I bardzo mi to w Tobie Agnieszko imponuje.Ja lubię się wyskarżyć, ale zwykle jak już się "wyskowyczę głośno" zaciskam zęby i idę zawalczyć.
Nigdy niczego nie oddałam walkowerem.
Chyba historią 300 Spartan i wąwozu Termopile zachwyciłam się w szkole najbardziej jak przerabialiśmy starożytność.
Zawsze mi imponowała waleczność , wytrwałość no takie hartowanie materiału w ogniu walki i wysiłku.
Ciężko mi przychodzi teraz z wiekiem ta konieczność wycofania się przed zadaniami , które mnie przerastają wysiłkowo, umysłowo, zdrowotnie.
Ech starzy Indianie mieli jednak piękny i mądry sposób na starość. Jak Indianinowi wypadły zęby i nie mógł już jeść suszonego mięsa bizona przywiązywał się na polu bitwy pasem do pala, drzewa, głazu i nie mogąc uciec ginął w walce.
Taki rodzaj autoeutanazji. Czytałam o tym w takiej pięknej historii o kolonizacji Dzikiego Zachodu tytuł Centennial.Ktoś mi nie oddał tej ksiązki, a bardzo ją lubiłam.
Dzięki Agnieszko za wiersz i za polecenie na dzisiaj filmu. Nie wiem czy bym go wypatrzyła w programie bo ostatnio to tylko ten angielski i angielski czytam, słucham, powtarzam za lektorem.
Dobrze, że się dzielicie tym co was zachwyca, zaskakuje , dziwi bo człowiek się w takim kontakcie wzbogaca i uwrażliwia na przeżycia i sprawy zauważane przez innych.
Coś co dla niektórych jest oczywiste w danym przypadku dla innego może być katalizatorem zrozumienia .
Myślę tutaj o kwestii intencji. Jak człowiek chce się w jakiejś ważnej sprawie ponaprzykrzać "Szefowi" to bardzo dla człowieka korzystne jest takie jak u tego Indianina założenie sobie samemu pasa na ten pal, drzewo czy kamień ....Najpierw ja coś od siebie wniosę , a potem mogę prosić honorowo z podniesionym czołem.
Tak intencja to jest coś co jest w stanie dać pawer do wytrwania w diecie.I nie musi to być dieta wo kojarzona z postem Daniela i propagowana w wielu ośrodkach związanych z klasztorami, religią katolicką.Każda inna dieta się sprawdzi.
Jeśli intencja ważna , a osoba waleczna to sukces murowany.
Tak mi to przyszło do głowy jak mi znowu się ciastaka z cukierni w ręce wepchały gdy głodna jeździłam po mieście.Muszę spiąć pośladki i się sprężyć do Świąt.Tak pomysł z intencją, którą w sukurs możemy sobie zawezwać jest niby oczywisty, a ja sama o nim nie pomyślałam.
Jutro pojadę zrobić porządki po dzisiaj na grobach, podpalić niedopalone znicze i posprzątam dom.
Taka się czuję słabawa po ostatnich tygodniach. A od połowy listopada mam rehabilitację.No i kontrolę barku u ortopedy.