Wrócę jeszcze do tego chleba ze smalcem, bo naszły mnie wspomnienia . Kojarzy mi się cudownie z koloniami, na które co rok jeździłam. Codziennie na wieczór, już po kolacji, panie kucharki wystawiały pełne talerze takich kromek dla ewentualnych łakomczuchów. Każdy mógł się podkraść o dowolnej porze i dojeść. Były przesmaczne . Uwielbiałam to, a że byłam chudzielcem, to nie musiałam sobie żałować .