Jedyne strajki jakich h zdecydowanie nie popieram, to górnicy. Między innymi dlatego, ze po nich miasto jest zdewastowane. Za przeproszeniem ale to bydło przyjeżdża a nie ludzie. Widzialam kilka razy i to jakiś koszmar.
Jedyne strajki jakich h zdecydowanie nie popieram, to górnicy. Między innymi dlatego, ze po nich miasto jest zdewastowane. Za przeproszeniem ale to bydło przyjeżdża a nie ludzie. Widzialam kilka razy i to jakiś koszmar.
PS. Za kciuki i dobre myśli dziękuję bardzo
Pięknie napisane AgnieszkoW pelni popieram i podpisuje się obiema rękoma pod twoim tekstem i oczywiście popieram nauczycieli bo sama nim byłam i wiem jak trudna to praca, szczególnie w takiej szkole jak twoja i przy twoim zaangażowaniu a takich nauczycieli jest multum. Każdy powinien choć kilka dni popracować w szkole żeby zrozumieć jaka to trudna i odpowiedzialna praca.
Podziwiam bardzo osoby wykonujace ten zawód.
Ja chyba nie umiała bym się zdobyć na odwagę oddania, poddania takiej ogromnie krytycznej ocenie co chwila innej bezkompromisowej grupce młodych ludzi.
Mam wrażenie, że po prostu bałabym się niezaakceptowania, odrzucenia, drwin.
My w szkole LO mieliśmy taką nauczycielkę, staruszke już , która straciła całą rodzine w powstaniu Warszawskim, nasz dyrektor bardzo ja szanował i trzymał w szkole trochę z poczucia współczucia, częsciowo też (tak mówili był szantażowany bo podobna groziła samobójstwem jak jej odbiorą naszą klasę).
Pamiętam wszystkie drwiny i okrucieństwo nasze w stosunku do tej biedaczki. Przychodziła czasami w poplamionej bluzce, w opadających pończochach, w skarpetkach nie do pary.
Podziwiam nauczycieli i strasznie żałuję, że nie maja obecnie takiej pozycji i charyzmy jak ci o których opowiadałam mi mama.
Mama pochodziła z bardzo prostej rodziny, ale za chlebem ze wsi trafili do służbowego mieszkanka dozorcówki jednej z piekniejszych i zamieszkałych przez łódzka smietanke kamienic na Piotrkowskiej. Mam chodziła do szkoły z dziećmi z okolicznych kamienic bo szkoła powszechna była państwowa.W mojej mamie ten czas zaszczepił pragnienie uczenia się dalej.Zrobiła do wojny małą mature ale później szkoły polskie zamknięto i poszła do szkoły krawieckiej.Nie cierpiała szycia(mam to po niej) ale córki obie szykowała już do studiowania.
Na szczęście dla mnie i siostry socjalizm otworzył drogi na uczelnie takim dzieciom jak my.
O swoich nauczycielkach mama mówiła z szacunkiem i uwielbieniem.
Co do strajków cóż jestem z pokolenia Solidarności, zaczęłam pracować w 1979 r i czasy walki o wolne soboty itp solidarnościowych strajków z tymi głównymi tam gdzie byli nasi czołowi walczący z komunizmem mam za sobą. Nigdy nie byłam łamistrajkiem, chociaż nie rwałam się do tego i w zbyt wielu nie uczestniczyłam.
no teraz jak mawiał Stirlitz(pamietacie może film "Siedemnaście mgnień wiosny") temat do przemyśleń z dyskusji na apce.
Czy nasza odmienność od otoczenia jest naszą siłą czy wręcz przeciwnie naszym stygmatem, czyms co nas zatrzymuje.
Jakby to po angielsku ująć - in dependence(chwale się , że znam taki zwrot).To zależy jak sami spożytkujemy swoją innosc.
