Czułam zbierające się chmury nad moją głową,powoli przeradzające się w prawdziwą burzę z piorunami.
Po wpisie Tereski i Marti przeczucia zmienily się w pewność.Nie pierwsza to burza,ale powód ten sam.
"Kiedyś traktowałem ludzi dobrze,a teraz z wzajemnością"Tem cytat staje sie coraz bardziej popularny.Dla mnie brzmi zawsze bardzo odwetowo i niesie za sobą przesłanie typu-to ja ci teraz pokażę.
Dla mnie postępowanie wg takiej zasady najwięcej krzywdy robi temu,kto wg niej postępuje.
Bo triumf wydaje się być tylko chwilowy.Chyba,że taknaprawdę nie ma czego żałować.
Musiałam się zmierzyć ( i mierzę się nadal) z bardzo trudną dla mnie sytuacją.Robię to w sposób,który wydaje mi się dla mnie najwłaściwszy i najskuteczniejszy.Nauczyłam się tego na terapii,dostałam narzędzia i z nich korzystam jak umiem najlepiej.
Potrzebowałam bardzo skupienia i wyłączenia się ze świata zewnętrznego,całkowicie.Tak jak robi to ranne zwierze.Posądzanie mnie o chęć jakiegoś tam ochlodzenia stosunków i próby właczania i wyłączania guzika odbieram jako bardzo krzywdzące.Ale nie mam o to pretensji.
Chociaż bardzo,ale to bardzo mi żal poprzedniej relacji i wydawałoby mi się,że pełnego zrozumienia.
Otwieram się bardzo,bardzo powoli i małymi kroczkami,w naszej relacji miałam wrażenie,że robię kroki milowe.
Jeszcze większy ukłon w stronę Tereski za odwagę podjęcia tematu właśnie tu na forum.
Skoro trudne tematy,to wrócę jeszcze do pierwszego spotkania z Kasią,które ciągle wisi gdzieś w powietrzu.
Nigdy nie bylam ,jak to Kasia ładnie ujęła,wylewna, ani na forum ani nigdzie.To miała być miło spędzona godzinka przy kawie.Nie wiem skąd oczekiwanie,bo nigdy czegoś takiego absolutnie nie sugerowałam ani nie dawałam do zrozumienia,że po opwieści Kasi ja uczynię to samo.
Bardzo mi przykro,ze poczuła się dotknięta i rozczarowana.Jej opowieść byla naprawdę piękna i wzruszająca,i czułam się zaszczycona zufaniem.Ale ani jej o to nie prosiłam ani nie wypytywałam,wiedząc dobrze,że nie jestem się w stanie zrewanżować tym samym.
W moim życiu często się to zdarza,staram się pomagać jak umiem,ale nie jestem w stanie spełniać pewnych oczekiwań.Ale też nigdy nie przekazuję czyichś zwierzeń dalej.Staram się nie dawać jakiś cudownych rad,ale nie potrafię głaskać po głowie,kiedy widzę,żę ktoś właśnie przywiązuje sobie kolejny kamień u szyi.
Sama w najczarniejszej godzinie sięgnęłam po terapię,tam pozwoliłam sobie na całkowitą szczerość i to było najlepsze co moglam dla siebie zrobić,choś trudne i bolesne.
Tyle się pieknych rzeczy ostatnio mówi i pisze o tolerancji,akceptacji.Mam jednak wrażenie,że łatwiej o piękne słowa niż czyny.Trudno pogodzić się z ostracyzmem,za to ,że potrzebuje się na jakiś czas pustelni i odosobnienia i grzecznie dziękuje za pomoc.
Wiele osób udaje się na rozmyślania i oddech do różnego rodzaju klasztorów,pustelni,samotni.I wracają silniejsi.Mnie się udało zbudować osobistą wieżę,o której tak ladnie napisała Tereska bez wyjeżdżania.Długo się tej umiejętności uczyłam,ale w końcu się udalo.
To wszystko co napisałam,absolutnie nie oznacza,że nie potrzebuję ludzi,że ich lekceważę,lub mam za nic.Wręcz przeciwnie.Potrzebuję jak tlenu.Ale też sznuję to ,że nie zawsze są dla mnie dostępni,bo każdy ma swój świat i zdarza się,że chwilowo,jest w nim miejsce tylko dla niego.W grupie wieloletnich przyjaciól robimy różne rzeczy w różnych konfiguracjach,różne grupki robią różne rzeczy razem,niektórzy uczestniczą w kilku aktywnościach,a cześć rzeczy robimy wszyscy razem.I to jest cudowne.I może to jest klucz do tego,że trzymamy się razem ponad 30 lat.
Ale każda znajomość kiedyś się zaczyna,przechodzi różne etapy,uczymy się siebie nawzajem.
Nasza grupa to w dzisiejszych czasach prawdziwy unikat,szczególnie,że poznałyśmy się w dość już zaawansowanym wieku i z niezłym bagażem.
Nadal marzy mi się stworzenie takiego miejsca ( kto,wie może rzeczywiście będzie to pensjonat prowadzony przez Agnieszkę)gdzie będziemy miały swoją bezpieczną przystań.
Chociaż coroczne zmagania z ustalaniem miejsca i terenu zlotu też mają swój urok.
I skoro siedzimy w cytatach to na koniec mój ulubiony,pewnej pani profesor =Nie ulegaj goryczy,bo najbardziej szkodzi ona tobie.
Nie ma emotek,bo nauczyłam się dzięki wam pisać w wordzie.