Dzień dobry
Dawno mnie tu nie było ale nie ma to tamto - jak się chce czytać to i popisać trochę trzeba bo nam się w końcu nasze forumowe filary zbuntują i forum zniknie a właściwie zaniknie
Fajnie się czyta, pewnie ale żeby i inni mieli co poczytać to pisanie jest wskazane a nawet nieuniknione
Gruschko nie chowaj się gdzieś tam gdzie jesteś teraz tylko śladem mnie melduj się tu proszę i melduj jak ci idzie - pewnie dobrze to i motywacja mnie i innym może choć trochę wzrośnie
Ja jeżeli chodzi o odchudzanie bujam i bulam albo waham się i waham jak to wahadło - ale tylko się waham się waham między dietami ale żadna mi nie idzie, rano jest dobrze a potem nie powiem co wszystko trafia
A waga jest niełaskawa, oj nie... nawet pobyt na wczasach odchudzających w Anglii nie pomógł
Maniusiu fajne te alpaki - takie milusińskie, jakby stworzone do przytulania
Maniusiu ja mam wrażenie, że jestem w permanentnym stresie bo tyle jem. Walki o pokarm nie muszę przeprowadzać bo zwykle mam go w domu w nadmiarze nawet to tylko wysiłek fizyczny by się prosił. No i posiłek zjedzony w stresie idzie w boczki albo i brzuszek, żeby nie powiedzieć brzuszysko...Przydałaby się jakas tableteczka na obniżenie tego kortyzolu skoro jest taki be.
Może warto jednak sięgnąć po metody obniżenia go? A jakie suplemnty obniżają go ( podobno???) bo się nie doczytałam? Muszę poszperać.
Agnieszko no zupełnie nie mogę uwierzyć, że przez kilka dni niesprzątania twój dom może wyglądać jak po spaleniu
A wesela są fajne, poje człowiek i popije więcej niż normalnie ale za wyskakać się można i spalić te kalorie w całkiem miły sposób a poza tym jest to świetna okazja do spotkań z dalszą rodziną bo w dzisiejszym zaganianym świecie nie ma czasu na częstsze kontakty i często właśnie wesela i niestety pogrzeby ściągają rodzinę w jedno miejsce.
Krysiu i Tereniu macie rację - nasze lata dziecięce i młodzieńcze może nie były zbyt bogate w dosłownym znaczeniu ale za to bogactwo wszelkich zabaw, sportów, spotkań na podwórku do wieczora, fikaniu na trzepaku i wielu tego typu zajęć było olbrzymie. Obecne dzieci widzi się na dworze w wieku wózkowym i piaskownicowym gdy mamy i tatusiowie je tam wyprowadzą a potem dziwnym trafem trochę starszych dzieci i młodzieży prawie nie widać...I nie słychać - Zosia do domu! Zaraz! bo dzieci są w domu. prze wszelakimi ekranami, mniejszymi i większymi - grają owszem ale w wirtualnym świecie a o tym realnym zapominają. Chociaż ostatnio wydaje mi się, że trochę więcej tych już nie wózkowych dzieci widać. Graja w piłkę. Jeżdżą na rowerze. Na hulajnogach.