Przez dwa tygodnie przed Świętami targałam do domu po kilka wielkich siat z zakupami jedzeniowymi i co?
W drugi dzień świąt synuś biegał i szukał otwartego sklepu spożywczego bo brakło niektórych smakołyków.
Szok. Ile ludzie potrafią w siebie wtłoczyć.
Trzymajcie się.
Ja nie mogę bo po jednych gościach przylatują następni a wtedy dieta idzie się paść.
Już chyba z tej otyłości nie wyjdę.
Wszystko ciasne. Nie lubię wiosny bo się trzeba porozbierać.
Ale jak Wy zaciśniecie pasa to może mi coś zatrybi w tym bidnym móżdżku.
Piszcie o sukcesach.
Mobilizujcie mnie.