No dobra, zjadłam ten kleik - nasypałam trochę na dno szklanki tych nasion i zalałam ciepłą wodą. Ścięło się, to dolałam jeszcze wody i wypiłam to na zasadzie gęstego kisielu. Jakieś super smaczne toto nie jest, ale niesmaczne też nie - ot, bez smaku w ogóle. I teraz popijam wielkim kubasem herbaty, żeby ten błonnik miał na czym działać. Mam nadzieję, że trochę mi z brzucha zejdzie, bo czuję, jakbym kamień przed sobą niosła :/
Z prezentów: ciepłe skarpety, tusz do rzęs, pędzel do pudru (ale taki ekskluzywny), trochę książek, kosmetyków, kalendarz, kilka kopert, kubek, duuużo cukierków, czekolad, bombonierek (ach, te babcie!), nie wiem, kto to będzie jadłPewnie mąż
Bo ja tego nie ruszę, o nie!
![]()