Cześć dziewczyny
wczoraj miałam nieprzyjemny dzień, powiedzmy, że byłam prawie świadkiem czegoś, co mną trzepnęło mocno
szłam sobie do sklepu a po drodze mijałam stojących przy ławeczce i popijających piwko kilku osiedlowych pijaczków, niektórych znam z widzenia bo pijali pod moimi oknami...
jak byłam w sklepie to słychać było, że jakiś samochód na sygnale gdzieś blisko się zatrzymał - pomyślałam - karetka albo policja...
zanim kupiłam, zapłaciłam minęło kilka minut....jak wracałam zobaczyłam widok mrożący krew w żyłach - na ławeczce gdzie popijali owi panowie leżał jakiś mężczyzna a ratownicy próbowali go reanimować...bezskutecznie....reszta pijaczków gdzież zniknęła, pewni tylko którys zadzwonił na pogotowie...po chwil przyjechała na sygnale druga karetka - już z lekarzem...pewnie po to, tylko, żeby stwierdzić zgon
no i co? był człowiek i nie ma człowieka...już abstra***ąc od tego czy był pijakiem czy nie...skończyło się nagle czyjeś życie...
oj dało mi to do myślenia...dało...
a cały dzień byłam sama bo J. na wyjeździe - gra w bowling i był z dwoma kumplami na zawodach
tak, że miałam wczoraj dzień do doooopy, refleksyjny, dający do myślenia, smutny, spędzony częściowo na rozmyślaniach o ludzkim życiu, przemijaniu, wspomnienaich
sorry, że witam was dzisiaj takimi opisami ale życie nie zawsze jest różowe - o czy wszystkie doskonale wiemy