Zakopane i polskie Tatry były w moim zyciu od dzieciństwa po jakieś 30 kilka lat stałym puntem spędzania wakacji. Jeździłam tam z rodzicami, później z siostrą i jej przyjaciółmi , później sama z moimi studenckimi przyjaciółmi, aż wykrystalizowała sie grupka w której u mojej wieloletniej znajomej gaździny co roku we wrześniu zajmowałyśmy 2 albo 3 pokoje .Do grupy moja najlepsza przyjaciółka ze studiów Ewa włączyła dziewczyny ze swojej pracy. No dwie z nich są do dziś moimi kumpelami od serca, ale jedna z nich, jej zresztą szefowa miała zupełnie nie pasujący do mojego i mojej wrażliwości charakter.
No była groźna, asertywna, pouczająca, no mnie tolerowała , ale czułam , że de facto jej przeszkadzam.
No nie nadawałyśmy zupełnie na tych samych falach.
Na początku było nas więcej i terminy się zazębiały o tydzień czy w ogóle. Starałam się ją omijać.
Ale traf chciał, że ona ten "mój" pięknie położony domek góralski z cudowną panoramą z werandki na całe Tatry od Koszystej po Czerwone Wierchy pokochała miłością wielką.
Zaczęła jeździć w każdym terminie, ze swoją mamą, siostrą a i siostrzeńcami, latem i zimą.
Ba mój ulubiony pokój z werandka ona też sobie ulubiła i moje łóżko po prawej stronie.
No to ja się poczułam jak Konrad Mazowiecki i inni w Polsce po sprowadzeniu Krzyżaków. Obsiedli ziemię i nijak ich wymanewrować.
No podjęłam wtedy moim zdaniem słuszną decyzję ja przestaję jeździć do Zakopanego.
Zaczęłam wtedy pracować w Ariadnie, lepiej zarabiać, stać mnie było na zagranicę.
Ale grono zakopiańskie zaczęło urządzać wspólne imieniny. No i każda do siebie wszystkie pozostałe spraszała.
Po jakichś imieninach na których się popłakałam przez nią siadłam i długo rozmyślałam .Przyszedł pomysł, napisałam maila.
Było tam dokładnie co mam do niej, że odebrała mi moje Zakopane, moje miejsce na ziemi(o tej metaforze z Krzyżakami tez było, no piszę z taką manierą obrazów-skojarzeń). Powiedziałam , że nie ma sensu żebyśmy udawały i , że jesteśmy chyba na tyle kulturalne by spotkawszy się na imieninach u którejś z pozostałych dziewcząt powiedzieć sobie dzień dobry.
Ale ja do niej ani ona do mnie proponuję, zeby nie przychodziła.
Moim pozostałym kumpelkom powiedziałam o tym mailu i trwa to już ładne 10 lat i funkcjonuje .
Nawet , jak nie muszę udawać , ze jest między nami w porządku to przestała mi wadzić.
Nie ma i nie będzie relacji między nami, ale nie straciłam żadnej z pozostałych dziewczyn i nie wywierałam na nie presji, żeby podzielały mój punkt widzenia i też nie lubiły Grażyny(tak ma na imię).