Teresko
to co opisałaś w zmaganiach z elektrykiem miałam na myśli kiedyś pisząc o niechcianych absztyfikantach.W twoim opisie dnia i irytacji na granicy wścieklości jakbym siebie widziała.Już się nauczyłam ,że jak ujawnia się moj mr Hyde to do ciemnego kątka i przeczekać.
A oddawanie kociego mięsa to już prawdziwy szczyt poświęcenia.
Krysiu i wszystkie dziewczyny
z wodą troszkę się pozmieniało.Wielu lekarzy mocno protestowalo przed zalewaniem się hektolitrami,zazwyczaj zimnej wody.I coś jest na rzeczy,bo coraz więcej jest opinii również wśród dietetyków,że duże ilości wody niektórym nie służą.
Trochę wraca się do tego,że warto napić się przed posilkiem,bo ta woda zmieszana z jedzeniem tak szybko z nas nie ucieka i lepiej nawadnia.
Ta wypita samodzielnie to tak jak u Agnieszki i Marti goni do kibelka blyskawicznie.
W ogóle trendy troszkę się zmieniają i bardzo się cieszę ,że zmierzają delikatnie w kierunku tego co zaleca ajurweda.Zaczęto dostrzegać ,że jednak się różnimy i nie wszystko jest dobre dla każdego.
Napiszę jeszcze trochę o czymś o czym już wspominałam.
Wg ajurwedy są nas 3 główne typy.
Wata
wszystkie znamy takie osoby co to konia z kopytami ,a waga ani drgnie.Ale zazwyczaj szczupła sylwetka ma swoją cenę.Organizm zatrzymuje niewielki procent tego co dostaje,rzadko takie osoby cieszą się dobrym zdrowiem.
Zalecenia to właśnie pięć posiłkow dziennie,regularnie,nie za dużo,mało wysiłku.
Pitta
Tu najlepiej sprawdzają się 3 solidne posiłki dziennie,ale bez podjadania.Metabolizm pitty poradzi sobie właściwie ze wszystkim, o ile trafi to do pustego brzucha.Ruch umiarkowany,systematyczny,bez ekstremów.
Kapha
to są osoby ,ktore tyją od patrzenia na jedzenie.Ich organizm to najskrzętniejsza gospodyni,która sto razy obejrzy każdy kęsik i upchnie gdzie się tylko da,bardzo niechętnie wyrzucając cokolwiek.
Dla kaphy najlepsze są 2 posilki dziennie,w tym tylko jeden w południe trochę solidniejszy,lekka kolacyjka,śniadanie najlepiej sobie darować.
To typ zdecydowanie najzdrowszy,najlepiej się mający,umiejący się cieszyć życiem mimo tzw.wago ciężkiej.Sybaryta.
Ruch wskazany codzienny,intensywny,pobudzający wszystko.
To w skrócie,żeby pokazać,że nie ma jednej diety dobrej dla wszystkich.Że najpierw trzeba poznać siebie,niekoniecznie przy pomocy ajurwedy,choć to chyba najprostsze,bo nie wymaga żadnych szczegółowych ani kosztownych badań.
Menu pisane przez Marti czy Sabinkę wcale nie musi zadziałać u Krysi.Tereska i Sonka mają się dobrze na Dukanie i okolicach,chociaż jak myślę o Tereski problemach ze stawami to chyba jednak nie do końca.
Każdą równowagę łatwo zaburzyć.I tak jeśli wata jakimś cudem utyje to od razu do wagi bardzo ciężkięj,szczególnie po dietach bardzo restrykcyjnych,głodówkowych które im zupelnie nie służą.To być może przypadek Marti.
Ja jestem w 2/3 pitta,w 1/3 kapha.I pewnie dlatego mnie 3x6 tygodni WO w odstępach czasowych przyniosly sporo korzyści właściwie bez większego jojo.
Ale też wiem,że jeśli chodzi o wagę to cudów nie zwojuję,skupiam się bardziej na pilnowaniu obwodu talii i tego co mam teraz,żeby już więcej nie przybyło.