No i w końcu mam własny wątek
W pigułce o sobie - 24 lata, studentka na niewdzięcznym etapie pisania pracy inż, stan niezamężny zajęty, zapsiona, znerwicowana. Z wad bałaganiara, pijaczysko i oczywiście obżartuchW pakiecie widoczna nadwaga do zrzucenia, oraz tytułowy zakład do wygrania
To nie pierwsza moja próba zrzucenia wagi, nie pierwszy raz jestem na forum, ale odzyskałam to, czego mi od dłuższego czasu brakowało, żeby osiągnąć sukces: motywacjęZaczęło się jak zwykle, "jezu, ważę już ponad 90 kilo, prawie wszystkie ciuchy zrobiły się za małe". W niedługim czasie, jako że kocham się zakładać i ta miłość ostatnio pozostaje niespełniona, wykluł się pomysł, żeby założyć się o coś z lubym, że do końca kwietnia zejdę poniżej 80 kg. To jednak było trochę za mało, mój zmysł zakładania się nie został odpowiednio połechtany, aż w końcu zakład przyjął formę ostateczną, a luby (ku swej radości lub zgubie
) go przyjął.
Zakład tyczy oczywiście mojego odchudzania. Nagrodą za wygraną dla mnie jest szczeniak, którego i tak planowałam na przyszły rok szykując się na odkładanie w pocie czoła na ten cel funduszy - jeśli wygram, luby finansuje moje marzenie. Jeśli przegram, ja finansuję lubemu perkusję
Warunki - do moich 25. urodzin, czyli do połowy września, chudnę do 65 kg, a potem utrzymuję wagę poniżej 68 kg minimum pół roku lub do zakupu mojej wygranej
Jak zjadę do BMI w normie, czyli końca pierwszego suwaka, przewidziana mała przerwa na stabilizację; jak długa, to zależy od czasu jaki mi zostanie
Motywacja jest OGROMNA, przynajmniej na razie; zrzucone już tyle co widać na suwaku, czyli niby sporo, ale dużo więcej przede mną. Wsparcie będzie bardzo potrzebne jak zacznę się łamać czy będę miała kryzys; najbardziej boję się wszelkich wyjazdów tudzież imprez
Metoda dietowania jako że długofalowa, to jak najmniej stresująca spożywczo, a więc "żrę co dusza zapragnie, tylko mieszczę się w limicie kalorii". W skrócie - staram się odżywiać zdrowo, w granicach 1200-1400 kcal (w porywach do 1600-1700, wyjątkowo), ale jak bardzo chcę kluchy/czekoladę/frytki/cokolwiek, jem to - aby tylko zmieścić się w dziennym limicie.
Z ćwiczeń - 3 razy w tygodniu solidny trening dywanowców i na rowerku stacjonarnym, po ok. półtorej godziny. Poza tym w miarę chęci jakieś tańce, spacery, plus jak będę mniejsza i kolana pozwolą to rozważam bieganie.
Dopalacze- codziennie po większych posiłkach CLA, 3 razy w tygodniu przed treningiem fat burner.
I tyle![]()