Ja w młodości swoją inność traktowałam jako potworne brzemię, chciałam wtopić się w tłum, nie być inna niż moje otoczenie.Swoją tuszę, swoje zaburzenia estrogenowe widoczne niestety na moim ciele traktowałam jak kalectwo.
Żyłam w poczuciu inności na NIE, bywają przecież szczęśliwcy którzy maja "manię wielkości", U mnie odwrotnie, pesymizm, poczucie niższości no wieczna chmura gradowa nade mną.
Nie wiem jakie mechanizmy zadziałały, że w miarę upływu lat ja się zmieniałam w dobrym kierunku(no chyba w złym już bardziej nie mogłam). Najpierw zaakceptowałam stan rzeczy , później jakimś chyba cudem boskim zaczęłam rozwijać te elementy i na nich się opierać , które były moją siłą.O słabościach nie myślałam , umiałam je wyprzeć.
Metoda wyparcia pierwszy raz mi posłużyła jak miałam stwierdzonego tego guza (mięśniaka na macicy wielkości mandarynki) tylko , że wtedy nie było diagnostyki tkanek miękkich bez otwarcia jamy brzusznej .Jednej rzeczy tylko wtedy (a dostawanie sie na operację i wynik histopatologii trwało od września do kwietnia) nie znosiłam. Umiałam żyć dniem bieżącym jak nie szłam do lekarza, szpitala czy na badanie(np dwurożności macicy) to żyłam chwilą i zupełnie nie myślałam o przyszłości.
Nie znosiłam wtedy mojej mamy i jej biadoleń, dostawałam piany na ustach jak komuś się zwierzała i o mnie opowiadała. Ja wiedziałam , że wisi nade mną miecz Damoklesa, ale nienawidziłam głaskania, płakania, biadolenia, czułostkowości, współczucia i łez.
W szpitalu spędziłam 10 dni zupełnie sama(trochę z przymusu trochę z wyboru) nikt mnie nie odwiedził, raz koleżanki weszły na parter i zjechałam do nich windą, nie miałyśmy z mamą telefonu w domu więc nie dzwoniłam do nikogo , wyszłam ze szpitala, poszłam po wycinek i żyję do dziś.
Chyba to był taki przełom dla mnie kiedy zaczęłam znajdywać na każda słabość jakąś zaletę.
Byłam brzydka ale bardzo inteligentna, błyskawicznie kojarzyłam, miałam duży zasób odwagi cywilnej (nigdy się nie zapisałam do partii mimo iż w zajęciu stanowiska kierowniczego w latach 80 to mi legło kamieniem). Zdobyłam je dopiero w 94 r.
Upór, bezkompromisowe nazywanie rzeczy po imieniu i bezwzględny obiektywizm w interpretowaniu faktów akurat na moim stanowisku stanowił zaletę i atut. Już po kilku pierwszych zatrzymaniach maszyn czy partii wadliwych, gdy naraziłam się zarówno produkcji jak i sprzedaży uzyskałam opinię obiektywnej i wiarygodnej.
Wiedzieli, że prędzej będą mnie musieli zakneblować niż ja się ugryzę w język i nie przedstawię swojej koncepcji o słuszności której jestem przekonana.
I nawet jak to uderzało w mój dział(moja odpowiedzialność), w najbardziej ulubionego prezesa czy serdecznego kumpla opinia zawsze była taka jaką uważałam za prawdziwą, przeanalizowana, zbadana.
Raczej się nie myliłam, to fizyka i badania są jednoznaczne.
Tak więc z tym moim brakiem dyplomacji i szarżowaniem jak czołg akurat w tym miejscu gdzie mnie los postawił mój brak elastyczności był moją siłą .Wiedziano, że jestem obiektywna, umiałam się również przyznać do błędu i niewiedzy.
Wydaje mi się, że dostaliśmy, no jestem wierząca więc zacytuję Mądrą Księgę ileś talentów i wolną wolę i mózg . I wydaje mi się, że każdy z nas ma tych talentów tyle ile mu jest potrzebne, żeby dał sobie radę w życiu.
