Dzień dobry Dziewczyny
Agnieszko, trzymam kciuki za strajk; mam nadzieję, że nie potrwa długo i wszystko wróci do normalności, takiej lepszej. Przy okazji nauczycielskiego strajku smutna refleksja; mnóstwo zawodów Polsce jest niedocenianych i słabo płatnych, dlaczego jest tak, że nie można normalnie zarabiać? Żeby z jednej pensji można było się utrzymać, ech….. Nie zapłacą za czas strajku, więc będzie jeszcze mniej kasy…
W każdym razie życzę, żeby Ci z góry się opamiętali i nie ośmieszali się takimi propozycjami jak ostatnio, bo to było aż żenujące. Chętnie poczytałabym więcej o praktycznych ćwiczeniach na szkoleniu z autyzmu, chyba one dają większe zrozumienie niż teoretyczna wiedza.
Doskonale rozumiem potrzebę remontu i jak patrzę na swój dom, to też widzę, że trzeba to zrobić i tamto też. Szkoda, że to zawsze są takie straszne koszty Jakoś przyrównywałam Twój dom do swojego a przecież tak jak z ogródkiem, to zupełnie inne gabaryty są
Przyczyny zastoju a raczej bujania się 0.5 w górę i w dół nie znam i nie rozumiem. Wygląda na to niestety, że z jakiegoś powodu muszę obciąć kalorie, może potrzebne są jakieś bardziej drastyczne kroki, ale mam wrażenie, że mało jem i raczej trudno będzie jeszcze z czegoś zrezygnować. Chyba czas zbadać tarczycę albo coś. Pójdę w najbliższym czasie do tej genialnej dietetyczki, może ona rozjaśni mi w głowie. Wiem, że jak mocno obetnę kalorie (a teraz jest ich ok. 1500-1600, więc i tak dużo mniej), to nie będę miała siły ćwiczyć i koło się zamknie.
Mam nadzieję, że pochwalisz się zdobyczami z kiermaszu roślin.
Maniusiu, trzymam kciuki za okulistę – czy to słynna klinika prof. G? Współczuję kolejnego wysypu problemów, ale wierzę, że za chwilę znowu się wszystko poukłada. No i dobrze, że z mamą lepiej trochę, a jej niepalenie Wam wszystkim wyjdzie na zdrowie. Dowcipu z oborą i chlewem nie zrozumiałam zupełnie chodzi o to, że trzeba samemu się żywić? Taaaaa, już widzę jak Ty i Anieszka latacie z siekierami za zwierzakami
Sabinko, dziękuję za komplement za moje posty. Mnie się zawsze wydaje, że za dużo piszę, ale jakoś ciężko mi się streszczać
Fajnie, że pojechałaś do rodziny i wcale nie przeszkadza to, że skupiasz się tylko na tym. To jest teraz najważniejsze i w tym jesteś. Jak wrócisz, będziesz się odkopywać z zaległości na forum, albo i nie, zależy na co będziesz miała ochotę. Każdy robi tak jak mu pasuje, żyjemy (jeszcze) w demokracji ;-)
W kwestii angielskiego to nie do końca jest tak dobrze, bo jakieś tam podstawy pamiętam, ale te 100 słów, których się nauczyłam, to całkiem nówki sztuki są.
Życzę Ci, żeby te córkowe wczasy zadziałały i żebyś miała po powrocie tyle zapału co po Kołobrzegu :-) Lato idzie, lubisz spacerować, więc może teraz będzie trochę więcej okazji do ruchu, a dzięki temu waga będzie spadać. No i żebyście wypracowały z wnuczkami Wasz specjalny sposób na porozumiewanie się, może być po murzyńsku, jeśli tak wyjdzie.
Teresko, fajnie że spędziłaś taki miły dzień z Celowniczkami, nie dziwię się, że tak Ci posmakował obiad w Shuku. A gdzie takie dobre lody były? Nie da się chyba uniknąć dużej iości wpisów na apce, jak to kiedyś Krysia słusznie zauważyła – rozmawiamy coraz bardziej osobiście, więc siłą rzeczy te rozmowy w dużej mierze toczą się w wąskim gronie. Na forum jednak jesteśmy czytane przez wiele osób. Tym bardziej, że forum jednak wymaga więcej czasu niż zdanie czy dwa na apce.
