Witajcie!
Zacznę od pytania do naszych „niedojazdowiczek” - jak się czujecie, bo każda miała coś innego, ale jednakowo nieciekawie zdrowotnie.
Agnieszko, już się trochę rumienię ze wstydu. Ale tak właściwie niby ten sam kalendarz, ale miejsce inne
Sabinko, kiedyś gdzieś zapisywałam tą witaminę A, jak o niej pisałaś. Nawet ją wtedy kupiłam i stosowałam. A potem znowu o niej zapomniałam, więc jak widać dobrze jednak co jakiś czas odnawiać informacje. Za gapę ani trochę się nie gniewam, bo sama mam niejedno gapiostwo za sobą. Co do mufinek, to podejrzewam, że wsunęłabym nie sześć ale i dziesięć, gdyby tylko stanęły mi na drodze
. Ilość to również moja zmora. Dlatego, cytując Ciebie „nie ma to tamto” trzeba się otrzepać i iść dalej!
Kasiu, faktycznie pisałyśmy o adwencie chyba z rok temu. Bardzo się wtedy zdziwiłam, że tak odmiennie można go przechodzić. I chociaż dalej zostanę przy naszej tradycji zadumy, to w tamtej waszej też widzę sporo sensu. Już nie mówiąc o tym, jak Ty z rodziną i przyjaciółmi pięknie to celebrujesz. Dobrze, że udało Ci się obronić ciasteczka przed chłopakami. Bo u mnie te od Marti niestety nie przetrwały
. Kalendrze adwentowe z czekoladkami też pamiętam
. Nie pamiętam tylko, czy na pewno udawało im się dotrwać do końca
.
Gruszko najlepsze życzenia dla M.
Trochę dzisiaj jak wiecie narozrabiałam, co jest niestety dowodem na to, że każda z nas może (chcący czy niechcący) stać się przyczyną czyjegoś smutku czy przygnębienia. Wczorajszy czas upłynął jednak naprawdę sympatycznie. I jak to w takich sytuacjach bywa, skończył się za wcześnie. Pozostały tematy rozpoczęte i niedokończone. Trochę mniej przyjemny był powrót. Zaraz za W-wą pociąg zatrzymał się. Najpierw konduktorzy zaczęli biegać tu i z powrotem. Potem nagle zaczęło przybywać ludzi, aż zrobiło się bardzo tłoczno. Okazało się, że we wcześniej jadącym pociągu do Łodzi było potrącenie, prawdopodobnie samobójcze. Czytałam niedawno o bardzo stresującej pracy kolejarzy, związanej z coraz większą liczbą takich właśnie przypadków
. Ostatecznie do domu dojechałam z dwugodzinnym opóźnieniem. No i nie wiem, czy mam się czym chwalić – z pysznych pierniczków zostały tylko dwa!
Madziu, mam trochę niedosyt rozmowy, bo była taka właśnie niedokończona. Sama jestem ciekawa, czy uda nam się jeszcze kiedyś ten ciąg dalszyDzięki za kubeczek ze specjalnym przesłaniem!