Tobie Agnieszko wrażliwość przeszkadza, a dla innego (np dziecka które uczysz) twoja wrażliwość jest skarbem.
Osoba z twoją wrażliwością może nie utrzymała by w ryzach procesu produkcyjnego, ale nie uderzyła by w splot słoneczny serdecznej koleżanki w ferworze dyskusji jak to nie tylko wczoraj ale już parokrotnie zrobiłam.
Ja kiedy się zorientowałam, że od nikogo z zewnątrz nie dostanę lepszego wsparcia niż od siebie samej (a to pojęłam tak jakoś w 3 roku terapii) zaakceptowałam siebie w całości z wadami i zaletami.
To nie znaczy, że mam zupełnie"wywalone" co kto o mnie myśli. Zależy mi na tym , żeby ludzie których cenię i dopuszczam dostatecznie blisko do siebie rozumieli moje zachowania. Gdy mnie ganią analizuję ich argumenty.
No ale z tym dopuszczeniem i z tym oglądaniem się na aprobatę otoczenia to potrzeba całkiem jeszcze innego dnia i postu.
Ale zdecydowanie podzielam zdanie Meryl i Kasi.
Ostatnio edytowane przez TinnGO ; 08-04-2019 o 18:08
Witam się bardzo. Pierwszy raz
I od razu poważne tematy.
Jestem z całego serca za nauczycielami i za strajkiem.
Mam córkę w ósmej klasie.
Ale wierzę, że to jest bardzo ważna sprawa.
Mieliśmy szczęście do cudownych nauczycieli, trenerów i wychowawców. Mam jedno cudowne, zdolne i bezproblemowe dziecko i jedno cudowne, problematyczne i bardzo niepokorne, z którym miałam drogę przez mękę. Każde z nich spotkało cudownych mądrych oddanych nauczycieli, Jeden nauczyciel byl kiepski i córka zmieniła szkoła. I to też była lekcja. Potrzebna.
To ogromnie ciężka praca. Niewyobrażalnie.
Tak odpowiedzialna, że przeraża.
Ogromny szacunek i wdzięczność dla nauczycieli, którzy mają cerce dla cudzych dzieci.
Dobry wieczór,
na początku, przede wszystkim chciałam napisać Agnieszce, że jestem z nią i popieram jej protest...
A teraz będę się tłumaczyć... ostatnie tygodnie miałam tak intensywne ( zawodowo i rodzinnie), że kiedy mogłam znaleźć czas na forum nie miałam po prostu na to ani siły, ani ochoty. Moje zmęczenie i odmóżdżenie
powodowało, że nie byłam wstanie przeczytać i sensownie ustosunkować się do Waszych wpisów, odpowiedzieć na pytania i wziąć udziału w dyskusji. Nie chciałam bez czytania postów pisać byle czego, byle tylko coś napisać
... wg mnie to co najmniej niegrzeczne...
I tak codziennie obiecywałam sobie, że dziś to już na pewno się zmobilizuję i wpadnę... i tak mijał dzień za dniem, tydzień za tygodniem. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie...
Ale podobno, co się odwlecze to nie uciecze, więc powrót do przeszłości czas zacząć
...
Krysiu, nie współczuj mi pracy, ja ją naprawdę bardzo lubię i nie zamieniałabym jej na inną (no może czasami
...
Agnieszko, udało Ci się zdobyć książkę Szaciłłów? Niestety nie wiem gdzie może być dostępna w necie. Ja jestem ich fanką i kupuję papierowe wydania większości ich pozycji. To książki, które świetnie się czyta, z przyjemnością ogląda, a zamieszczone w nich przepisy zawsze się sprawdzają
Marti, zgadzam się z Tobą, że wstawanie o 6 rano jest barbarzyństwem... możesz mi zazdrościć, bo ja tego nie muszę i nie musiałam nigdy robić
. Nie liczę oczywiście wyjątkowych sytuacji czyli np. godziny odjazdu pociągu, czy pieczenia świątecznej babki
...
