Kasiu cieszę się,że pobyt Twoje córci w Polsce,tak dobrze na nią wpłynął i była z niego zadowolona.Mądrą masz tą swoją córcię.A co teraz?Wróciła już na uczelnię czy jakieś inne ma plany?Tak mi się wydawało,że jakieś podróżowanie miała jeszcze w planach?
Reginko smutne to o czym piszesz-na pewno bardzo smutne i trudne szczególnie dla Twojej Jadzi.Bardzo dobrze,że mogłaś do niej na trochę pojechać i wspomóc ją-taka Przyjaciółka to prawdziwy skarb!
Rene witaj...bo chyba nawet nie zdążyłam Cię u nas powitać...taka zakręcona ostatnio byłam i czasu jakby się skurczył.kota nie mam,ale pska,kwiatuy w ogródku i owszem.A do tego druga polowę tą samą od lat,2 dorosłych dzieci plus jedno przyszywane czyli zięcia i dwoje wnucząt.
Agnieszko to my Cię podszkolimy z Kasia-Ty tym swoim roślinkom tylko fotki rób i wklejaj nam
Oj..dobrze,że daleko jestem,bo nieżle byś mi tyłek skopała moja kochana.To absolutnie nie było tak,żebym ja pomocy nie doceniała...żebym nie była szczęśliwą mając przy sobie osoby o tak dobrych sercach,ani nie myślałam,że to coś złego.Ja...no nie wiem jak to dobrze wyjaśnić.To było tak,że po tym jak zaoferowano mi pomoc,biłam sie z myślami czy dobrze wtedy zrobiłam pisząc o naszych problemach finansowych.Obawiałam się czy ktoś potem nie posądzi mnie o to,że chciałam taką pomoc wymusisz...że chciałam wzbudzić litośc.Rozumiesz?W końcu przyjęłam pomoc.....A moje obawy Reniu nie były jednak bezpodstawne,co sie okazało po kilku miesiącach.Jakaś mało ważna sprzeczka między mną ,a dziewczyną,która organizowała zbiórkę......doprowadziła do tego,ze pomoc została mi wypomniana.Ta sprzeczka dotyczyła mojego odchudzania,tego co napisała publicznie na moim wątku,a co miało zostać między nami,bo powiedziałam jej to w zaufaniu przez telefon.I tak od slowa do słowa wykrzyczała mi przez telefon,że ona kasę dla nas zbierała,a ja tak niewdzięcznica jestem.....i że ludzi borę na litość.Ja jestem spokojna,ale nie wytrzymałam i zaczęłam sama na nią krzyczeć,że nie pozwolę,żeby taka smarkula mnie obrażała.Jak bardzo to zabolało,ile łez mnie kosztowało,ile wycierpiałam wtedy,to tylko ja wiem.chciałam pożyczyć te 770 zł i oddać każdej z nich co do grosza,ale dziewczyny sie nie zgodziły.Tak to u mnie wyglądało.......
Grażynko wiele razy czytałam ten Twój wpis-nie odpowiedziałam na niego,choć bardzo chciałam,ale ty wiesz czemu to zrobiłam.
Teraz jesteś z nami-wiesz co,jak i dlaczego się stało i mam nadzieje,że nigdy już Ci nawet przez chwilę nie przyjdzie do głowy,że nikt cie tu nie chce?Miałyśmy w głowie,to co stało się u Basi,to raz.a dwa-każda z nas może inaczej reagować jak drugiej nie ma przez jakiś czas.Nawet Regina o tym chyba napisała-że daje czas,a dopiero po paru dniach zaczyna się zastanawiać czy u tej osoby wszystko ok,czy coś się nie stało?Mamy różne charaktery-są dziewczyny takie,że jak którejś nie ma jeden dzień,to już człowiek myśli co się dzieje np.z Kasią,która pisze codziennie.A już np. Ewa nasza zapracowana i czasami nie mam jej po kilka dni.Musisz nas lepiej poznać.Mnie też prawie nie było w ciągu ostatnich ok.12 dni....zauważyłaś?Ciesze się,że znowu jesteś !
Witaj w klubie Agnieszko-ja też bardzo kocham swojego męża....czasem wydaje mi się,że nawet bardziej z każdym rokiem.Czy to nie dziwne?W maju minie 34 lat od naszego ślubu,a w sierpniu 36 lat jak jesteśmy razem.Myślę,że jesteśmy dobrym małżeństwem i nigdy...na prawdę nigdy,nie było między nami tak,że któreś zastanawiałoby się nad rozwodem.Każde z nas wie czego drugie by nie wybaczyło,a na pewno byłaby to zdrada.Wiadomo,że życie nie zawsze jest różowe,że ciężkie mamy ostatnie lata,ale zawsze możemy liczyć na siebie,zawsze się wspieramy i rodzina jest dla nas najważniejsza.No i ważna jest właśnie sztuka negocjacji i kompromisu,bo nikt z nas ideałem nie jest,a i z wiekiem charakter się zmienia.Mój mąż bardziej uparty jest,trochę ma staroświeckie poglądy i sporo różniące się od moich,więc scysje się zdażają,ale szybko wszystko wraca do normy.Obrócenie czegoś w żart,przytulenie się,buziak i jest ok![]()