Witam!
Jestem tutaj kompletnie nowa, mam nadzieję, że miło spędzę tutaj trochę czasu.
Nie odchudzałam się właściwie nigdy. Zawsze miałam trochę zbędnego tłuszczyku, ale jakoś nigdy nie było go na tyle, żebym stwierdziła, że pora się wziąć za siebie. Tak naprawdę przełomem były ostatnie dwa lata, kiedy moja waga zaczęła rosnąć w baaardzo szybkim tempie. A ja co? Ano, przestałam się ważyć. Stwierdziłam, że te cyferki mnie dołują i mam to gdzieś. Czasami miałam takie momenty, że patrzyłam na siebie z myślą: "Jak bardzo chciałabym schudnąć..." - szczególnie kiedy kupowałam jakieś ciuchy. Ale cóż zrobić... Kompletnie brakowało mi silnej woli i samozaparcia żeby wziąć się za odchudzanie na poważnie.
Przełomem okazał się być 27 lipca b.r. Wtedy to stanęłam na wadze po raz pierwszy od ponad dwóch lat. Wynik mnie osłabił. Spodziewałam się jakichś 80, może 85, a tam... 93 To był dla mnie mocny kop w tyłek. Oficjalnie z dniem 1 sierpnia przeszłam na dietę.
Zakładam ten wątek z nadzieją na wsparcie psychiczne, żebym wytrwała
Mój plan zakłada:
1. dietę ketogeniczną (bardzo niskie spożycie węglowodanów, średnie białek i wysokie tłuszczów);
2. w najbliższych dniach mam zamiar rozpocząć program c25k [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] - założenie jest takie, że człowiek prowadzący siedzący tryb życia, może w 9 tygodni przygotować się do przebiegnięcia pięciu kilometrów;
3. po zrzuceniu ~10kg włączenie do planu ćwiczeń (na razie rozważam Ewę Chodakowską, może macie jakieś inne godne polecenia )
Od rozpoczęcia diety schudłam 6kg. Może się wydawać, że to sporo, jednak najprawdopodobniej jest to sama woda. Od teraz waga będzie spadać wolniej. ()