Jeśli chodzi o smak, wg mnie dieta i zmiana nawyków/przyzwyczajeń go zmienia. Przykład: w pewnym momencie mocno ograniczyłam smażone, a tym samym dosyć kaloryczne potrawy. Gdy po dłuższej przerwie, na wyraźne żądanie domowników, usmażyłam bardzo lubiane także przeze mnie placki ziemniaczane, stwierdziłam, że są... mocno przereklamowane...
cdn... jutro![]()
Witajcie!
Agnieszko, bardzo mi się podoba i przekonuje to, co napisałaś na temat pracy nauczyciela. Mądrze, konkretnie, przekonywująco. To właśnie powinni przeczytać ci, od których tak wiele zależy. Może coś by wtedy do nich dotarło.
Kasiu, mam nadzieję, że wpis Agnieszki przekonał i Ciebie. Chyba nawet nie wyobrażam sobie, że może być inaczej.
Maniusiu, akurat na temat pielęgniarek rozmawiałam ostatnio z jedną z moich rehabilitantek. Mówiła, że dostały po cichu bardzo ładne podwyżki.
Też robię duolingo i to właśnie tylko dzięki niemu utrzymuję jakąś systematyczność w nauce.
Tereniu, na naukę kiedyś nie każdy mógł sobie pozwolić, dlatego była tak doceniana. Obecny obowiązek do osiemnastego roku obniżył jej wartość. Nie ceni się tego, co ma się ot tak i po prostu.
Inność niestety częściej jest naznaczona cierpieniem niż radością. Ludzie z zasady nie lubią inności, niepokoi ich, więc unikają albo zwalczają. Dobrze, że Tobie udało się tak dużo zmienić, ale to brzemię gdzieś tam jednak czasem jeszcze ciągnie się za Tobą. To, co napisałaś sporo tłumaczy.
Monkoo, miło Cię znowu widzieć. A pracy w takim razie już nie współczuję, zwłaszcza, że chyba mam podobnie
. A czemu książka Szaciłłów tylko ku Agnieszce? Od razu i z przekory się nią zainteresowałam
.
Leonka, witam i dzięki za tych parę słów poparcia dla nauczycieli.
Dzień dobry w drugim dniu
images (27).jpg
Teresko, uważam, że to dobrze, że swoją odmienność przekułaś w siłę. Szczerze Ci zazdroszczęJa chyba nigdy nie nabędę takiej umiejętności.
Monko ( witaj po długiej nieobecności)
Niestety nie ma tej książki w naszej bibliotece, a wygląda na to, że jest dosyć popularna, bo nie ma jej także w sprzedaży, ale sporo fragmentów poczytałam w sieci. Natomiast trudno na fragmentach wyrobić sobie jakieś zdanie, więc dalej niewiele wiem
6 rano barbarzyństwem???, toż to piękna pora na wstawanie
Cześć Leonko
Dzięki dziewczyny za poparcie naszego strajkuOby tylko skończył się jak najszybciej i żeby podpisano porozumienie
Wczoraj dla przeciwwagi obejrzałam Wiadomości w TVP 1 , i o strajku powiedziano same kłamstwa, samiuteńkie. Co za ludzie tam pracują, dlaczego pozwalają, by nimi w taki sposób manipulowano ? Np. w województwie łódzkim przystąpiło do niego 97 % szkół i przedszkoli, a nie niecałe 50 jak podali.
Udanego dnia![]()
Teresko,jakbym o sobie czytała....Sama przeżyłam samotny czas w szpitalu,na szczęście nie bylo aż tak groźnie,ale to czego pragnęłam najbardziej,to zupełne odosobnienie i właśnie życie z dnia na dzień.Nadal tak robię i to się już pewnie nie zmieni.
