Witajcie!
Jeść zdrowo, normalnie, jak człowiek. Schudnąć, czuć się ze sobą dobrze. To właśnie chcę osiągnąć. Moja historia odchudzania jest długa, nieco oklepana i nudna. Zaczęło się w wieku 15 czy 16, po kilku 'sukcesach' same porażki, złość, smutek i frustracja. Odkładanie na jutro. Chwilowe wzloty i bolesne upadki. Ważę teraz najwięcej w swoim życiu i jestem zdesperowana, zdołowana i ciężko mi patrzeć pozytywnie na przyszłość. Ale! Mam przed sobą życie... chyba warto zawalczyć. Warto zawalczyć o siebie i o marzenia. Tylko, że nie można wierzyć w cuda. Cierpliwość, silna wola... tego mi brakuje, ale liczę, że można to w sobie zbudować. Mam dość tego, co jest teraz. Czuję się okropnie. Mam do siebie wstręt. Jest mi wstyd. Jest mi źle.
Liczę na Wasze wsparcie.
Wydawało mi się, że znam zasady zdrowego żywienia. Jednak, w tej chwili łamię wszystkie podstawowe zalecenia. Chcę to zmienić. Dlatego na początek wyznaczyłam sobie parę reguł
1) Cztery posiłki
2) Dużo wody
3) Koniec ze słodyczami, białym pieczywem, makaronem, ryżem itd itp. [o zgrozo! to moje koszmary]
4) Nie podjadać.
5) Nie przejadać się i nie głodzić [wpadanie w skrajności to moja specjalność]
6) Sport. [to nie moja mocna strona, lenistwo zwykle górą...] chociaż 30 minut dziennie, to już byłby sukces.
Nie chcę za bardzo liczyć kalorii... Właściwie chciałabym przestać to robić. Czasem dobrze wiedzieć ile co ma... ale nie można dać się zwariować. Ja niestety dałam się. Znam kaloryczność wszystkich produktów, które zwykle spożywam, co jest dla mnie przekleństwem. To głupota mieć wyrzuty sumienia z powodu jabłka, przez które przekroczyło się dzienny limit, po czym zjadać całą czekoladę, ciastka...
Wiem, co jest nie tak, ale nie umiem tego zmienić. Nie chcę być niewolnikiem jedzenia. Liczenia. Chcę żyć.
Może to głupota zaczynać tuż przed Wielkanocą. Szkoda mi czasu na czekanie na przyszły tydzień. Święta to będzie pierwsze, ogromne wyzwanie. Chcę tym razem wygrać. Mimo tego, że czuję się źle w swojej skórze. Mimo tego, że smutek napędza chęć jedzenia. Mimo tego, że będzie bardzo ciężko. Mimo wszystko. Chyba nigdy nie byłam tak zdesperowana. Myślę 'ogarnij się dziewczyno! to twoje życie!'...