Krysiu
cieszę się,że też zaczęłaś jakiś porządek dietetyczny
Ma tak jak ty i Sabinka,jak nic nie skubnę to daję radę od posiłku do posiłku,ale jak na coś się złamię to rusza lawinaNie jestem w stanie zatrzymać się na jednym drobiażdżku.
Postaram się wytrenować godziny posiłków do Pape.Wtedy mam przynajmniej gwarancję,że choć powoli to jednak spada i nie odrasta gwałtownie po jednej imprezie.I te wszystkie poczytane uzasadnienia naukowe,że to takie dobre dla trzustki i ogólnie jeść na śniadanie same węgle,że przy tym zostanę.
Agnieszko,żeby to było takie proste z białkami...Lubienie a służenie ciału to 2 różne historie..To jest tak samo jak ze słodyczami,niby nie służą a trudno z nich zrezygnować.Moje słodycze to skwareczki,pasztetowki,serki pleśniowe,tluste twarogi.
A diety białkowe raczej zalecają pierś z kurczaka na parze i rybę pieczoną bez masełka,a jajka bez majonezu...
Dziewczynom mówiłam,że ostatnio bardzo znęcona przez Tereskę zrobiłam dwa podejścia do LCHF i klapa.Jedyny plus to rzeczywiście spadek wagi,ale przy tylu nieprzyjemnościach ubocznych bez bólu zrezygnuję.
Zapisywanie i ważenie pomaga o tyle,że lepiej widać gdzie można coś obciąć.
I tak jak Sabinka,na jogurt się nie przerzucę ale z dawkowaniem śmietany,itp na pewno będę oszczędniejsza.
W serniku już zamieniłam 30% zalecaną na 18 i nadal był pyszny.A jednak troszkę kalorii przyoszczędzonych
Na razie mi pasuje i postaram się wytrwać.