strona [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] i kiedy wchodzę do nich i oglądam te bardziej niezwykłe oferty, to mam ochote od razu zapisać się na wycieczkę :-)
Bardzo mocno trzymam nadal kciuki za Twoje wychodzenie; widzę, że twardo idziesz zgodnie z planem – brawo!
I Krysia ma rację – od razu wpadłyśmy w popłoch, co się dzieje, bo Agi nie ma
Na pewno widziałyście już ten filmik o depresji – Kasiu, świetnie obrazuje rzeczywistość, prawda?
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] Naprawde mam nadzieję, że z lekami, czy bez nich, wyjdziesz wkrótce na światło bez swojego „czarnego psa”. Zakupy duszy nie ukoją, ale pozwalają się przez chwile pocieszyć, prawda? ;-)
Teresko, oczywiście nie namawiam Cię na dietę, po prostu wiem, że nawet ta uproszczona wersja działa bez zarzutu. Natomiast wg mnie nie musisz od siebie wymagać, bo jesteś szczupła i dobrze wyglądasz. Jedyne co możesz zrobić dla siebie – to tak jak sama stwierdziłaś, odciążyć kręgosłup.
”Ale po zastanowieniu przyszła taka refleksja, jak człek nie podejrzewa nawet u innych ludzi złej woli to i jej w słowie pisanym doskonałym czy niedoskonałym nie uwidzi. Jak ma ugruntowane poczucie własnej wartości to najwyżej skwituje coś co uważa dla siebie za krzywdzące, albo mylne wyjaśnieniem i nie będzie przeżywał ciężko i z czkawką i przez miesiące i z nawrotami.
A poza tym człowiek nie ma wpływu na to co druga osoba o nim myśli. Fajnie jest jak go aprobuje , da jeszcze temu wyraz(wyraźnie artykułując czy lubisiując), ale jak to w życiu jest człowiek strzela Pan Bóg kule nosi. Czy moje pojmowanie świata i to czym chcę się z moimi znajomymi, przyjaciółmi dzielić pasuje komuś czy niekoniecznie nie ode mnie już zależy.Nic na siłę.
Jak nie ma między nami "chemii" to będziemy sympatycznymi znajomymi.
Jak znajdujemy w sobie pokłady podobieństw będziemy najlepszymi przyjaciółmi , a nawet jak tych podobieństw może nie jest tak dużo, ale lubimy się i jesteśmy sobie w stanie niewiarygodnie dużo wybaczyć czy zaakceptować inność to też jest nam z sobą po drodze.
Myślę, że te warianty w takiej grupce jak nasza się mieszczą i jak coś zazgrzyta to najpierw należy się przyjrzeć sobie i obiektywnie ocenić fakty. Bo w większości to w naszych kompleksach, słabych stronach leży pies pogrzebany.”
Pod tym słowami podpisuje się wszystkimi kończynami, mądrze prawisz :-)
I Bardzo (nie)cierpliwie czekam na Twoje opowieści o Indiach, uwielbiam czytac o podróżach a Ty plastycznie piszesz, można to sobie od razu wyobrazić.
Krysiu, nie wiem, na ile dla innych jest istotne wirtualne wsparcie, ale dla mnie bardzo, bo wiem, że za słowami na monitorze kryja się ciepłe myśli. Sama tak mam, że kiedy wspieram, to nie robie tego na odwal, tylko poświęcam chociaż chwilę na dobrą myśl.
Fajnie, że udało Ci się dopasować przyprawy do dania i kapusta w końcu smakuje. Ale czy Ty nie jesteś wobec siebie zbyt krytyczna? Co musiałabyś nasypać, żeby było niedobre? Może po prostu jesteś zwolennikiem teorii jak mój mąż, że najlepiej smakuje ugotowane przez kogoś innego; zawsze tak mówił, kiedy robiłam mu kanapki do pracy Zwykłe, ale zachwalał, że przepyszne
Jeśli masaż powięzi nie bolał, to albo był za słaby, albo Ty jesteś twarda zawodniczka , bo przeważnie ludziom łzy lecą. Może następne zabiegi dadzą inny efekt, najlepiej, żeby po prostu przyniosły poprawę.
