No już jestem w domu- trzy godziny z wolnego dnia poleciały ku chwale ojczyzny. Ale zaraz muszę pójść się przejść przed nocą, by złapać troche powietrza.
Problem ubraniowy u mnie zrobił się dodatkowy, bo z racji żałoby większosci ubrań nie noszę. W tej chwili mam do dyspozycji 3 czarne żakiety, 2 sukienki, gruby pulower, 1 bluzkę z długim rękawem, ze 4 bawełniane bluzeczki, 2 koszule, dżinsy, 3 pary cieńszych spodni i dwie spódnice. Koniec mojej garderoby na teraz. Z drugiej strony juz kilka osób mi radziło, by więcej nie kupować, bo potem i tak nie będę mogła patrzeć na czerń.