Kasiu, poranne obrazki super; szkoda, że jestem takim komputerowym ułomem i nie wychodzi mi wrzucanie obrazków na forum, próbowałam. Chociaż może w sumie to dobrze, są wątkowe specjalistki od obrazków i się nie wcinam :-)
Jak palec? Długo jeszcze będziesz nosiła tę szynę? Co w pracy na to? Już wkleiłaś możliwe przyczyny mrowienia – u mnie kiedyś to było od zwyrodnienia kręgosłupa szyjnego. Wierzę, że mocno dokuczliwe i utrudniające życie, na to tylko rehabilitacja pomoże, masz szansę na nią? Szukaj dobrego fizjoterapeuty, mnie kiedyś wyciągnął z mrowienia i drętwienia, niestety to powraca.
Krysiu, nie wiem czy francuski bym polubiła, na pewno jest trudny – widzę, jak Gaba musi się uczyć i jak ciężko mu idzie. Nowe doświadczenie w jego życiu, coś w końcu nie przychodzi łatwo Na pewno to piękny język, ale do jego nauki trzeba mieć sporo czasu. Nie wiem, czemu Moskwa , ale to jedno z miejsc, które chciałabym zobaczyć i zrobię to. Konie to jednak projekt, jak będzie mnie zdecydowanie mniej, czyli pewnie nigdy, biorąc pod uwagę to co się dzieje :-(
Z książek w domu chyba tak naprawdę jesteś zadowolona, tylko rozumiem, że miejsca brakuje. Współczuję bardzo problemów i zdaję sobie sprawę, że ciężko o hurraoptymizm w tej sytuacji. Wierzę, że chociaż trochę sytuacja się unormuje….
Co do rehabilitacji, to skoro uważasz, że tak było lepiej, że kilka osób działało, to najważniejsze. Pomogła? Lepiej się czujesz? Ręka jest sprawniejsza? Czy lekarz ma jakiś pomysł co dalej, czy po prostu ma zostać tak jak jest teraz i od czasu do czasu rehabilitacja?
Witaj Gruschko znowu :-) Cieszę się, że emigracja i znane, sprawdzone sposoby pomogły po raz kolejny :-)
Odpowiadając na pytania o zumbę, to przyznaję, że noga puchnie i boli po niej, dlatego jadę jutro ją prześwietlić i sprawdzić czy wszystko ok. I jeśli doktorek zadecyduje, że jednak śruby wyjąć, to niezależnie od tego, jak bardzo jest mi to nie na rękę, przyjmę z pokorą każdą jego decyzję.
Chodzę na zumbę, bo uznałam, że korzyść ze spotkania ze znajomymi i endorfiny są dla mnie ważniejsze niż ból nogi potem. Boli bo jest zblokowana a ja za dużo ważę, kropka. Tutaj nie ma żadnej filozofii. Filozofią i zagadką jest dla mnie ostatnio moja waga – doświadczam pierwszy raz w życiu tego, o czym tylko do tej pory czytałam. Staram się, myślę, co wkładam do paszczy, ćwiczę i nic. Kombinowałam na różne sposoby, a waga zachowuje się, jakby miałą tylko 2 wyniki, pół kilo w górę lub w dół. Coś robię nie tak, tylko nie wiem co.
Z jednej strony tak jak pisałam jest moc i zapał, a z drugiej ciągły ból budzący w nocy i jednak moja kruchość. Wystarczy jakaś niefajna sytuacja i mam wrażenie domku z kart, który się rozpada. Czyli jednak d….pa a nie stabilizacja.
Wczoraj trochę pracy w ogródku, zamiast znajomych, którzy odwołali w ostatniej chwili wizytę z powodu złego samopoczucia żony kolegi – zakupy ubraniowe, które raczej zdołowały, a nie poprawiły humor. No ale czasem trzeba coś kupić, nawet jeśli to nie powala – z jakiegoś powodu dla grubszych są szyte raczej namioty, nie dodające uroku. Ale koszulka na zumbę i jakaś bluzka do kupione. Po latach chodzenia do firmy w sukienkach i kostiumach, mogę iść w dżinsach i trampkach i zamierzam z tego korzystać.
Wczoraj po raz pierwszy Mia wyszłą do ogródka – zachowuje się jak małe dziecko: wystarczy że pół godziny pohasa z kotami na zewnątrz i potem śpi pół dnia jak zabita
Zbieramy się na jakiś spacer, trzeba korzystać z pięknej pogody. Dobrego dnia Wam życzę, dziewczyny :-)