Dzień dobry, Dziewczyny :-)
No właśnie Maniusiu (i Agnieszko), w wielu tych rodzinach po prostu nie chce się, „nie opłaca” pracować. Mam wrażenie, że Ci naprawdę potrzebujący nie są tacy roszczeniowi. No ale dzieci nie są niczemu winne, więc zawsze bardzo się cieszę, że można sprawić radość. W przyszłym roku zacznę wcześniej i zaangażuję może jeszcze więcej osób :-)
Niestety, mam wrażenie, że np. taka piękna idea jak szlachetna paczka, w niektórych momentach została skrzywiona. Np. w pracy wybierana jest jedna rodzina, ludzie chętnie się zrzucają na pomoc – dary rzeczowe, gotówka, żywność. Wartość jakieś 20 tysięcy, bo firma duża. Nie lepiej pomóc na mniejszą skalę, ale większej ilości rodzin?
W każdym razie wielkie brawa za Twoje fanty, za cierpliwość i pieniądze w to włożone, bo przecież musisz materiały kupić :-)
Teresko, sucha karma dla kotów po sterylizacji też nerki im załatwi? Niedouczona jestem…. Moje żrą suche i mokre, jak leci, nie wybrzydzają.
Agnieszko, to rzeczywiście jesteście ciastożerni – 8 blach na 5 osób, pozazdrościć spalania czy przemiany materii Ale całkiem przyjemny nałóg
Gruschko, wyobrażam sobie, jak pięknie pachnie w domu jabłkami – sama bym pojadła takich suszonych, tylko nie chce mi się kroić Mini zimowe ogródki chętnie zobaczę :-)
Co do sprzątania…. Oj tam oj tam, jest jeszcze sobota i niedziela, w tym roku wyjątkowo korzystne złożenie wolnych dni.
Krysiu, no widzisz – skoro na stole stawiasz 12 potraw, to gotujesz i to na pewno nieźle, bo inaczej rodzina by Cię oprotestowała
Nie zumbuję w tym tygodniu, czasu nie mam za bardzo i przyziębiłam się, a z bolącym gardłem ciężko się tańczy. Trudno, nic na to nie poradzę, taki czas zalatany.
Co mi się wydaje, że wszystkie prezenty już mam, to po chwili mi się przypomina, że jeszcze ten. I tamten. I jeszcze to dziecko….. No końca nie widać wcale
Prace domowe rozpisane, pierwszy tort „na prezent” zrobię dzisiaj wieczorem i dam go jutro. Jutro też jedziemy razem z mężem po prezenty dla mnie – on jak zwykle na ostatnią chwilę i ciekawe, jaką będzie miał minę, jeśli w sklepie nie będzie już wyboru. Ale (że tak zrzędliwie powiem ) mówiłam już od dawna, co chcę, tylko wahałam się z wyborem między jednym zegarkiem a drugim. Głównie dlatego, że ten drugi jest wg mnie po prostu za drogi, nie musze mieć takiego, mogę ten tańszy.
Wczoraj poszłam z Michałem na poimprezowe plotki i dałam się wyciągnąć do perfumerii. Piszę „dałam się”, bo do wczoraj nie lubiłam z nim chodzić; po 15 minutach zaczynałam się strasznie nudzić i w ogóle to było bez sensu. Fakt, że kiedyś chodziliśmy do Sephory lub Douglasa powąchać różne rzeczy. Ale Michał od jakiegoś czasu kupuje tylko niszowe perfumy i wczoraj przekonałam się, że po pierwsze: niszowe, nie znaczy kosmicznie drogie. Tzn, drogie są, ale niewiele bardziej od tych, które kupuję, a są niesamowicie trwałe. A po drugie, pani dobierała perfumy dla mnie i są wyjątkowe – nie muszę pachnieć jak połowa Warszawy, mogę mieć zupełnie inne. I bardzo mnie zafascynowały. Myślę więc, że w tym roku Mikołaj od teściów przyniesie mi właśnie takie, piękne, głębokie i bardzo oryginalne. Dostałam próbki i nie mogę przestać wąchać je dzisiaj na sobie :-) Spędziliśmy w tej perfumerii godzinę i po raz pierwszy w zyciu było to naprawdę przyjemne doświadczenie. Na tyle, że nie mogę się doczekać, kiedy tam wrócę