A miało być tak pięknie... Wyszło, cóż, nie tak jak być powinno.
Powracam, oczywiście po nieudanej próbie. Jak wiele z nas borykających się z "dodatkowymi" kilogramami.
Chciałabym, aby teraz starczyło mi motywacji na więcej niż dwa miesiące średnio prowadzonej diety.
Ostatni raz odzywałam się tutaj jakoś w marcu, wątek zaczęłam na początku stycznia 2013 (nowy rok, nowe motywacje, achh ).
W 2010 roku udało mi się dojść do mojej wymarzonej wagi (63-65 kg) na Dukanie, jednak dotknęło mnie jojo. Od tego czasu borykam się i wciąż pozostaję w przedziale 75-80 kg i jeśli schodzę niżej, to tylko na chwilę, by znów zaprzepaścić utraconych kilka kilogramów. Głupia ja.
Przyznaję - nie jest łatwo wytrwać w postanowieniu, kiedy wokół tyle pyszności, wszędzie pokusy (tak, tylko winny się tłumaczy). Jeden grzech, a za nim - cały ciąg wpadek. Bo przecież "od jutra" znów zacznę.
Przyznaję - forum jest naprawdę bardzo pomocne, ale kiedy wpada się w "ciąg" to nie chce się już tu wchodzić i "chwalić" wybrykami, echh...
Przy każdym podejściu cieszę się, że za 2-3 miesiące zrzucę 8-10 kg, będę laską, zmienię fryzurę, kolor włosów i będę mogła cieszyć się nową sobą (autentycznie tak sobie to wyobrażam ).
Wiem, 10 kg to nie jest dużo i podziw dla Dziewczyn, które zrzuciły nadprogramowe 10, 20 i więcej kg. Trzeba dużo, bardzo dużo silnej woli i samozaparcia, a także, a może przede wszystkim: kontroli nad sobą, życiem. Żeby móc zapanować nad sobą i realizować swoje plany trzeba próbować lubić siebie i naprawdę wierzyć, że się uda.
Najbardziej boli stracony czas, przecież gdybym prowadziła dietę od stycznia prawidłowo, to zapewne już dawno osiągnęłabym swój cel. Głupia ja, oj, głupia!
Jako córa marnotrawna, proszę Was, Dziewczyny o wsparcie i kopa w tyłek - bez tego ani rusz!
Obecnie oczywiście nie ważę tyle, co na suwaku. Niestety, baterie w wadze wysiadły jak na złość, ale jutro to naprawię. Wydaje mi się, że ważę ok. 77 kg.
Pozdrawiam Was serdecznie! :-)