Jestem raczej jak kot,który w ukryciu liże rany i wychodzi do świata dopiero po ozdrowieni, niż jak pies,ktory w złym czasie szuka towarzystwa i wsparcia.
Inność zawsze jest trudna,czegokolwiek by nie dotyczyła.A jak u ciebie przeobrażona ze słabości w sile jest dodatkowo dla otoczenia najczęściej niewybaczalna.Być może chodzi o to,że świat ogólnie panujących reguł dla wielu osób staje się ciasnym gorsetem,ale nie mają odwagi go poluzować.I każdy ,kto taki gorset ma odwagę lub dostateczną desperację zrzucić po cichu jest trochę obiektem zazdrośći.I sprawia,że powstają wątpliwości,czy te ogólnie przyjęte zasady, wg których należy żyć na pewno są takie najlepsze i konieczne.
Bo jak ktoś brzydki,gruby,w jakiś sposób felerny,i można tu dorzucić cokolwiek, może poczuć się szczęśliwy,żyć po swojemu i jeszcze różne rzeczy mu się udają.Oczekuje się raczej noszenia "swojego krzyża" i obowiązkowego i wdzięcznego przyjmowania pocieszeń.
Odmawiające podziękowanie za pomoc nie jest dobrze widziane.
Nowa wiosna- nowe zadanie
Zaciskanie paska - na początek 6 cm.
Docelowo 20cm do zgubienia
http://www.jestemfit.pl/forum/tylko-...izacja-42.html
I to też sama mogłabm napisać,więc podpisuję się pod każdym słowem
Krótki był mój szkolny epizod,ale pozbawił mnie złudzeń co do części tzw.ciała pedagogicznego.To przerażające,jak niektórych rajcuje władza nad dziećmi i jak ją wykorzystują.Całym sercem popieram strajk,bo jak będzie nadal tak źle jak teraz,to ci przyzwoici z powolaniem wyginą jak dinozaury.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
W pracy miałam trochę czasu i trafiłam na taką stronę.Uparłam się na razie pogonić refluks bez lekow,tym bardziej ,że po latach stosowania leku uznawane za cudowne i nieszkodliwe pokazują swoją ciemną stronę.
Jedno jest wspólne dla wszystkich stron zajmujących się refluksem.Waga.Po pierwsze zgubić nadmiar kg.Głównie te z brzucha i trzewne.
U mnie choć waga się nie zmieniła,to brzuch niestety większy jest.Ale ja od zawsze stres i trudne myśli miałam właśnie tam.
Z wiekiem,nawet najlepszy metabolizm traci trochę pary i to jest właśnie mój przypadek.I czas zacząć go szanować.
Na początek sprobuję diety z obniżonymi węglami ,ale nie drastycznie.Pożegnam na jakiś czas przynajmniej gluten,sery i wędliny.
Do tego umiarkowany ruch,bez ćwiczeń uciskających brzuch,dużo spacerów po posiłkach.Chciałabym pozostać przy 3 posiłkach.5-6 do mnie nie przemawia.Jest oczywiście pokusa,żeby zjeść coś co 2-3 godziny,to przynosi ulgę.Ale w dłuższym okresie wydaje mi się,że jednak lepiej będzie dać czas organizmowi na uporanie się z poprzednim posiłkiem i odpoczynek i dopiero wtedy załadować go ponownie.
Czy zadziała,czas pokaże.
Wszystkie was bardzo mocno pozdrawiam,ciekawa jestem wieści o nodze Marti.
Jeszcze mam parę rzeczy,ale czas mnie teraz pogania.
Ostatnio edytowane przez gruschka ; 09-04-2019 o 06:45
Nowa wiosna- nowe zadanie
Zaciskanie paska - na początek 6 cm.
Docelowo 20cm do zgubienia
http://www.jestemfit.pl/forum/tylko-...izacja-42.html