Maniusiu, to lepiej, że będziesz go rozliczać w biurze niż w domu? Nie lubisz pracować w dresie albo w piżamie? Czy to bardziej chodzi o to, że podwiezie Cie do swojego biura i nie musisz iść (jechać?)? Na pytanie odpowiedź nie była chyba taka zła….. Może jesteś za dobra? Ale rozumiem, że oczekiwałaś czegoś innego….
Wesele jak z horroru, współczuje młodej parze. Ale pan młody to też burak :-/
Dziękuję Sabinko za opis Dubaju – ustawiłam w takim razie to miejsce na dalekim końcu miejsc, które chcę zobaczyć. Jakos tak ja i luksus nie jesteśmy kompatybilni Ale rozumiem, że inni mogą mieć inny pogląd.
Kalahari – trudno ocenić, czy 50% to była muzyka, bo leciała w tle, ale myślę, że niezależnie od tego, warto film zobaczyć.
Strasznie szybko minął mi ten tydzień, nie zdążyłam mrugnąć i już jest znowu piątek. I gdyby nie moje zapiski w kalendarzo-pamiętniku, to nie byłabym w stanie sobie przypomnieć, co ja właściwie takiego robiłam.
Na pewno sporo zmartwień i smutku, ale o tym Wam pisałam. Lekarze z Łodzi, gdzie leży pani Jola, po tygodniu leczenia wyłącznie objawów, ocknęli się na wieść, że rodzina chorej chcę ja przewieźć do innego ośrodka. A może stan się pogarszał? W każdym razie wczoraj zrobiono jeden zabieg, dzisiaj przeszła operację, bo zrobił się zator i taka była konieczność. Jej syn napisał do mnie, że kazali im się pożegnać, bo jest/było ogromne ryzyko, że nie przeżyje. Czekam na wieści, nie chcę go niepokoić….
Zwierzaki – tez już wiecie z apki, Manio trochę osowiały, ale nic mu nie będzie, chociaż podobno focha ma potężnego – on już taki jest, że obraża się jak panna w ciąży i trzeba go przebłagiwać. Polega to na wzięciu tych wielkich 6kg na kolana i mówieniu miłych rzeczy. A kot odwraca pyszczek z pogardliwym wyrazem twarzy; jak w końcu spojrzy w oczy, jest ok.
O Mele martwię się bardziej, zakładam wersje optymistyczną, co oznacza insulinę….. i oby to było tylko to.
W pracy NADAL bez zmian, kolejna dziewczyna wyszkolona, z uprawnieniami do wszystkiego a ja czekam. Już nawet przestałam się pytać, bo to niczego nie zmieni, a nie mam ochoty się płaszczyć i prosić, bo ilez można. Robie swoje, ale na razie (po raz pierwszy w zyciu) serca do tej pracy nie mam w ogóle. I bardzo niską tolerancję na zmianę planów – głupiego robota, jeśli nazałatwiam się, maile, telefony, bilety lotnicze, wszystko ustalone co do pół godziny na wszelki wypadek – 2 ważne uroczystości, kilkaset czekających osób, a potem w ostatniej chwili okazuje się, że „a nie…… to ja sobie przyjadę inaczej, bo musze się z kimś spotkać. Miałam pani powiedzieć, ale zapomniałam”. I nieważni są ci ludzie, którzy czekają; nieważni organizatorzy świecący oczami…..
To się nazywa chyba chwilowe wypalenie zawodowe – pozwoliłam się młodej rozpanoszyć, bo mam dość. Jade w przyszłym tygodniu do ortopedy i jeśli noga się zrosła, będę wdzięczna za przyspieszenie operacji. A jeśli nie, to musze cos wymyślić, bo tak się dłużej nie da.
Zumby w tym tygodniu jeszcze nie było ‘:-( od czasu do czasu trafia się paskudny ból podbrzusza, który wycina możliwości ruchowe.
Ale dzisiaj pójdę, żeby poprawić sobie humor. Jutro, jeśli zdążę załatwić sprawę z Melą, też się wybieram.
Dobrego wieczoru Wam życzę